18. Tylko nie panikuj

2K 114 7
                                    

Lay

Od dwóch dni nie widziałam się z Damienem. Z tego co słyszałam od Zeda, nocami przesiadywał w kasynach, sprawdzając listę, która nadal była nieskończona, szukając pozostałych dłużników.
Nie pisałam do niego, ani nie dzwoniłam.
Tęskniłam od momentu, kiedy wyszedł razem z Jamesem, ale nie byłam pewna, czy dam radę się z nim widzieć.
Naprawdę tęskniłam. To nie tak, że wraz z tymi wydarzeniami przestałam czuć. Bardzo chciałam, by wszystko wróciło do normy. Wszystko, czyli moje uczucia, które za mocno bulgotały w towarzystwie Damiena.
Chciałam wrócić do tego, co było. Bez całej tej otoczki niebezpieczeństwa, a teraz i rządzenia półświatkiem. Damien był moim chłopakiem, który nie mógł być zwykłym chłopcem. Nawet teraz, tylko przy mnie.
Dlatego tęskniłam i miałam ogromną nadzieję, że wrócimy do siebie i będzie jak dawniej. Swobodnie, słodko i tak, by bez wątpliwości wiedzieć, że wciąż otacza nas nasza więź.

Nie wiedziałam, czy to na pewno możliwe, ale będę do tego dążyć. I powinnam zacząć ten proces od siebie samej. Nie mogłam go odpychać, bo sama przez to cierpiałam. Chciałam z powrotem nasz związek. Nawet jeśli od dziś umawiałam się z dojrzalszą wersją mojego Damiena.

Dzisiaj wracała moja mama i Charlie, więc będę musiała jakoś wyjaśnić jego nieobecność w domu.
Zbliżała się już godzina ich przyjazdu, więc siedziałam na kanapie w towarzystwie psiaka, który z zainteresowaniem popatrywał to na telewizor, to na mnie.

Rina przyszła wczoraj popołudniu, tak jak obiecała.
Wyjaśniłam jej, kim jest James i co będą robić w związku z tym, że teraz to oni są przywódcami mafii.

– Ri, nigdy nic o nich nie mów – ostrzegłam ją. – Nie działają pod swoimi imionami. Więc jeśli ktoś coś usłyszy i połączy fakty, możemy mieć kłopoty. Duże. – Skrzywiłam się.

– Nie powiem – odparła. – Ale nadal nie mogę przetrawić tego, że zachowuje się jak dupek, po tym co ci się stało – fuknęła.

– Ma dużo na głowie – mruknęłam. – I nie zachowuje się, jak dupek.

– A ty wciąż go bronisz! – sapnęła ze złością.

– Nie bronię – zaprzeczyłam. – Sama trzymam go na dystans, dopóki czuję się okropnie sama ze sobą. Nie chcę, żeby znów patrzył na te siniaki i widział wszystko, co mogło mi się dziać. Nie naciska, bo nie chce mnie jeszcze mocniej skrzywdzić.

– Aha. – Odetchnęła. – Jest twoim chłopakiem, podobno cię kocha. Kto zostawia swoją dziewczynę, która przez pojebane układy zostaje porwana i skrzywdzona? A, no tak, Damien.

– Przestań – syknęłam. – Sama mu kazałam mnie zostawić. Porozmawiam z nim. Jak to przejdzie.

– Przejdzie, jak przemówisz mu do rozumu. – Wstała z kanapy. – Dlaczego nagle się taki stał? Z tego co mi mówiłaś, to nie chciał brać w tym udziału. Ten skurwiel nie żyje. Mógł zostawić z tym wszystkim Jamesa i mieć spokój. – Wzruszyłam ramionami na jej teorię.

Prawda była taka, że ja również się dziwiłam.

– Victor wspominał tylko, że będziemy bezpieczniejsi, gdy on nie odejdzie z mafii. Tyler go nie wyda, ale dlaczego akurat będzie milczeć, kiedy Damien będzie nadal w tym bagnie?

– Cholera ich wszystkich wie – wymruczała, patrząc w przestrzeń, zastanawiając się. – Muszę lecieć, skarbie. – Uśmiechnęła się do mnie po chwili. – Trzymaj się i pamiętaj, żeby z nim porozmawiać. – Pomachała mi i zniknęła w korytarzu.

Wspomnienie tej rozmowy rozmyło się, gdy usłyszałam szczęk klucza, obracanego w zamku, a następnie szelesty i stukot obcasów.
Wdech i wydech.
Dam sobie radę.

WYZWOLONY [CZ.2] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz