45. Chyba umieram i widzę aniołki

2K 99 3
                                    

Zed

Dwa tygodnie później

- Stary, musisz mi pomóc. - Nie byłem pewien, ale chyba podobne słowa wydarły się ze mnie już jakiś czas temu. I również były skierowane do mojego kuzyna.

- Nie mam czasu, muszę wrócić do domu i ogarnąć się na bal - urwał krótko, aż zacisnąłem zęby.

Wciąż byliśmy w studio, ale skończyliśmy z klientami na dziś. Była sobota, a nasze dziewczyny miały o szóstej bal absolwentów.
Spojrzałem na zegarek i mruknąłem przekleństwo pod nosem na widok godziny.
Była dopiero czwarta.

- A ty co? Jedziesz jeszcze na makijaż, że się nie wyrobisz? Idę na ten sam bal, kretynie - wypaliłem, zbierając swoje pierdoły. Przy mojej szafce leżała jakaś koszulka, którą już powinienem zabrać do domu i wyprać.

Damien skrzyżował ramiona na klacie, jakby próbował mnie wystraszyć. Nie w tym życiu, miałem takie same bary.

- Nauczyłeś się tego rozczarowanego spojrzenia od Lay? - Uniosłem brew, drocząc się z nim nieustannie.

On też uniósł brew.

- Nie mam jak, bo Lay nigdy nie jest rozczarowana. - Och, sam wdepnąłem w tę pułapkę. Niech mu będzie.

- A skoro o rozczarowaniu mowa... - zacząłem niepewnie, nagle tracąc werwę do rozmowy, skoro nie mogłem się już dłużej z niego wyśmiewać.

Kurde, a jeśli teraz mi nie pomoże w ramach mini zemsty?

- Ruda nie miała orgazmu? - wypalił swobodnie, a ja aż się zapowietrzyłem, z powrotem rzucając koszulkę na ziemię.

- No wiesz co? - burknąłem z pretensją.

Popatrzył wymownie na koszulkę, jakby mówiła mu, że jej właściciel jest dzieciuchem i ma dać sobie spokój, bo ona już to zrobiła.
Znaczy, nie odbiegajmy od tematu. Koszulki nie porozumiewają się w myślach z Damienem. Koszulki nie mają myśli, na Boga!

- Ostatnio przypadkiem podsłyszałem rozmowę Ri i Lay. - Odchrząknąłem, a Damien wreszcie skupił na mnie uwagę. Wyglądał na zaintrygowanego. - Nie chciałem im przerywać, ale nie chciałem też odchodzić, skoro już przyjechałem, więc zaczekałem...

- Przy drzwiach i wszystko słysząc? - dokończył chłopak, a ja zacisnąłem usta, bo nie miałem nic na swoją obronę.

- Może - stwierdziłem, poddając się.

- I o czym gadały? - dopytał z grzeczności.

- O seksie - wypaliłem, czerwieniejąc na twarzy. Te słowa sprawiły, że znów Damien nadstawił uszu. Nie dosłownie oczywiście. To by było akurat zabawne. - Rina powiedziała Lay, że jej zazdrości i chce to już zrobić - dodałem.

- No to masz problem z głowy. - Wzruszył ramionami, czyszcząc szafkę, bo w pewnym momencie pracy rozlał się tusz. Niezdara.

- Wcale nie - prychnąłem. - Jestem przez to jeszcze bardziej zestresowany.

- Zed. - Westchnął chłopak przeciągle i usiadł na swoim fotelu. Okręcił się na nim, jak bachor i spojrzał na mnie wreszcie. - To nie jest fizyka kwantowa, do cholery. To tylko seks.

- Boję się - przyznałem niepewnie. - Ostatnio byłeś milszy - dodałem ciszej, też siadając na fotelu przy swoim stanowisku.

- Po prostu za dużo o tym myślisz. Robiliście już coś, jak ci radziliśmy z Jamesem?

- Tak - mruknąłem markotnie. - Było dobrze. Ale tylko się ocieraliśmy - powiedziałem.

- Lepsze to niż nic - wypalił. - A teraz mnie posłuchaj, do diabła i więcej się nie zamartwiaj. - Pochylił się w moją stronę. - Skoro dziewczyny gadają o seksie, to znaczy, że pewnie jest bardziej zaciekawiona, niż przestraszona. Więc ty też taki bądź. Przecież nie zrobisz jej krzywdy. Bez przesady.

WYZWOLONY [CZ.2] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz