James
Nie mogłem na nich patrzeć.
Nigdy nie czułem zazdrości, bo od dawna nie było w moim życiu nikogo, na kim by mi zależało tak jak na niej.
Patrzenie na mojego brata, który głupiał przy niej za każdym razem było męczące i szczerze mówiąc, dołujące.
Miał ją tak, jak ja nigdy nie będę miał.
I mimo tego, że cieszyłem się, bo Damien był szczęśliwy, to nie mogłem wyłączyć swoich uczuć do tej dziewczyny. Głupkowato się zauroczyłem i nie mogłem przestać.Cały dzień ukrywałem się w gabinecie, tak naprawdę wykonując przy okazji swoją pracę.
Nasza lista nadal miała sporo nazwisk. Victor pożyczał pieniądze ludziom z różnym stanów, przemycał i rozprowadzał heroinę oraz handlował nielegalną bronią.
Z uwagi na to, że byliśmy przygotowywani do ról egzekutorów, potrafiących bawić się i zabijać z dowolnej broni, nie musieliśmy się zajmować w mafii czymkolwiek innym niż lista.
Byliśmy ich szefami, więc tym bardziej było łatwiej to wszystko ogarnąć.
Jednak kiedy lista się skończy, trzeba będzie zastopować dragi, a więcej zainwestować w walki.Jakoś popołudniu drzwi do gabinetu się otworzyły, a do środka wszedł D.
Siedziałem za biurkiem zawalonym teczkami. Uniosłem na niego wzrok, kiedy nadal nic nie mówił.– Mills? – zapytał tylko.
To było nazwisko przy numerze osiem. Dzisiaj miałem zamiar ściągnąć go do siebie i zmobilizować do szybszego skombinowania pieniędzy.
Przedłużał wszystko w nieskończoność, więc musiałem coś z tym zrobić.– Yhm – przytaknąłem.
– Jadę z Lay do Charlesa. Będziemy przed północą – dodał i odwrócił się w stronę wyjścia.
– Jasne – mruknąłem i wróciłem wzrokiem do papierów.
Wysoki blondyn z brązowymi oczami. Pieniądze pożyczył na dragi, bo już mu nie starczało. Mieszkał na wschód od Bakersfield.
Sięgnąłem po swojego smartfona i wybrałem numer do Liama.
Odczekałem dwa sygnały, aż odebrał.– Co tam? – zaczął.
– Namierz Millsa z numerem osiem. Mamy jego numer i adres. Powiedz mu, że widzimy się za godzinę w Gloom.
– Jasne – powiedział Liam, zanim wcisnąłem czerwoną słuchawkę.
***
Słysząc po kilku minutach trzask drzwi frontowych, żeby zająć myśli czymś innym niż myślenie o nich razem i zjadającej mnie od tego zazdrości oraz poczucia winy, postanowiłem wybrać narzędzia, którymi dzisiaj będę się bawił.
Broń zajmowała ponad połowę jednej ściany, więc gdy stanąłem przed nią, miałem przed oczami rzędy pistoletów, karabinów, noży, maczet, nożyków do rzucania, różnej grubości lin, zapas amunicji i snajperki, zawieszone najwyżej i robiące największe wrażenie.
Nie miałem zamiaru go zabijać, więc broń palna odpadała.
Zabrałem i schowałem za pasek cztery czarne noże do rzucania oraz jeden większy do robienia nacięć.
Liam i Dante zawsze mieli przy sobie broń, więc ja nie potrzebowałem.Kilka minut później, gdy wychodziłem z loftu, idąc w stronę klubu, rozdzwonił się mój telefon.
– Czekam w piwnicach, szefie – zaczął Dante. – Liam będzie z ósemką za kilkanaście minut.
– Doskonale – odparłem. – Zaraz będę, niech bramkarze już nikogo nie wpuszczają.
– Już do nich idę – powiedział, a ja od razu po tym się rozłączyłem.
CZYTASZ
WYZWOLONY [CZ.2]
Romantizm+18 Momentami byłem bezradny tak mocno, że ogarniała mnie wściekłość. Nienawidziłem tego uczucia, tak samo jak własnego pochodzenia. Gdyby nie ono, mógłbym się zakochać bez obawy, że wszystko stracę. Cały czas musiałem walczyć. Bez chwili odpoczyn...