Natalie
Siedziałam w jednym miejscu, dotychczas moim ulubionym. Na zielonej trawie, poprzetykanej gdzieniegdzie polnymi kwiatkami, jeśli akurat przez dłuższy okres czasu nie była skoszona.
Czułam się jak na uroczej łące, gdyby nie to, że siedziałam obok kamiennej, pionowej płyty. Z moimi nazwiskiem wyrytym w kamieniu i imieniem mojego taty pod nim.Przychodziłam tutaj codziennie, od dnia kiedy musiałam go zostawić i wrócić sama do naszego domu.
Wcześniej naprawdę uznawałam to niebezpieczne miejsce za dom. Nie bałam się. Nie mieszkałam tam sama. Tata zawsze o mnie dbał.
A ja potem o niego też zadbałam, najlepiej jak mogłam.
Nie poszłam na studia, tylko znalazłam pracę w kawiarni niedaleko. Szukałam każdego możliwego leczenia, nawet gdy lekarze twierdzili, że jest za późno i nic nie da się już zrobić.
Tata czuł, że przegrywa i kazał mi odpuścić, a ja nie potrafiłam sobie wyobrazić, że go nie mam.Zawsze byliśmy tylko ja i on.
Chyba po urodzeniu mnie, moja matka spanikowała i uciekła, przytłoczona. Tata zawsze mówił, że mam nie mieć jej tego za złe, bo ona nigdy nie chciała mieć dzieci. Robiła karierę. Była tancerką, a ja jej to uniemożliwiłam.
Tata był zupełnie inny.
Miał tylko dwadzieścia jeden lat, kiedy się urodziłam i zdecydował się sam mnie wychować, chociaż na pewno był wszystkim przerażony.Tym bardziej nie mogłam się pogodzić z faktem, że zabrano mi go, kiedy był wciąż młody, a ja za bardzo niedojrzała, by sobie poradzić samej.
Nigdy nie mieliśmy dużo pieniędzy. Starczało nam, ale nigdy nie miałam firmowych butów, czy pięknej sukienki na bal absolwentów, jak niektóre dziewczyny. One przypominały księżniczki z Disneya.
Mi to nawet nie było potrzebne do szczęścia. Nie potrzebowałam ładnych błyskotek. Nigdy wcześniej ich nie miałam, więc po co miałabym nagle chcieć i robić przykrość tacie, bo nie mógł spełnić każdego mojego marzenia?Dlatego kiedy w moim życiu pojawił się James, wszystko wywróciło się do góry nogami.
On był z innego świata.
Najpierw tego groźnego, bo byłam mu winna pieniądze. A on ich nie chciał.
Nie miałam zielonego pojęcia, czego taki chłopak ode mnie chce.
Ciężko mi było się przestawić i chcieć go poznać tak, jak on wydawał się mieć ze mną. Ciężko było mu zaufać. Przez to wszystko, co robił.
Ale chyba się nam udało.Znaczny postęp nastąpił na początku lata, kiedy miało miejsce otwarcie klubu w centrum miasta.
Można uznać, że wtedy odpuściłam i pozwoliłam rzeczom potoczyć się bez mojej ingerencji.
Tym sposobem trafiłam do tego miejsca.Lato powoli dobiegało końca. Byliśmy razem od prawie trzech miesięcy i chyba byliśmy szczęśliwi. Ja na pewno, a James miał ze mną tylko jedno zmartwienie.
Moje mieszkanie. Wciąż tam spałam, jeśli akurat Jamesa nie było w mieście. Czasami musiał jechać do brata.
Bardzo mu się to nie podobało. Pozwoliłam mu więc zamontować dwa dodatkowe łańcuchy i zasuwkę w drzwiach, by poczuł się troszeczkę lepiej.
Od dwóch tygodni naciskał na mnie, bym się do niego wprowadziła na dobre. Miałam u niego sporo rzeczy, bo często tam nocowałam, ale nie byłam przekonana do idei mieszkania razem na stałe.
Byliśmy ze sobą krótko. Co z tego, że byłam w nim zakochana na zabój, skoro to wciąż tylko trzy miesiące związku?
Dlatego to była jedyna szpilka między nami, która najczęściej kłuła Jamesa.- Hej, śnieżko. - Z myśli wyrwał mnie nagle jego głos.
Obróciłam głowę i rzeczywiście stał tu. Nade mną. Z mojego miejsca na trawie wydawał się ogromny.
- Co tu robisz? - zapytałam go. Wiedział, że często tu bywam, ale nigdy mnie nie szukał.
Ręce trzymał w kieszeniach czarnych dżinsów, ramion nie miał wyprostowanych jak zawsze. Wyglądał na sponiewieranego.
Wstałam z ziemii, żeby nie patrzeć na niego wysoko w górę. I tak byłam sporo niższa, ale dało się to przeżyć.
CZYTASZ
WYZWOLONY [CZ.2]
Romance+18 Momentami byłem bezradny tak mocno, że ogarniała mnie wściekłość. Nienawidziłem tego uczucia, tak samo jak własnego pochodzenia. Gdyby nie ono, mógłbym się zakochać bez obawy, że wszystko stracę. Cały czas musiałem walczyć. Bez chwili odpoczyn...