James
- Gdzie są te dokumenty? - zapytałem kolejny raz, przestraszonego na śmierć Trippa.
- Muszą tam być, szefie - odparł i podszedł do mnie, przerzucając razem ze mną sterty teczek i segregatorów.
- Widzisz? Nie ma - powiedziałem po kilku następnych minutach. - Kurwa, nóżek dostały. - Przeczesałem włosy ręką i westchnąłem ciężko, patrząc na ten burdel.
- Posprzątam - odparł szybko chłopak i chwycił pierwszą teczkę z brzegu.
- Zostaw to, do cholery. Muszę ją znaleźć - warknąłem i znowu wsadziłem ręce w stertę teczek, szukając czarnej, z plamą na zgięciu. Nie wykluczam, że była to krew.
- To... - zawiesił się. - Co mam robić?
- Przynieś mi kawę - wymamrotałem, nie patrząc na niego.
- To już trzecia dzisiaj - odezwał się, nie wiem po co.
Powoli się do niego odwróciłem, na co znowu miał niemrawą minę.
- Jebie mnie to. Trzecią kawę poproszę.
- Jasne - rzucił i wybiegł z mojego biura.
- Japitolę. - Przewróciłem oczami i wróciłem do szukania.
Które nic nie daje.
Akurat ona musiała się gdzieś zawieruszyć.Dwadzieścia minut później nadal jej nie ma. I mojej kawy też.
Wstałem z podłogi i otworzyłem drzwi od biura, wychodząc na ciemny korytarz.
Z mojego salonu dobiegały dwa męskie głosy, które sprawiały, że zaczynała mnie boleć głowa.- O czym tak plotkujecie, panienki? Jak zrobić moją kawę? - zapytałem, stając w przejściu.
- Zapomniałem! - zawołał Tripp i pobiegł do kuchni i gdyby nie to, że było tu sterylnie, jak w klinice, to by się za nim kurzyło.
- Co tu robisz? - rzuciłem do Gavina, który nadal stał w salonie, między kanapą a śmiesznie drogim stolikiem. - Powinieneś go śledzić.
- Zgubiliśmy go - wypalił i skrzywił się, widząc moją minę.
- Zgubiliśmy? - powtórzyłem.
- Ciągle próbujemy namierzyć jego komórkę, ale jest słaby sygnał. Nadajnik też nie działa.
- Wyrwał go sobie? - Podniosłem głos. - Masz go znaleźć.
- Nie mógł go sobie wyrwać, szefie - powiedział, a ja miałem ochotę się roześmiać.
- No nie pierdol - prychnąłem. - Naprawdę potrzebuję Liama, on przynajmniej ogarnia, jak brzmi mój sarkazm. - Gavin zmarszczył brwi na to imię.
Ta, mistrz wśród nich. Jest od nich wszystkich lepszy we wszystkim i jak tu nie mieć z nim problemu?
- Jeśli go dzisiaj nie znajdziesz, zawieszę cię na haku do góry nogami, na całą noc - skwitowałem i odwróciłem się, idąc do biura.
- Szefie! - sapnął za mną Tripp. - Kawa - dyszał, gdy podawał mi mój kubek z pingwinkiem.
- Pomóż Gavinowi - odparłem jeszcze i znowu zamknąłem się w biurze z teczkami.
***
Dziesięć minut później rozległo się pukanie do drzwi, a ja miałem ochotę rzucić w nie segregatorem i nawrzeszczeć na tego, kto jest za nimi, niczym sfrustrowany bachor.
Drzwi otworzyły się sekundę później, a do środka weszła Ashley.
Ubrana w skórzany gorset i legginsy. Na nogach miała czarne szpilki, które niezwykle je wydłużyły.
CZYTASZ
WYZWOLONY [CZ.2]
Romantizm+18 Momentami byłem bezradny tak mocno, że ogarniała mnie wściekłość. Nienawidziłem tego uczucia, tak samo jak własnego pochodzenia. Gdyby nie ono, mógłbym się zakochać bez obawy, że wszystko stracę. Cały czas musiałem walczyć. Bez chwili odpoczyn...