52. LA - Nie wiem, co robię, Liam

1.4K 91 28
                                    

James

- Mogłem ci pomóc, Nat - marudziłem, gdy dziewczyna wyszła z bloku, jak tylko podjechałem Mustangiem.

Opuściłem szybę do samego końca, by zobaczyła, że to ja.

- A już się bałam, że to jakiś mafioz i gangster - parsknęła, kiedy była już bliżej auta i pochyliła się, by spojrzeć na mnie przez okno.

- No co ty. - Przewróciłem oczami i kiwnąłem głową na jej czarną torebkę. - Tylko to?

- Mhm.

- Rzucimy to na kanapę z tyłu. Wsiadaj.

Skinęła głową i obeszła samochód.
Otworzyłem jej drzwi od środka i poczekałem, aż wsiądzie.
Chwilę jechaliśmy w komfortowej ciszy, którą zdecydowałem się przerwać.

- Nie mówiłem ci wcześniej - zacząłem. - Ale jutro jest otwarcie mojego klubu w centrum.

Teraz odwróciła się do mnie całkiem, pomimo zapiętego pasa i patrzyła uważnie, czekając na moje dalsze słowa.

- Chciałbym, żebyś poszła tam ze mną, Nat - powiedziałem, patrząc na drogę.

- Okeej - odparła przeciągle i powoli. - Z chęcią pójdę, ale chyba mam problem - dodała niechętnie.

- Jaki? - Oderwałem wzrok od drogi i skupiłem się na niej.

Boże, była piękna.
Czarne włosy zaplotła w warkocz, który opadał jej na lewe ramię. Nie miała ani grama tego ustroństwa na twarzy i wyglądała z tym ślicznie.

- Chyba nie mam ubrań na taką okazję - oznajmiła w końcu. - Nie chodzę na imprezy, więc...

- To nie problem. - Wzruszyłem ramionami.

- Mogę się ubrać w koszulkę i jeansy? - zapytała zupełnie serio.

- Jak dla mnie możesz nawet przyjść w stroju kąpielowym.

- James - upomniała mnie.

Upomniała mnie.
Chryste, do czego to doszło i dlaczego mi to odpowiada?

- Możemy jutro pojechać na zakupy - skwitowałem.

- Wykluczone. - Skrzyżowała ręce na piersi. - Nie będziesz wydawać na mnie pieniędzy.

- Nat. - Tym razem to ja ją upomniałem.

- Nie. - Westchnęła.

- Pogadamy o tym w domu. - Zacisnąłem szczękę, nie mówiąc już nic więcej.

***

Otworzyłem dwuskrzydłowe drzwi od mojego apartamentu i puściłem Natalie przodem.
Szła długim korytarzem, który był połączony z jadalnią i dużym salonem.

- Wow - szepnęła i zostawiła torebkę na czarnej komodzie.

Podeszła do dużej kanapy i rozglądała się po rozległym pomieszczeniu.

- Dużo...miejsca - stwierdziła po namyśle.

- To było ojca. Moje mieszkanie w Bakersfield jest mniejsze - wyjaśniłem. - Pokażę ci twój pokój.

- Mam tu nawet pokój?

- No chyba, że chcesz spać ze mną. - Uśmiechnąłem się lekko.

- Może lepiej nie - mruknęła i podążyła za mną.

Otworzyłem drzwi do pokoju, który sąsiadował z moją sypialnią.

WYZWOLONY [CZ.2] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz