James
- Mogłem ci pomóc, Nat - marudziłem, gdy dziewczyna wyszła z bloku, jak tylko podjechałem Mustangiem.
Opuściłem szybę do samego końca, by zobaczyła, że to ja.
- A już się bałam, że to jakiś mafioz i gangster - parsknęła, kiedy była już bliżej auta i pochyliła się, by spojrzeć na mnie przez okno.
- No co ty. - Przewróciłem oczami i kiwnąłem głową na jej czarną torebkę. - Tylko to?
- Mhm.
- Rzucimy to na kanapę z tyłu. Wsiadaj.
Skinęła głową i obeszła samochód.
Otworzyłem jej drzwi od środka i poczekałem, aż wsiądzie.
Chwilę jechaliśmy w komfortowej ciszy, którą zdecydowałem się przerwać.- Nie mówiłem ci wcześniej - zacząłem. - Ale jutro jest otwarcie mojego klubu w centrum.
Teraz odwróciła się do mnie całkiem, pomimo zapiętego pasa i patrzyła uważnie, czekając na moje dalsze słowa.
- Chciałbym, żebyś poszła tam ze mną, Nat - powiedziałem, patrząc na drogę.
- Okeej - odparła przeciągle i powoli. - Z chęcią pójdę, ale chyba mam problem - dodała niechętnie.
- Jaki? - Oderwałem wzrok od drogi i skupiłem się na niej.
Boże, była piękna.
Czarne włosy zaplotła w warkocz, który opadał jej na lewe ramię. Nie miała ani grama tego ustroństwa na twarzy i wyglądała z tym ślicznie.- Chyba nie mam ubrań na taką okazję - oznajmiła w końcu. - Nie chodzę na imprezy, więc...
- To nie problem. - Wzruszyłem ramionami.
- Mogę się ubrać w koszulkę i jeansy? - zapytała zupełnie serio.
- Jak dla mnie możesz nawet przyjść w stroju kąpielowym.
- James - upomniała mnie.
Upomniała mnie.
Chryste, do czego to doszło i dlaczego mi to odpowiada?- Możemy jutro pojechać na zakupy - skwitowałem.
- Wykluczone. - Skrzyżowała ręce na piersi. - Nie będziesz wydawać na mnie pieniędzy.
- Nat. - Tym razem to ja ją upomniałem.
- Nie. - Westchnęła.
- Pogadamy o tym w domu. - Zacisnąłem szczękę, nie mówiąc już nic więcej.
***
Otworzyłem dwuskrzydłowe drzwi od mojego apartamentu i puściłem Natalie przodem.
Szła długim korytarzem, który był połączony z jadalnią i dużym salonem.- Wow - szepnęła i zostawiła torebkę na czarnej komodzie.
Podeszła do dużej kanapy i rozglądała się po rozległym pomieszczeniu.
- Dużo...miejsca - stwierdziła po namyśle.
- To było ojca. Moje mieszkanie w Bakersfield jest mniejsze - wyjaśniłem. - Pokażę ci twój pokój.
- Mam tu nawet pokój?
- No chyba, że chcesz spać ze mną. - Uśmiechnąłem się lekko.
- Może lepiej nie - mruknęła i podążyła za mną.
Otworzyłem drzwi do pokoju, który sąsiadował z moją sypialnią.
CZYTASZ
WYZWOLONY [CZ.2]
Romance+18 Momentami byłem bezradny tak mocno, że ogarniała mnie wściekłość. Nienawidziłem tego uczucia, tak samo jak własnego pochodzenia. Gdyby nie ono, mógłbym się zakochać bez obawy, że wszystko stracę. Cały czas musiałem walczyć. Bez chwili odpoczyn...