16. Dobranoc, gwiazdko.

2.1K 125 46
                                    

Lay

Leżałam na kanapie razem z Tavonem, który upodobał sobie moje nogi jako poduszkę. Cicho sobie pochrapywał, a ja męczyłam jakąś oklepaną komedię romantyczną.
Miałam ochotę wziąć buta i rzucić nim w telewizor. Ale nic bardziej ambitnego nie leciało w piątkowy wieczór, więc byłam zmuszona oglądać ten szajs.

Uratował mnie niespodziewanie dzwonek do drzwi.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, kto może stać na zewnątrz.
Damien miał wrócić lada chwila.
Rodzice wracali za dwa dni.
Zed był w pracy. Tak samo jak Cora.
Więc w grę wchodziła tylko Rina. Gdzieś pomiędzy problemem z Damienem, a porwaniem przez mafijnego bossa nie znalazłam czasu dla przyjaciółki.

Zabrałam Tavona z moich ud i przeniosłam go na poduszkę.
Wstałam, by otworzyć drzwi.
Nie myliłam się. Za drzwiami stała rudowłosa dziewczyna, mając wściekłą minę. Znowu.

- Nie wystarczają mi wiadomości - zaczęła, przepychając się obok mnie i wchodząc do przedpokoju.

Zamknęłam drzwi i odwróciłam się, idąc w ślad za Ri.

- Przepraszam - powiedziałam. - Miałam dużo na głowie.

Boże, kolejny raz nie mówiłam jej wszystkiego. Byłam beznadziejna. Ale przecież nie mogłam jej powiedzieć prawdziwego powodu mojego złego humoru, nieobecności i nieodzywania się tak często, jak wcześniej.

- Zed też wczoraj nie miał czasu. Wymiguje się, tak samo jak ty. - Zmrużyła oczy. - Co wy knujecie? Gdzie Damien? - strzelała pytaniami, rozglądając się.

- Jest w Nowym Jorku - powiedziałam, siadając z powrotem na kanapie.

- To na drugim końcu kraju! - sapnęła. - Co on tam robi?

Pomocy.

- Nie wiem. - Wzruszyłam ramionami.

Dziewczyna roześmiała się, siadając obok mnie na kanapie, przy okazji drapiąc szczeniaka za uchem.

- Nie wiesz? - zapytała. - Laynie, coś się tutaj dzieje. Z wami wszystkimi. A ja mam wrażenie, że mieszkam, kurwa, w ciemnogrodzie. Kiedy się tak ode mnie oddaliłaś? - wydusiła.

Z trudem przełknęłam i spojrzałam na nią, ale jej uniesiona brew, która prowokowała, bym wszystko powiedziała, mi nie pomagała.

- Nawet teraz nie zachowujesz się jak prawdziwa ty. Płakałaś? - dopytała, przysuwając się do mnie bliżej, patrząc na moją zaczerwienioną od płaczu twarz.

Kuźwa. Nie mogłam tak dłużej.
Patrzyłam na dziewczynę, szukając w jej oczach czegoś, co powie mi, że nie powinnam jej tego wyjaśniać.
Ale nic takiego nie znalazłam. Bo ona wciąż czekała, coraz bardziej zniecierpliwiona.
Wiedziałam, że zrozumie, ale tego było tak dużo.

- Dalej, Lay - pośpieszyła mnie.

Odruchowo przejechałam dłonią pod oczami, by zetrzeć łzy. Pojawiały się cały czas, a ja nie potrafiłam już nad tym zapanować.

- Jest w Nowym Jorku, bo ma tam coś do załatwienia.

- Co takiego? - Uniosła znowu tę przeklętą brew.

Jebać to. Powiem i może choć trochę mi ulży.

- Ale nie możesz nikomu choćby o tym pisnąć - ostrzegłam.

Spojrzałam na Ri, która rozsiadła się wygodniej obok mnie i patrzyła wyczekująco.

- Praca w salonie to nie jedyne zajęcie Damiena - zaczęłam. - Brat Charlesa i Callana posiada kilka klubów - mówiłam. - Zanim w ogóle zaczęło się coś między nami dziać, Damien często wracał późno w nocy. - Widziałam, jak Rina marszczy brwi, uważnie słuchając. - W noc, kiedy pierwszy raz przyszedł i zapytał czy może ze mną spać? Przed tym, jak wszedł na górę, kłócił się z kimś w salonie. Nazbierało się, kiedy którejś nocy poszłam do jego pokoju, kiedy brał prysznic po tym, jak przyjechał i znalazłam przypadkiem nóż w jego ubraniach. Zmusiłam go, żeby mi wszystko powiedział. - Odetchnęłam. - Damien jest w mafii, Rina - powiedziałam, na co dziewczyna otworzyła szerzej oczy, patrząc na mnie, jakby wyrosły mi dodatkowe trzy głowy. - A teraz praktycznie to on jest mafią.

WYZWOLONY [CZ.2] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz