MISJA 2. POŚCIG (Część 2.)

9 7 0
                                    

●●●

Kiedy odzyskała przytomność, zdała sobie sprawę, ze nadal jest związana przez pnącza.

— Biała Syreno! — usłyszała znajomy głos.

Podniosła głowę w stronę głosu. Nic nie widziała. Otaczały ją zielone, ostre pnącza.

— Trzymaj się! — znów usłyszała stłumiony głos.

Wszystko wybuchło ogłuszającym krzykiem. Skrzywiła się i całe jej ciało przeszedł dreszcz bólu. Pnącza zacisnęły się wokół niej coraz bardziej. Nie umiała złapać tchu/ Nagle Martę oślepiło jasne, intensywne światło. Na twarzy poczuła przyjemne ciepło. W następnej sekundzie w polu widzenia, które się zawężało ujrzała znajoma twarz. Zamrugała by widzieć wyraźniej, ale nic to nie dało.

— Trzymaj się! Jestem blisko! — usłyszała ponaglanie, ale jakby z oddali.

Kilka minut później.

Poczuła kilka uderzeń w policzki.

Otworzyła oczy. Nachylał się nad nią Will. Zatroskany, przestraszony. Zobaczyła jak te uczucia zamieniają się w radość. To uczucie rozjaśniło się twarz uczucia.

— Żyjesz! — zawołał z zadowoleniem i radością.

— Chyba tak — wykrztusiła i powoli usiadła. – Dziękuję.

— Nie ma sprawy — rzucił z uśmiechem i podał jej dłoń.

Marta chwyciła się go i wstała na miękkich nogach.

Czarnowłosa rozejrzała się dokoła i ujrzała dżunglę, która falowała.

— Gdzie pozostali? — zapytała Marta popijając wodę z bidonu.

— Starają się obejść te okropne rośliny.

Słońce zaczynało już zachodzić za horyzontem.

Marta wraz z Willem ruszyli w stronę, w której była zlokalizowana pozostała dwójka.

— Wygląda na to, że są niedaleko! — stwierdził chłopak.

— Tak — odpowiedziała dziewczyna. – Daj im znać, że zmierzamy w ich stronę.

— Masz rację — przytaknął Will. – Odbiór, odbiór. \

— Tak, Czerwono Pantero? — usłyszała głos szefa. – Udało ci się wydostać Białą Syrenę?

— Tak, wszystko w porządku — wtrąciła się dziewczyna.

— Zmierzamy w wasza stronę, szefie! — oznajmił Will podekscytowany.

— Dobrze – pokiwał głową szef. — Musicie się pospieszyć. Ściemnia się

Droga zajęła im czterdzieści minut. Kiedy dotarli i połączyli się w jedną grupę, zapanował już praktycznie zmrok. Ostatnie promienie zachodzącego słońca chowały się za horyzont.

— Hej, patrzcie! — zawołała Marta wskazując na wysoką trawę i pnącza.

Rośliny chowały się i kładły na ziemię. Po kilkunastu minutach ujrzeli drugi przed lasu.

— Hej, jest przejście! — zawołał Czerwony Pantera.

— Szef, do statku kontrolującego! — usłyszeli głos szefa. Spojrzeli na niego. – Amanda powiedź nam ile kilometrów ciągnie się ta dzika roślinność? Musimy przejść zanim znów zrobi się nie do przejścia.

— Przyjęłam, ruszajcie. Zaraz podam wam współrzędne — oznajmiła Amanda.

Cała czwórka ruszyła przed siebie. Stąpali ostrożnie, bo zaplątanych korzeniach i linach. Musieli uważać, by się nie potknąć i nie upaść.

Czarodziejskie przygody księga 1. Adeptki Magii. (ZAKOŃCZONE).Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz