*Narracja trzecioosobowa*
Jeden z młodszych mnichów biegał po tybetańskiej świątyni strażników miraculów w poszukiwaniu swojego nauczyciela, Mistrza Su Hana. Miał on zamiar poważnie obmówić z nim wybór następnego strażnika szkatułki matki. Na szczęście udało mu się odnaleźć mnicha medytującego w jego własnej komnacie w świątyni.
- Mistrzu, czy ja mogę zająć panu chwilę?
- Gdy rzeka płynie swym nurtem, nie sposób odwrócić jej bieg. - Su Han wstał z dywanu, po czym stanął naprzeciw swego ucznia.
- Niemniej jednak mów, młode kocię.
- Chodzi o Wanga Fu. Tak, wiem, że przybył on do nas raptem tydzień temu, ale nie sądzę, by był z tego powodu jakoś szczególnie zadowolony. Moim zdaniem...
- Zdanie twe fundamenty wątłe ma, jak piasek. Me są twarde, niczym skała. Fu doskonale sprawdzi się w roli strażnika. Jeszcze wspomnisz moje słowa, kocie młode. A teraz oddal się, gdyż w spokoju chciałbym dokończyć medytację. - mnich ponownie usiadł w siadzie skrzyżnym na swoim dywanie, pogrążając się w skupieniu. Nie zwracał już uwagi na swojego najlepszego ucznia, nie mógł więc ujrzeć zirytowania na jego twarzy. Młodemu mnichowi było żal dzieciaka, nieraz podczas pełnienia warty słysząc, jak płacze on w tęsknocie za rodzicami. Jemu samemu niedane nawet było ich poznać. Mnisi zabrali go do świątyni, jako dwuroczne dziecię, nie miał więc prawa ich pamiętać. A to wszystko, dlatego iż już wtedy uznano, że będzie godzien opieki nad miraculami. To nie tak, że tego nie pragnął. Chciał pełnić tę rolę ponad wszystko na świecie, jednak przy mocno zmodyfikowanych zasadach. W gronie rodzinnym przy udziale wszystkich jej członków, nie w samotności za murami świątyni obtoczonej jedynie wiatrem... i lodem. Uczeń niebiańskiego strażnika czuł, że jedyne, co zostało mu po rodzicach, to nazwisko. A nazywał się...
*Randall*
Gwałtownie podniosłem się ze stolika, na którym drzemałem w momencie, gdy uderzyła w niego mocno poirytowana nauczycielka historii. Kobieto, nockę zarwałem, do tego ty strasznie przynudzasz, więc się nie dziw, że zasnąłem.
- Panie Sangre, zdaje sobie sprawę z tego, że to dla pana zaledwie powtórka, zatem może niech pan powie klasie, co pan wie na temat kościołów protestanckich. - moment zajęło mi przefiltrowanie w umyśle słów nauczycielki oraz swojej historycznej wiedzy. Po sczytaniu tematu lekcji z tablicy, pospieszyłem z odpowiedzią. Wymieniłem założycieli protestanckich kościołów wraz z datami ich powstania, a także wszystkie charakterystyczne cechy każdego z nich.
- ... Zaiste, jest to dla mnie zaledwie powtórka, pani profesor. - nauczycielka zamrugała kilkakrotnie ewidentnie zaskoczona moją wiedzą. Nie ukazywała tego jednak jakoś szczególnie długo, z dumnym wyrazem twarzy poprawiając swoje okulary na nosie.
- Tak, czy inaczej zasypianie na moich lekcjach jest absolutnie niedopuszczalne. Radzę to sobie bardzo dobrze zapamiętać, panie Sangre. - nauczycielka prychnęła pogardliwe, po czym wróciła do prowadzenia lekcji.
- Chciałam cię dobudzić, zanim Smith cię zobaczyła, ale spałeś jak zabity. - zagadała do mnie dziewczyna, z którą siedziałem w ławce. Zdaje się, że była to ta sama, która wpadła na mnie zeszłego dnia.
- Nie przejmuj się. Jakoś nieszczególnie przywiązuję wagę do historii nauczanej w szkole. - skoro i tak przerwano mi drzemkę, chciałem mimo wszystko jednak powrócić do słuchania wykładu, lecz brunetka kontynuowała temat, jakby zakładając, że jedno odezwanie się do niej dało jej zielone światło do otwartej konwersacji.
- Mnie to wszystko jedno, czy powtarzamy materiał, czy przerabiamy coś nowego. Z historii i tak mało co kumam. Przy okazji jestem Silvia.
- Ja jestem ten nowy, który i tak zapewne nie zabawi tutaj długo. - stwierdziłem od niechcenia. Miałem nadzieję, że to jakoś zniechęci dziewczynę do zadawania dalszych pytań, ale zadziałało to w zupełnie inną stronę.
CZYTASZ
Miraculum : Sieć Intrygi - pamiętnik tej drugiej
FanfictionKto by nie kojarzył bajki "Piękna i Bestia." Urodziwa dziewczyna, która pokochała potwora. Potwora, pod powłoką którego krył się królewicz o złotym sercu. NIGDY nie słyszałam większej bzdury. W moim przypadku piękna nie cofnie się przed niczym, by b...