Damien
Z samego rana pojechałem na komisariat.
Chcieliśmy mieć to już z głowy.
Powiem to, czego policja nie chce usłyszeć, kiedy gorączkowo szukają sprawcy i wyjdę stąd, mając totalnie wyrąbane na dalsze śledztwo, które i tak zamkną.Wysiadłem z samochodu i udałem się na posterunek.
Rozprowadzam narkotyki, które tropią od kilku miesięcy i nie mogą znaleźć źródła.
Prawie mieli mojego ojca.A ja wchodzę sobie na teren policji, jakby nigdy nic. Przecież mnie nie wytropią.
Nigdy.
I sprawiało mi to chorą satysfakcję.
Już i tak dostawali wścieku, nie mogąc znaleźć żadnych wskazówek i śladów przy Travisie.Wszedłem przez obrotowe drzwi i podszedłem do biurka.
Policjantka podniosła wzrok znad monitora i obrzuciła mnie uważnym wzrokiem.– Słucham? – odparła powoli.
– Śledcza Starling na mnie czeka – powiedziałem pogodnie, nie wzbudzając niepotrzebnych podejrzeń.
Kobieta odwróciła ode mnie wzrok i wróciła nim do monitora, szukając czegoś.
– Przesłuchanie? – dopytała.
– Tak – odparłem krótko, czekając cierpliwie.
Dokładnie minutę później do biurka podeszła blondynka.
– Damien Collins? – Spojrzała na mnie, tak samo uważnie jak jej koleżanka.
No cóż...nie dziwiłem im się.
Miałem teoretycznie dobre zamiary, ale i tak groźnie wyglądałem. Może nie jak jakiś zbir, ale nie byłem chucherkiem. Plus, nadal potrafiłem kogoś zgorszyć swoimi dziarami. Jestem pewien, że choć babcia Lay mnie lubiła, za każdym razem, gdy mnie widziała, zastanawiała się, czy da się je usunąć z moich rąk.
Skinąłem głową, na co kobieta również sztywno pokiwała swoją.– Starling – przedstawiła się, machając na dwóch policjantów, stojących przy wejściu.
Pięć minut później, lżejszy o telefon, portfel i klucze, usiadłem na metalowym, niewygodnym krześle, naprzeciwko biurka blondynki.
– Lay ma niezły gust. – Uniosła na mnie brwi.
Uśmiechnąłem się.
Oczywiście, że ma.
I co to w ogóle za pytanie? Chciała uśpić czujność, czy jak?– Mam przytaknąć, czy wyjdę na aroganta?
– Wyjdziesz. – Zmrużyła oczy. – A jesteś nim?
– Może trochę – wymamrotałem, świetnie się bawiąc. – Po co mnie tutaj ściągnęłaś? – zapytałem, wyciągając nogi daleko pod jej biurko, prawie dotykając jej butów.
– Jesteś jej narzeczonym. – Odkaszlnęła, patrząc na mnie z wrogością.
Od razu zakładała najgorsze. A może ten wzrok był spowodowany też tym, że swoją postawą pokazywałem, że miałem ochotę i zamiar decydować, o czym będziemy rozmawiać w tym zatęchłym biurze.
– Jestem. – Pokiwałem głową.
– Znałeś Travisa? – zaczynała zadawać odpowiednie pytania.
– Tak.
– Jak bardzo?
– Nachodził Lay, kiedy zerwali. Powiedziałem mu kilka słów i potem przestał.
– Co mu powiedziałeś? – dopytywała.
– Żeby się od niej odwalił. – Przewróciłem oczami. – A co innego miałem mu powiedzieć?
CZYTASZ
WYZWOLONY [CZ.2]
Romantik+18 Momentami byłem bezradny tak mocno, że ogarniała mnie wściekłość. Nienawidziłem tego uczucia, tak samo jak własnego pochodzenia. Gdyby nie ono, mógłbym się zakochać bez obawy, że wszystko stracę. Cały czas musiałem walczyć. Bez chwili odpoczyn...