Rozdział 23. Nadszedł czas działania. (Część 2. )

12 7 0
                                    

●●●

Zuza wyszła ze szklarni, kiedy dostała wiadomość.

— Od kogo? — spytała Eryka.

— Od Laury, Alex się odezwała — padła odpowiedź.

A'Deadpol natychmiast wykonała połączenie do Marty i kazała się dziewczynom stawić przy jeziorze. Sama z Eryką zrobiła to samo. Czekały na przybycie pozostałych, Zuza dreptała w miejscu. Laura zjawiła się jako ostatnia.

— To gdzie ruszamy? — zapytała Eryka zacierając dłonie.

— Alex pisze, że jej mama i ciotka są w Lesie Garlickim — odpowiedziała natychmiast Laura.

— To ruszamy — zarządziła Marta.

— Laura, Eryka, Kasia i Pająkela — rzuciła Zuzanna stanowczym głosem. Zignorowała na sobie karcący wzrok koleżanki. — Pojedziecie do tego lasu i spotkacie się w nim z Alex, my — wskazała na siebie i Martę udamy się do domu ciotki Alex.

— Po co? — zapytała Marta.

— Powiem ci po drodze — rzuciła pospiesznie. — Powodzenia.

— Wam także — odpowiedziała podekscytowana Kasia.

Po raz pierwszy miała się udać gdzieś zupełnie sama. W sensie bez ochroniarza w postaci Trubinesówny. Miała z tego poczucie zadowolenia. Wreszcie będzie mogła udowodnić iż sama jest też coś warta. Jako dziewczyna, adeptka, a nie tylko księżniczka i przyszła królowa. Co prawda niewiele dziewczyn wiedziało, że Kasia jest następczynią tronu.

Marta natomiast kipiała ze złości. Nie chciała aby księżniczka narażała swoje życie, jednak musiała dochować tajemnicy. Nie mogła zaprotestować. Spojrzeniem wwiercała się w plecy księżniczki, której warkocz sięgał poniżej łopatek. Sama uczesała się dzisiaj w dwie kitki.

Znowu źle spała.

— Co robimy? — zapytała znużona Marta.

— Odwiedzimy dom ciotki — odpowiedziała Zuzanna.

Droga na miejsce zajęła dziewczynom dwie i pół godziny. Na zmianę padało, grzmiało i wychodziło chłodne słońce.

— No i jesteśmy na miejscu — oznajmiła Zuzanna.

Stały na chodniku w domków jednorodzinnych. Zaczął wiać silny i przeszywający wiatr. Niemal w sekundę pogoda diametralnie zmieniła się z niemal pogodnej, w szarą, ciemną i przerażającą. Zuza szczelniej okryła się ciemnym, ciepłym płaszczem z kapturem.

— Pogoda jest dzisiaj paskudna! — krzyknęła Marta. — Co to za dzielnica?

— Dzielnica Berliska — okrzyknęła Zuzanna. — W większości zamieszkana przez magiczne osoby. Ale przewaga jest raczej po stronie czarnej magii.

W powietrzu wyczuwało się nagromadzoną magiczną energię. W przewadze mrocznej, ale przeplatanej także jasna magią.

— Zauważyłam! — krzyknęła Marta starając się pokonać wicher.

Obie nastolatki ruszyły chodnikiem. Mijały domy. Kilkakrotnie przebiegły psy i koty.

Zatrzymały się przed niskim, zółtym domkiem ze spiczastym dachem. Mała posesja z ogródeczkiem i dwoma drzewami. Od chodnika oddzielony wysokim płotem z kamienia i ostrego drutu.

— Jak się dostaniemy do środka? — spytała czarnowłosa kątem oka dostrzegając po drugiej stronie ukryty czarny lotostros.

— Obejdźmy i zobaczymy czy nie da się dostać od tyłu — zaproponowała Zuzanna, kiedy drzwi wejściowe pozostawały zamknięte.

Czarodziejskie przygody księga 1. Adeptki Magii. (ZAKOŃCZONE).Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz