Rozdział 21. Najszybsza.

12 7 0
                                    

ANIA PRACOWŁA CIĘZKO TEGO DNIA. Nie spodziewała się, że praca kelnerki sprawi jej tyle trudności. Odkąd przyszła kwadrans po dziewiątej do pracy, cały czas była w ruchu. Z jednej strony cieszyła się. Bo nie miała czasu na rozmyślania o sowich problemach w szkole. Co prawda widziała spojrzenia Karola i właściciela, ale jak dotąd żaden z nich zapytał o rozciętą wargę z czego dziewczyna była zadowolona.

Szła właśnie z taca w strone stolika z numerem pięć, kiedy potknęła się i runęła jak długa. Taca ze szklankami poszybowała w powietrze i z hukiem roztrzaskała się na szarej, sliskiej posadce.

— Hej, nic ci nie jest? — zapytał Karol, pomagając wstać roztrzęsionej Ani.

Jessie uspakajała zdenerwowanych i poirytowanych klientów i pozbierała szkło i tacę. Rzuciła Ani srogie spojrzenie. Szesnastolatkę przeszył dreszcz. Cala drżąc wybiegła z Sali na zaplecze, a po tym wąskim korytarzem do tylnych drzwi. Serce waliło dziewczynie jak oszalałe.

Otarła ze złością łzy. Bezradnie usiadła na trzech schodkach i zakryła twarz w dłoniach.

— Ania nie płacz — usłyszała ciepły glos Karola i poczuła delikatny dotyk na ramieniu. — Przecież nic się nie stało.

Ania rozpłakała się jeszcze bardziej.

— Jestem w tym beznadziejna.

— Nieprawda! — W głosie chłopaka zabrzmiała pewność.

Ania spojrzała na młodego chłopaka zapłakanymi oczami. Karol był r=trzecim synem z czwórki dzieci jakie posiadał. Miał siedemnaście lat. Był piegowaty – jak zresztą jego brat bliżniak – średniego wzrostu. O mysich, krótko ostrzyżonych włosach. Pięknych, piwnych oczach, w których szczerości i niewinności tonęła w tej chwili. Przewyższał dziewczynę o głowę. I było mu znacznie lepiej w eleganckiej koszuli i czarnej kamizelce, niż Ani w czarnej czapce z logiem restauracji, szarej koszulce, czarnym fartuszku i czarnej spódnicy w białą kratę.

— Nie mów tak — burknęła. — Wcale mnie nie znasz. Straszna ze mnie niezdara. I nie nadaję się do tej pracy.

— Przestań — nie przestawał. — Daj sobie czas. To pierwszy taki przypadek. Naprawdę radzisz sobie dobrze.

Ania spojrzała na chłopaka zaskoczona. I uśmiechnęła się nieśmiało.

— I tak ma być — oznajmił widząc uśmiech rozjaśniający twarz dziewczyny. — Wracajmy do pracy!

Wstał i podał dłoń Ania. Ta ze swoją wrodzoną nieśmiałością, zawahała się i delikatnie ujęła

Przez resztę zmiany Ania radziła sobie dobrze. Chociaż nadal czaiła się w dziewczynie obawa. To powoli gasła. W głowie w sercu budziło się ciepło. Ciepło, którego nie znała, ale który jej się podobał.

●●●

Rozmawiały o seansie. O jego wadach i zaletach. Po skończonym filmie, dziewczyny w dobrych humorach szły chodnikiem.

— To co idziemy coś zjeść? — zaproponowała Eryka.

— Jasne, umieram z głodu — zgodziła się znużonym głosem Kasia. — Poza tym muszę posiedzieć w chłodzie.

Kasia miała na sobie spódniczkę, cieliste spodnie i bluzeczkę z długim rękawe,m. Wszystko cienkie jak włos. Włosy przysłoniła niebieską chustę i założyła na nos okulary przeciwsłoneczne. Z torebki powieszonej na lewym ramieniu i wyjęła krem z filtrem. Dokładnie posmarowała sobie twarz i dłonie. Dla Eryki dla odmiany pogoda nadal była zbyt chłodna. Ciemnoskóra przyzwyczajona była do znacznie wyższych temperatur. Była ubrana w skórzaną, jasnoniebieską bluzę z kapturem i czarne spodnie ze srebrnymi elementami. Nerwowo zaciągnęła jasny, lokowany kosmyk za ucho.

Czarodziejskie przygody księga 1. Adeptki Magii. (ZAKOŃCZONE).Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz