Lay
Kilka dni po Nowym Roku nadal przesiadywałam w lofcie.
Z niego miałam o wiele bliżej do szkoły, więc korzystałam z tego, póki mama się za mną nie stęskni.
Oczywiście moja ulubiona pora dnia, czyli poranek, kiedy musiałam wstać o siódmej, w końcu nadeszła po jakże ciężkiej nocy. Spałam tylko cztery godziny, bo Damienowi zebrało się na amory i nie chciał, żebym szła spać. Ale o seksie nie było mowy. Uparł się, że nie i tyle.- Możesz mnie puścić? - fuknęłam, gdy kolejny raz przygniótł mnie ramieniem, a dobrze wiedziałam, że też już nie śpi.
- Nie - mruknął.
Prychnęłam obruszona, znowu chwytając jego ramię i próbując je od siebie odkleić.
- Nie możesz poleżeć jeszcze pięć minut? - wymamrotał, podnosząc głowę z mojego ramienia i obsypując mój policzek pocałunkami.
Gdyby nie to, że miałam dzisiaj boski humor, tak, to ironia, to bym została i dała się znowu tulić, ale nie miałam najmniejszej ochoty.
Tym bardziej, że właśnie poczułam coś, co mnie dobiło.- Puść mnie, Damien - spróbowałam znowu, gotowa nim rzucić, jeśli ze mnie nie zejdzie.
Dobra...nie podniosłabym go nawet na centymetr, ale nikt mi nie zabroni myśleć, że jednak mogłabym.
- Jędza - fuknął. - W nocy miałaś lepszy humor.
- W nocy byłam napalona i nic nie chciałeś z tym zrobić - warknęłam. - A teraz dostałam okres, na który tak niecierpliwie czekałeś. - Uśmiechnęłam się sztucznie i czekałam, aż mnie puści.
Odsunął się bez słowa.
Wreszcie.
Wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki, zanim pojawiła mi się plama na majtkach.Dopiero piętnaście minut później siedziałam w kuchni i piłam gorącą czekoladę.
Damien siedział obok mnie. Bez proszenia jego dłoń wylądowała na moich plecach i lekko uciskała, za co byłam gotowa go wycałować. Okres był mistrzem psucia mi humoru i przyprawiania mnie o liczne skurcze i bóle, ale jedynym plusem, który mnie rozczulał za każdym razem, była troska Damiena o to, żebym aż tak nie cierpiała.
Dobra, co ja gadam, on po prostu nie chciał być na linii ognia, kiedy bym już nie wytrzymała i zaczęła warczeć na wszystko i wszystkich. Dlatego starał się sprawić, że choć przez pięć minut ból nie będzie mnie atakował z każdej strony.
Zauważyłam jak nagle się spiął, gdy spojrzał na kubek, który trzymałam w dłoni. To był kubek z małym pingwinkiem. Zwierzak pojawiał się, gdy wlano do naczynia coś gorącego. Był absolutnie uroczy i miałam ochotę go sobie przywłaszczyć.- To jest kubek Jamesa - powiedział.
- Może wziąć inny. - Ziewnęłam i upiłam łyk czekolady, która dziś rano była jednym z lekarstw. No i tyle z przywłaszczania kubka.
- Nie, mówię poważnie - naciskał, próbując się nie śmiać. - On bardzo lubi ten kubek.
- To nic - wymamrotałam. - Przecież śpi.
- Czy ty używasz mojego kubka?
Damien odwrócił głowę i spojrzał w prawo, teraz już nie mogąc zapanować nad śmiechem, gdy zobaczył Jamesa, stojącego przy wejściu do kuchni.
- Na litość boską - jęknęłam. - Czy my cię niechcący wezwaliśmy? Bardzo przepraszamy.
Jego spojrzenie stwardniało.
- Mało masz kubków w szafce? - fuknął.
Uśmiechnęłam się niewinnie.
- Mało.
CZYTASZ
WYZWOLONY [CZ.2]
Romance+18 Momentami byłem bezradny tak mocno, że ogarniała mnie wściekłość. Nienawidziłem tego uczucia, tak samo jak własnego pochodzenia. Gdyby nie ono, mógłbym się zakochać bez obawy, że wszystko stracę. Cały czas musiałem walczyć. Bez chwili odpoczyn...