*Randall*
Silvia zawzięcie unikała mnie już od kilku dni. Ja zresztą też nie próbowałem nawiązać z nią jakiegoś szczególnego kontaktu. Muszę pamiętać, że mam tutaj misję i powinienem skupić się przede wszystkim na niej. Próbując przekonać siebie samego, iż wszystko jest w jak najlepszym porządku, powróciłem do domu, gdzie o dziwo nie czekała na mnie jedynie matka, ale i ojciec. Przystanąłem wpół kroku, zastanawiając się, ile ten wie na temat moich poczynań, gdy jego nie było w domu. Wiedział o mojej próbie zbliżenia się do Silvii? O nagłośnieniu w artykule mojej kradzieży miraculum Małża?
- Randall, nareszcie wróciłeś. - ojciec uśmiechnął się do mnie, więc zdaje się, że jednak nie wie o żadnej z tych rzeczy. Kamień z serca.
- Dobrze cię widzieć, ojcze. - odwzajemniłem uśmiech. - Jak ci przebiegła interwencja?
- Nie ma, o czym mówić. - tata machnął lekceważąco ręką.
- Wiesz, jacy są Darkwoodzi. Kodeksu naszego przestrzegają wyłącznie, kiedy im to pasuje. - dostałem lekko gęsiej skórki na wzmiankę o rodzinie Darkwood. To właśnie z tą protestancką rodziną mama z tatą chcieli zawrzeć sojusz... za moją sprawą. Wszystko jednak szlag jasny trafił, gdy Harry Darkwood złamał jedną z głównych naszych zasad. Uciekł z odnalezionym miraculum, zamiast podjąć próbę całkowitego zbadania jego działań. Sam nie wiem, czy mogę uznać, że osobiście dobrze na tym wyszedłem. Meredith, młodsza siostra Harry'ego Darkwooda była wszak wspaniałą dziewczyną. Dogadywaliśmy się, ale...
- Ale mniejsza z tym. - słowa ojca przywróciły mnie do rzeczywistości. - Wiem, że ty nie zawiedziesz nas nigdy. W końcu jesteś z rodu Sangre. Ty i ja jesteśmy potomkami samego Kenichi'ego Sangre'a.
- Pierwszego protestanta. Tego, który jako pierwszy zbuntował się Niebiańskiemu Strażnikowi i poprzysiągł stworzyć swój własny zakon strażników miraculów oparty na jego własnych, odmiennych zasadach. - wyrecytowałem, jak wyuczoną formułkę. Mój ojciec zawsze mi to robi. Zawsze przypomina, jak ważne jest dla nas nasze dziedzictwo. I jak kiepsko będzie, jeżeli kiedykolwiek nawalę. Jeśli rozproszę się chociażby na chwilę. Mimowolnie moje myśli powędrowały do Silvii, jednak odpłynęły tak szybko, jak przybyły.
- I dla upamiętnienia tego wydarzenia mamy dla ciebie to. - mama wyciągnęła z szafy nowiusieńki garnitur z jedwabiu. Nim zdążyłem spytać, po co mi on, tata zabrał głos.
- Adelajda z protestanckiego rodu Oberon kończy dziś siedem lat. Otrzyma ona zatem swoje miraculum i oficjalnie stanie się jedną z protestantów. Jesteśmy zaproszeni na uroczystość wręczenia.
- Jakżeby inaczej. - starałem się brzmieć na zadowolonego, ale mimo iż bankiet był wyprawiany dla siedmioletniego dziecka, wiedziałem, że impreza ta będzie co najmniej sztywna. Jak podejrzewałem, wieczorem pod salą wynajętą przez rodzinę Oberon zaczęła zjeżdżać się śmietanka towarzyska ze protestanckiego świata. Znalazły się tu najbardziej wpływowe rody ze wszystkich. Ci, którzy mają na kartach swoich historii najwybitniejsze czyny. Odebrania szkatułek niekompetentnym strażnikom. Zdobycie miraculów w starciu z fatalnie wybranym opiekunem i takie tam. Ich miracula mieniły się w świetle wystawnego żyrandolu zawieszonego na suficie, kwami zaś spoczywały na ramionach, bądź frunęły tuż obok swoich właścicieli gotowi służyć im w każdej chwili. To właśnie jedno z takowych momentów, gdzie relacja z kwami zostaje ukryta pod płaszczykiem pan i jego podwładny. Rodzina Oberon znajdowała się na podwyższeniu, a w jej skład wchodzili Georgia i Oktavian Oberonowie oraz ich dwie córki. Starsza Isadora oraz młodsza Adelajda, na dłoniach której spocznie dziś miraculum oraz brzemię opieki nad magicznymi klejnotami należącymi do ich rodziny, a także stałego poszerzania jej kolekcji.
CZYTASZ
Miraculum : Sieć Intrygi - pamiętnik tej drugiej
FanfictionKto by nie kojarzył bajki "Piękna i Bestia." Urodziwa dziewczyna, która pokochała potwora. Potwora, pod powłoką którego krył się królewicz o złotym sercu. NIGDY nie słyszałam większej bzdury. W moim przypadku piękna nie cofnie się przed niczym, by b...