*Silvia*
Mimo iż zbliżał się listopad, pogoda wyjątkowo nam dopisywała. Do otrzymanej od Audrey sukienki potrzebowałam jedynie cienkiej kurtki, by ochronić się przed znikomymi oznakami jesieni. Starałam się zachować pogodny wyraz twarzy, mimo wciąż odczuwalnego stresu związanego z nadchodzącą randką. Zaraz po szkole od razu wpakowałam się Randallowi do auta. Chłopak chciał zawieść samochód pod mieszkanie, stamtąd potem mieliśmy ruszyć w kierunku parku. Była to dla mnie okazja, ponieważ brunet zwykle odbiega od tematu swojej rodziny. To akurat byłam w stanie zrozumieć, gdyż już po swoim własnym przykładzie wiem, że z rodziną najlepiej to wygląda się na zdjęciu. Gdzieś tak na uboczu, by łatwiej było wyciąć. Chłopak zamieszkiwał blok, którego parter stanowił niedawno otwarty lombard. Orientowałam się w takich rzeczach, gdyż zdarzało mi się już włóczyć po tej części miasta.
- Poczekasz tu chwilę? - nie czekając na odpowiedź, Rand wszedł do lombardu. Duże okiennice eksponujące towar pozwoliły mi ujrzeć wysoką ekspedientkę o talli szczupłej, jak u osy. Kobieta o ciemnych włosach spojrzała na Randalla swymi zielonymi oczami, od razu rozpromieniając się na jego widok. Chłopak dał kobiecie buziaka w policzek, po czym mówiąc coś, wręczył jej klucze z auta. Domyśliłam się już, że owa kobieta to musi być matka mojego przyjaciela, niejaka Lyn Sangre. Oderwałam spojrzenie od kobiety rozmawiającej z synem z chwilą, gdy coś dziwnego przemknęło po ladzie, a w każdym razie takie odniosłam wrażenie. Wydawać mi się jednak zupełnie nie mogło, gdyż chociaż jego matka stała za ladą kompletnie niewzruszona, sam Randall zareagował natychmiastowo. Chłopak uderzył otwartą ręką o blat, następnie zwrócił uwagę swojej rodzicielki, o dziwo nie na powierzchnię lady, a personalnie na mnie. Kobieta spojrzała w moją stronę, jej rozpromienienie zaś momentalnie zniknęło z twarzy. Pani Sangre patrzyła na mnie tak, jakby zastanawiała się, skąd się wzięłam i jak szybko można odesłać mnie tam z powrotem. Poczułam się skrępowana, tłumaczyłam sobie jednak, iż jako jedynak, Randall zapewne jest oczkiem w głowie swojej matki, która częstuje oceniającymi spojrzeniami wszystkie kandydatki na swoje przyszłe synowe. W momencie, kiedy także i Randall spojrzał w moją stronę, serce mi natychmiastowo zamarło. Oczyma wyobraźni widziałam, jak chłopak woła mnie do środka i przedstawia swej mamie, jak rasowego pudla na psiej wystawie. Nie byłam gotowa na tę konfrontację, zwłaszcza że między mną, a brunetem nic poza przyjaźnią jeszcze nie ma. Niby jak miałabym się przedstawić? Koleżanka z klasy? Przyjaciółka od serca? Jego dziewczyna? Przecież to co najmniej niedorzeczne. Randall na szczęście nie spełnił mej obawy i nie zawołał mnie do środka. Powiedział coś jeszcze swojej mamie, po czym do mnie wyszedł.
- Sorry, że to tak długo trwało. Mama często lubi mnie zagadywać.
- Jasne, rozumiem. To co, idziemy? - chłopak przystanął na moją sugestię, więc oboje ruszyliśmy w kierunku parku.
*Randall*
Nie wiedziałem, czy dobrym pomysłem jest zabieranie Silvii pod nasz lombard. Miałem codo tego pewne obawy, gdyż znałem dziewczynę już na tyle, by wiedzieć, że wystarczy jej jedna rzecz odbiegająca od normy, aby pobudzić jej nieprzeciętną ciekawość. Tym razem jednak nie miałem wyboru. Musiałem odstawić samochód pod mieszkanie, jeśli chciałem gdzieś wyjść, a powrót do domu w pojedynkę, kiedy to już umówiłem się z dziewczyną, byłby w jej oczach znacznie dziwniejszy. Postanowiłem więc zaryzykować i wziąć ją pod siedzibę naszego przykrywkowego biznesu.
- Poczekasz tu chwilę? - nie oczekując na odpowiedź, wszedłem do lombardu, gdzie rolę ekspedientki odgrywała moja mama.
- Witaj, synku!
- Cześć, mamo. - dałem rodzicielce buziaka w policzek, a moment później wręczyłem jej klucze.
- Nie będzie mnie do wieczora. Muszę iść się przejść...
CZYTASZ
Miraculum : Sieć Intrygi - pamiętnik tej drugiej
FanfictionKto by nie kojarzył bajki "Piękna i Bestia." Urodziwa dziewczyna, która pokochała potwora. Potwora, pod powłoką którego krył się królewicz o złotym sercu. NIGDY nie słyszałam większej bzdury. W moim przypadku piękna nie cofnie się przed niczym, by b...