2019
James
- James. - Usłyszałem swojego ojca, jak tylko wszedłem za Damienem do biura, w którym niejednokrotnie dostałem.
- Victor. - Odpłaciłem się tym samym, choć mój ton brzmiał oschle, a jego jakby była w nim nadzieja.
- Damien - wtrącił sarkastycznie brat, przewracając oczami. - Skoro powitanie mamy za sobą, powiedz nam w końcu, co mamy takiego robić. - Skrzyżował ramiona na piersi i wbił wzrok w naszego ojca.
- Zaczyna mi się nudzić. Nie mamy nic dużego do roboty, a pora, by James wrócił do domu. - Spojrzał na mnie z miną, której nie mogłem do końca odczytać.
Był poważny, ale nie patrzył na mnie z pogardą lub nienawiścią, jak kiedyś.- Jesienią wracam do Nowego Jorku - skwitowałem.
Nie miałem zamiaru narazie rzucać studiów. Już wystarczająco dużo mi zabrał.
- Jak sobie chcesz. - Westchnął, na co uniosłem brwi.
Cholera, żadnego krzyku, warczenia i kpiny?
- Ciężko pracujecie, więc przyda wam się chwila przerwy. - Sięgnął i otworzył szufladę w czarnym biurku. - Trent ma już na oku matkę tej dziewczyny. - Otworzył cienką teczkę, w której była tylko jedna kartka. Podstawowe informacje, typu adres, nazwisko i numer ubezpieczenia. - Chciałbym, żebyście zbierali o niej informacje. Wiedzieli, czym jeździ, do jakiej szkoły chodzi, co robi po niej. Wszystko.
- Po co? - prychnął D.
- Ostatnio widziałem Charlesa z jej matką. - Uśmiechnął się w ten okropny sposób. - Być może coś z tego się rozwija, więc chcę wiedzieć, co to za ślicznotki.
Pojebany.
No pojebany.- Sami narzekacie, że wiecznie tylko wy dbacie o interes, z czym się nie zgodzę. Więc daję wam chwilę wytchnienia. Dla was to będzie zabawa. Weźcie auta, które nie rzucają się w oczy. - Czyli nici z mojego Porsche i Jaguara Damiena. - I miejcie ją na oku. Ta teczka ma być tak gruba, że nie wcisnę jej do szuflady, rozumiecie? - Przesunął teczkę w naszą stronę.
- To w Bakersfield - mruknął Damien, gdy tylko wyszliśmy z biura. - Trzeba sprawdzić loft, skoro będziesz tam przesiadywał jakiś czas.
- Musimy szybko to ogarnąć. Nie mam zamiaru bawić się w kotka i myszkę z jakąś cizią - burknąłem. - Wracaj Jaguarem do Charlesa, a ja wezmę któregoś SUVa i przyjadę do miasta. - Westchnąłem. - Wystalkuj ją na instagramie i jutro możemy zacząć. Podjadę po ciebie.
***
- Ileż mogą trwać lekcje? - warknąłem, siedząc w samochodzie.
Fotel odsunąłem maksymalnie do tyłu i opychałem się żelkami, które skitrałem przed Damienem. Zawsze mi je wyjadał.
Teraz siedział obok mnie na miejscu pasażera i wgapiał się w dom tej dziewczyny, albo we własny telefon.
Zaparkowałem przy chodniku, kilkanaście metrów od budynku.
Chyba nikogo w nim nie było, bo nigdzie nie stał żaden samochód. Garaż był otwarty, ale całkowicie pusty.- Jest szesnasta, na pewno już nie ma lekcji - mruknął Damien, opierając głowę o boczną szybę.
Nagle uniósł głowę i spojrzał na wprost, unosząc brwi.
Zostawiłem swoje żelki w spokoju i również spojrzałem.
Mimo włączonego radia i wyjącego z niego Justina Timberlaka, doskonale słyszałem ogłuszający ryk.
Ściszyłem radio i otworzyłem okno, by lepiej wszystko słyszeć, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Nagle w ulicę skręciło błękitne Camaro, wyglądające jakby dopiero co wyjechało z salonu.
Silnik ryczał jak pojebany, a ja patrzyłem wciąż z ciekawością.
Nagle auto z impetem wjechało na podjazd i zahamowało przed garażem.
Trochę wycofało, robiąc miejsce, by drugie auto mogło wjechać do środka.
Kilka sekund po tym, jak silnik przestał mruczeć, drzwi otworzyły się i wyszła z niego dziewczyna.
CZYTASZ
WYZWOLONY [CZ.2]
Romance+18 Momentami byłem bezradny tak mocno, że ogarniała mnie wściekłość. Nienawidziłem tego uczucia, tak samo jak własnego pochodzenia. Gdyby nie ono, mógłbym się zakochać bez obawy, że wszystko stracę. Cały czas musiałem walczyć. Bez chwili odpoczyn...