Rozdział 13. Uprzejmy książę.

21 6 2
                                    


Marta w lecznicy spędziła trzy dni. Rany zagoiły się ładnie, lecz nadal odczuwała ból. Nie przejmowała się tym. Starała się także oddychać równomiernie. Czuła się średnio, ale miała nadzieję, że z czasem to uczucie osłabienia zniknie.

Od recepcjonistki przy wejściu dowiedziała się, gdzie ma się udać. Internat, w którym miała od tej pory zamieszkać, znajdował się we wschodniej części terenu szkoły. Marta przemierzała polanę szybkim krokiem, mijając inne uczennice, które czasami rzucały w jej kierunku zaciekawione spojrzenia. Jak w każdej szkole, informacje rozchodziły się w ekspresowym tempie.

Kilkanaście minut później z ulgą zamknęła drzwi od pokoju na trzecim piętrze. Pokój był mały, ale przytulny, utrzymany w jasnych kolorach. Z oknem wychodzącym na jezioro i fragment innego internatu. Rzuciła plecak na najbliższe łóżko i usiadła na nim. Omiotła pomieszczenie jednym spojrzeniem. Naprzeciwko stało inne łóżko z czerwonym kocem w misie. Obok szafki nocne i lampki. Po swojej lewej stronie dostrzegła dwa biurka, a nad nimi niewielkie szafki na książki. Przy drzwiach znajdowała się wnęka, w której ukryto dwie wysokie, wąskie szafy. Oczywiście wszystko tutaj zostało zaczarowane, więc w tych szafkach i szufladach mieściło się więcej rzeczy, niż ktoś mógłby oczekiwać. W oknach zawieszono firanki i zielone zasłonki.

Rozpakowywała się w ciszy, przerywanej tykaniem zegara. Mijała pierwsza, kiedy drzwi do pokoju otworzyły się. Marta zatrzymała się na ułamek sekundy i przypatrywała się swojej nowej współlokatorce. Dziewczyna była wysoka, na pewno wyższa od Marty o dobrych kilka centymetrów. Na plecy opadał jej długi, czarny warkocz. Czarna bluzka bez rękawów idealnie pasowała do obcisłych rurek, które miała na sobie. Dziewczyna była niesamowicie chuda. Marta, która do tej pory uważała się za chudą, przy niej zmieniła zdanie.

Marta spojrzała na nową współlokatorkę, jej chłodne, brązowe oczy szybko oceniły dziewczynę. Stwierdziła, że dziewczyna jest kilka centymetrów niższa od niej. Dwa warkocze opadały luźno, a zielona opaska z wielkim kwiatem nadawała jej dziecięcego wyglądu. Z twarzy przypominała ojca. Nerwowo bawiła się naszyjnikiem w kształcie serca. Ubrana była w koszulę w szarą kratę, dopasowaną spódnicę, białe rajstopy i lakierki.

— Cześć, jak się czujesz? — zapytała Pająkela cicho, jej głos był łagodny. — Słyszałam, co się stało.

— Zastanawiam się, kto o tym nie słyszał — odburknęła Marta, zaraz się skrzywiła. Obiecała sobie: uprzejmość. — Przepraszam, nie chciałam być niemiła.

— Nic się nie stało — odpowiedziała Pająkela zachrypniętym, melodyjnym głosem.

Marta usiadła na łóżku i wbiła wzrok w kolana.

— Poznałam twojego ojca — zagadnęła Marta, siląc się na miły ton głosu, z marnym skutkiem. Odwykła od normalnych rozmów. Czuła się spięta i zestresowana, mimo że starała się zachować naturalność. Jednak emanowała nieufnością i dystansem. — Jesteś do niego bardzo podobna.

— Dziękuję — odpowiedziała z delikatnym uśmiechem. Ona również czuła się nieswojo i dziwnie w towarzystwie tej dziewczyny, lecz starała się być uprzejma. — Dziwnie, że mieszkamy niedaleko siebie, a jakoś nigdy się nie zaprzyjaźniłyśmy.

Marta wzruszyła ramionami i zniknęła we wnęce, pozostawiając za sobą ciszę.

— Może uda się to zmienić — rzuciła mimochodem Marta.

Obie spojrzały w stronę drzwi, gdy nagle rozległo się pukanie.

— Proszę — rzuciła Marta.

Drzwi otworzyły się energicznie i stanęła w nich rozpromieniona Kasia. Szybko potoczyła ciekawskim, roziskrzonym spojrzeniem po pokoju, po czym skrzywiła się.

Czarodziejskie przygody księga 1. Adeptki Magii. (ZAKOŃCZONE).Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz