Rozdział 7. Oczekiwania.

26 7 0
                                    

NASTĘPNEGO DNIA PO POŁUDNIU DOTARLI NA MIEJSCE, wjechali na górzystą drogę. Po prawej stronie mieli ocean. Wiatr poruszał nielicznymi drzewami i krzakami.

— Niesamowite co? — zapytała Kasia.

Księżniczka z przyklejonym notesem do szyby obserwowała otoczenie. Oczy błyszczały podnieceniem, jak u małej dziewczynki.

— Woda jak woda — stwierdziła Marta ze wzruszeniem ramion.

— U nas woda jest prawie biała przez bryły lodowe — stwierdziła Kasia przyklejona do szyby. —Jeszcze nigdy nie widziałam tak błękitnej wody z bliska.

— Co, twoi rodzice nie zabierali cię ze z sobą w podróże służbowe? — zapytał zaskoczony książę Leon.

Słowa księżniczki sprawiły chłopakowi przykrość. On od zawsze podróżował z rodzicami, a po tym z bratem. Bliscy nigdy nie próbowali go trzymać pod kloszem. No może poza tym wypadkiem w jaskini, przez pewien czas było inaczej, ale Leon zbuntował się i wszystko wróciło do normy.

— Tak, rzadko podróżowałam — przyznała ze smutkiem dziewczyna.

— To teraz wykorzystaj okazję i dobrze się baw — stwierdził Leon z ciepłym uśmiechem.

— Ma być bezpieczna — dorzuciła surowo Marta.

— A ty to lepiej się nie odzywaj sztywniaro — powiedział oschle Leon.

Marta zacisnęła zęby. Słowa księcia zabolały młoda dziewczynę. Czy 

— Hej, nie nazywaj jej tak — oburzyła się białowłosa. – Marta uratowała mi życie. Zabawimy się, ale nie przesadzajmy.

— E tam, gadanie — stwierdził Leon. — W życiu trzeba się czasami rozerwać. Szczególnie, że jesteśmy młodzi.

 Marta nic więcej nie powiedziała. Zamierzała mieć go na oku. Nie podobał się jej ten cały Leon.

●●●

Po półgodzinnej jeździe dotarli na miejsce. Marta zabrała swoje rzeczy i Kasi. Odszukała wzrokiem rodzinę królewską i ojca i ruszyła w ich kierunku. Po chwili cała grupka zeszła ścieżką po zboczu i znalazła się na plaży. Martę przeszły ciarki. Znała to miejsce. Ruszyli w stronę lasu, który znajdował się nieopodal. Dzisiaj wiał lekki wiatr i od oceanu czuło się słodko-gorzki posmak w ustach. Plaża była pokryta drobnym, złocistym piaskiem, który skrzył się w promieniach słońca. W oddali szumiały fale, a las, do którego zmierzali, był gęsty i pełen wysokich, zielonych drzew.

Czarnowłosej szybko biło serce, a wspomnienia powracały w głowie z bólem. Marta poczuła, jak jej serce bije coraz szybciej, a wspomnienia z przeszłości zaczynają napływać z bólem. Z trudem powstrzymała łzy, starając się skupić na teraźniejszości. Nie miała zamiaru, aby przeszłość zawładnęła tym, co teraz. Nie zmieni tego, co ją spotkało, ale może odczarować to miejsce.

— Czekają już na nas — oznajmił pan Trubines.

Kilka minut później oczom wędrowców ukazał się skromny domek, ze schodami na zewnątrz. Wysokie ogrodzenie z przezroczystej siatki ograniczało dostęp do posiadłości niechcianym gościom. Gdy zbliżyli się wystarczająco blisko, zobaczyli za domkiem jeszcze jeden wysoki budynek. To miejsce było pełne drzew i zieleni. Kasia spojrzała w górę na błękitne niebo, po którym płynęły białe chmury. W uszach słyszała świergot ptaków. Miejsce było czarowne i urodziwe.

— Miło mi, że dotarliście na miejsce — powiedział wysoki, starszy mężczyzna o przyjaznej twarzy. Starszy mężczyzna miał siwe włosy i głębokie zmarszczki, które świadczyły o jego doświadczeniu życiowym. Jego oczy jednak błyszczały życzliwością i ciepłem. — Dostałem informację, że spędzicie u mnie cały dzień. Jesteśmy z żoną zachwyceni i zaszczyceni, mogąc was u siebie gościć. Nazywam się Rafael.

Czarodziejskie przygody księga 1. Adeptki Magii. (ZAKOŃCZONE).Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz