22. Nie lekceważ królowej

21 3 1
                                    

*Randall*

Nie ukrywam, było mi źle z tym, co zrobiłem. Przeczuwałem, że odciągnięcie ojca od Harry'ego nie było mądrym posunięciem. Z drugiej zaś strony, świadom byłem, jak mało do powiedzenia miałem w tej sprawie. Meredith odkryła moją słabość do Silvii. Bez wahania, więc wykorzystała ją, powierzając brunetce ukradzione mi miraculum i w ten sposób nas na siebie napuścić. Co najgorsze, nawet teraz, kiedy Silvia zdołała rozpracować jej intrygę, gra przeciwko mojej byłej wciąż się toczyła. By brunetka nie martwiła się dłużej, zadzwoniłem do niej z informacjami dotyczącymi mojego ojca. On już zapomniał, gdzie Harry się ukrywa, mnie jednak czekała jeszcze jedna rzecz do zrobienia. Musiałem skonfrontować się z Meredith. Raz, by zwrócić jej miraculum Czarnego Łabędzie będącego klejnotem należącym do jej rodu. Dwa, musiałem jakoś sprawić, by Mer raz na zawsze dała spokój Silvii. Obawiam się jednak, że był tylko jeden sposób, by to osiągnąć. I mogłem jedynie się łudzić, że po drodze zdołam wymyślić jakiś lepszy.

- Wolałabym pójść z tobą. - oznajmiła Silvia jeszcze przez słuchawkę.

- Zostań w domu. Chcę mieć pewność, że będziesz bezpieczna. Nie złudnie wmawiać sobie, że tak jest.

- Wciąż się obwiniasz, prawda? - nie odpowiedziałem. Zapewne, dlatego iż błękitnooka trafiła w samo sedno. Prawda jest taka, że Silvia została wciągnięta w to wszystko z mojej winy. Nie powinna. Zasługiwała na normalne życie. I miała je, nim się w nim nie pojawiłem.

- Rand, nie mogłeś przewidzieć, do czego Meredith posunie się, żeby mnie znaleźć. Skąd niby mogłeś wiedzieć, że ukradkowo zacznie grzebać ci w głowie?

- Nie zmienia faktu, że powinienem być ostrożniejszy. Przecież od dawna są mi znane możliwości jej miraculum. Zlekceważyłem je. Zlekceważyłem JĄ. I tobie się za to oberwało.

- Zrobiłeś wszystko, co mogłeś, by mnie chronić. Wiem o tym. - zapewniła łagodnym głosem. Być może chciała tym podnieść mnie na duchu. Być może mówiła szczerze. Na tę chwilę jednego mogłem być pewien. Nie mogę teraz się poddać. Nie mogę stracić Silvii.

- Kocham cię. - powiedziałem do słuchawki.

- Ja ciebie też. Uważaj na siebie.

- Będę, obiecuję. Odezwę się, kiedy już będzie po wszystkim. - rozłączyłem się, po czym westchnąłem cicho. Godzina spotkania z Obłąkaną Owcą była niewyobrażalnie bliska.

- Silvia ma rację. - zagadała Nykks, czym wyrwała mnie ze świata wewnętrznych rozterek.

- W sensie? - przeniosłem na nią wciąż lekko nieobecne spojrzenie.

- Powinieneś dać Harry'emu wytłumaczyć się z tego, co zrobił.

- Proszę cię. - warknąłem, mając już serdecznie dość Darkwoodów i ich gierek. - Mer twierdzi, że Harry coś widział, ale to czysty blef i tyle.

- Skąd możesz to wiedzieć?

- Bo gdyby faktycznie było tak, jak mówi Mer, Harry zgłosiłby mojemu ojcu, że miraculum Złotego Skarabeusza mu coś ukazało. Nie zrobił tego. Wolał ominąć procedury i z nim uciec. - zauważyłem, wciąż wściekły na dawnego przyjaciela. W odpowiedzi kwami westchnęła cicho.

- Ale ty wiesz, że Meredith nie odpuści?

- Ja też nie zamierzam. Nykks wataha wzywa! - po przemianie, wyskoczyłem przez okno, ruszając na spotkanie.

*Harry*

- To ja powinienem iść tam, zamiast ciebie. Mam serdecznie dosyć nieustannego ukrywania się. - wyznałem, jak szczerze myślałem. Mimo to, głos rozsądku podpowiadał mi, że nie miałem wyboru. Widniałem w oczach władz protestanctwa, jako zbiegły zdrajca. I nikt prócz mojej siostry nie znał prawdy odnośnie tego stanu rzeczy. Nawet nasi rodzice uwierzyli, że wszystkich zdradziłem. Ale wyjścia nie było. Musiałem ukryć miraculum Złotego Skarabeusza... Gdyby Sangre'owie dowiedzieli się, jaki los czeka najpotężniejsze z miraculi... Z drugiej jednak strony, bywają momenty, w których poważnie zastanawiam się, czy faktycznie nie powinienem po prostu oddać broszki Skarabeusza wraz z ukazaną mi wizją Randallowi, lub jego ojcu i pozwolić IM zadecydować, co dalej. To właśnie był jeden z tych momentów. 

Miraculum : Sieć Intrygi - pamiętnik tej drugiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz