48. LA - Jestem głodny

1.8K 94 15
                                    

James

Dwa tygodnie później

Przez czternaście dni odhaczyłem kolejne dwa imiona. Został mi tylko Paul, na którego musieliśmy jeszcze trochę poczekać.

I Natalie.

Natalie.
Królewna Śnieżka, która wzięła ode mnie pieniądze, bo jej tata potrzebował leków.

Przez te dwa tygodnie ja i Tripp szukaliśmy o niej dosłownie wszystkiego.
Urodziła się w Los Angeles i mieszka tu cały czas. Przez dziewiętnaście lat nie wyjechała nawet na wakacje do innego stanu.
Sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu.
I nie. Nie nosiła soczewek.
Co nadal mnie dziwiło, bo tak czystych, niebieskich oczu nie widziałem nigdy.

Nawet moja mama takich nie miała.
A byłem święcie przekonany, że to ona miała najpiękniejsze oczy.
Przynajmniej tak wnioskowałem po jej zdjęciach.

Natalie mnie intrygowała. Wystarczyło, że na nią spojrzałem, a doskonale zdawałem sobie sprawę, że ta dziewczyna jest niezwykła.
Tylko jeszcze nie wiedziałem, gdzie w niej szukać tej niezwykłości.
Ale miałem zamiar się dowiedzieć.
A do tego potrzebowałem planu.

Minęły dwa tygodnie, więc mogłem ją znów odwiedzić. Ale nie chciałem jej straszyć.
Tylko wyjść z pewną propozycją.

Kilkanaście minut później podjechałem pod jej blok. Nie mieściło mi się w głowie, bym miał tu mieszkać. Wszedłem na chodnik, kopiąc po drodze jakąś puszkę po piwie.
Na krzakach obok budynku wisiała nawet zużyta prezerwatywa.
Ja pierdolę, gdzie ja trafiłem i gdzie trafiła ona?
Otworzyłem zniszczone i obdrapane z farby drzwi wejściowe, i wszedłem na klatkę schodową, z której znowu wydostawał się ten fetor.
Miałem ochotę zapukać do losowych drzwi i zapytać, czy nie mają ciała ukrytego w wersalce.

Szybko znalazłem się na drugim piętrze i zapukałem do jej drzwi.
Odczekałem chwilę, aż rozległ się szczęk zamka i drzwi uchyliły się tak jak ostatnio.
Ciemna głowa wychyliła się zza nich i spojrzały na mnie lazurowe oczy.
Widziałem, jak ostrożna mina ustępuje miejsca przestraszonej.
Oczywiście, że się ciebie bała, James. Czego ty się niby spodziewałeś? To, że ty wiedziałeś, jakie masz plany nie sprawiało, że ona też je znała.
W myślach przewróciłem oczami na swoje rewelacje.
A Natalie nadal patrzyła na mnie, czekając na to, co zrobię.

- Jak leci, królewno? - zagadnąłem z uśmiechem, na co zmarszczyła brwi, zapewne zdziwiona moim miłym głosem. - Mogę wejść? - Uniosłem na nią lewą brew. Lekko się zaczerwieniła, co na jej bladej twarzyczce łatwo było zauważyć.

- N-nie wiem - odparła niepewnie.

Niepewnie, bo miałem prawie dwa metry i ważyłem dwa razy tyle, co ona. Miałem zawsze groźny wyraz twarzy i czysto teoretycznie byłem jej koszmarem.
Czego się spodziewałem? Że otworzy szeroko drzwi, z równie szerokim uśmiechem?

- Spokojnie, nic ci nie zrobię - dodałem, by ją choć trochę uspokoić.

Nadal nie była do końca przekonana, kto by był? Ale po chwili otworzyła drzwi szerzej i odsunęła się, bym mógł wejść.
Minąłem ją i wszedłem do niewielkiego korytarza. Na wprost drzwi wejściowych znajdowała się kuchnia, a na lewo od małego aneksu stała kanapa i mały telewizor.
Przy ścianie ustawiony był wysoki regał na książki, który ledwo już je mieścił.
Na prawo były drzwi, zapewne od łazienki i następne zaraz obok, więc pewnie sypialnia.

Natalie minęła mnie i poszła do saloniku.
Usiadła na fotelu, ustawionego na skos od kanapy.

- Usiądź. - Wskazała na kanapę. Lekko się uśmiechnąłem.

WYZWOLONY [CZ.2] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz