34. Musimy się nachlać

2.5K 114 27
                                    

Lay

– Jeśli jeszcze raz spojrzysz na mój tyłek... – zagroziłam, łapiąc spojrzenie Damiena w lustrze.

– Tylko to mi zostało, skoro praktycznie uciekłaś mi z łóżka – fuknął, znowu spuszczając wzrok.

– Spóźnię się. Poza tym jesteś niewyżytym bachorem, wiesz o tym? – zapytałam, odwracając się do niego i łapiąc plecak.

– Mam tego świadomość, ale to wszystko przez ciebie. – Wyszczerzył się i opadł głową na poduszkę. – Idź się uczyć, a ja sobie jeszcze pośpię. – Mrugnął i ułożył się wygodniej, przewracając się na brzuch.

– Nienawidzę cię – wycedziłam.

– Kochasz mnie – poprawił i zamknął oczy, wtulając się w poduszkę. Wyglądał teraz, jak szczęśliwy cherubinek, wylegiwający się na mięciutkiej chmurce.

Wzniosłam oczy ku sufitowi i aż się pomodliłam o cierpliwość, bym wytrzymała z tym durniem resztę życia.
To wciąż było nierealne i piękne jednocześnie.

Po chwili siedziałam w Camaro i odpalałam silnik.
Nawet nie próbowałam wyrzucać Damiena z łóżka. W ciągu trzech nocy spaliśmy tylko po kilka godzin, więc on jeden chciał się chociaż wyspać. Szkoda, że ja też nie mogłam.
Pokręciłam głową, próbując nie myśleć o tym, że leżał w wielkim łóżku, otoczony miękkimi poduszkami, za którymi już tęskniłam.
Wrzuciłam pierwszy bieg i dodałam gazu, ruszając z miejsca.

***

Szłam szkolnym korytarzem, zastanawiając się jak ukryć pierścionek i czy w ogóle powinnam go ukrywać.
Z jednej strony po co?
Z drugiej mogę dzisiaj nie mieć życia.
Ale wiedząc, że mam dzisiaj osiem lekcji, zakrywanie pierścionka byłoby po prostu trudne i niewykonalne w niektórych przypadkach.
Nie było również opcji, by wmówić komuś, że nie jest zaręczynowy.
Wyglądał na taki, a nawet gdyby ktoś uwierzył, to i tak wydawałoby się dziwne to, że w ogóle noszę pierścionek.
A trzeci powód? Wiedziałam, że promieniałam, gdy tylko na niego spojrzałam, wyobrażając sobie jak mój chłopak klęka przede mną, pytając, czy może być mój na zawsze.

Wzruszyłam ramionami na swój umysł, w którym już podjęłam decyzję.
Miałam gdzieś, co te jednostki pomyślą.
Wszyscy uważali, że po Travisie nadal byłam sama, więc zaliczą spore zaskoczenie.
Ale mogłam się założyć, że Tiff już wszystko wszystkim powiedziała.

Weszłam do klasy, gdzie większość osób już siedziała, włącznie z nauczycielem.
Rzuciłam plecak na moją ławkę i usiadłam na krzesełku, posyłając panu Stephanowi uśmiech, gdy na mnie spojrzał.
Mrugnął do mnie i wrócił wzrokiem do papierów na swoim biurku.
Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i zaczęłam szperać w niej bez celu, ignorując wszystkich dookoła.

Jednak kilka minut później usłyszałam cichy chichot i charakterystyczne, irytujące głosy.
Podniosłam głowę znad telefonu i popatrzyłam na siadające za mną dziewczyny, a wśród nich Tiff.

– Cześć, Laynie. – Uśmiechnęła się do mnie najbardziej sukowatym uśmiechem jaki widziałam w życiu. Był po prostu zachwycający. Aż dziwne, że nie padłam trupem przez jego moc.

Uniosłam brwi, czekając na coś.

Bez powodu się do mnie nie odzywała, a po sobotniej nocy tym bardziej.

– Chciałam tylko coś ci powiedzieć i przy okazji cię ostrzec. – W jej oczach coś błysnęło. – Twój chłopak w sobotę przystawiał się do Susan i proponował mi drugą rundę.

– Mhm. – Pokiwałam głową spokojnie, na co zmarszczyła brwi. – Drugą rundę? – dopytałam, doskonale wiedząc o czym mówi.

– Przespaliśmy się na początku grudnia. – Uśmiechnęła się szeroko. – Wiedziałaś, że ma kolczyk w kutasie? – zapytała, a ja miałam ochotę ją uderzyć. – Pewnie jeszcze mu nic nie pokazałaś, więc jak możesz wiedzieć? – Parsknęła śmiechem.

WYZWOLONY [CZ.2] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz