*Diana*
Jeszcze przed rozpoczęciem kolejnego dnia w pracy, ruszyłam do mieszkania strażnika. Wczoraj nie zdążyłam go odwiedzić, przez co nie dowiedziałam się, jakie konkretnie zagrożenie na nas czyha. Ale dzisiaj wszystko ma się wyjaśnić. Mistrz Ouyang wyglądał na wyjątkowo zaniepokojonego. Tak też wczoraj brzmiał. Sprawa musiała więc być wyjątkowo poważna.
- Mistrzu, wiesz, że jako twoja uczennica, zrobię wszystko, by uchronić miracula, których strzeżesz. Powiedz mi tylko, z czym dokładnie się mierzymy. Przeczuwam, że to wiesz... Nie rozumiem tylko, dlaczego nie chcesz mi nic powiedzieć? Dlaczego każesz zwlekać z powierzeniem miraculum, skoro mamy już kandydatki? Nie rozumiem też, czemu mamy ograniczać się wyłącznie do jednej, zwłaszcza że upatrzone przez nas Silvia i Audrey Rito są siostrami.
- Protestanci. - westchnął strażnik. - Oni tu są. Tego jestem pewien.
- Wciąż nie rozumiem.
- Widzisz... Te przeszło dwieście lat temu, kiedy świątynia strażników miraculów jeszcze istniała, szkolił się w niej pewien nietypowy młodzieniec. Był on niezwykle utalentowany. Szybko pochłaniał wykładane mu nauki. Trudno też było mu dorównać w sztukach walki. Traktował on opiekę nad miraculami, jako swój święty obowiązek... I to aż zanadto. Tamten młodociany mnich posiadał swoją ciemną stronę. Za szczyt lekkomyślności uważał powierzanie miraculów komukolwiek z zewnątrz. Uważał, że jedynie strażnicy i ich potomkowie są godni posiadania miraculów. Wszelkimi zaś wybrańcami na właścicieli magicznych kamieni otwarcie gardził. Starsi mnisi nie zgadzali się z jego ideologią i zakazali mu jej rozgłaszania. Mimo to, młodzieniec nauczał jej po kątach młodszych uczniów oraz swych rówieśników, którzy nie wiedzieć czemu, wierzyli w jego słowa. Wśród nich znajdował się chłopiec, który nigdy tak naprawdę nie pragnął zostać strażnikiem, w świątyni zaś znajdował się wyłącznie z woli jego rodziców. Mistrz zakazanej ideologii dojrzał w nim potencjał. Szansę na udowodnienie starszym mnichom, że wcale nie rzuca on słów na wiatr. Nakazał on tamtemu uczniowi w zbliżającym się dniu jego egzaminu, wykraść jedno z miraculów ze strzeżonej szkatułki i wbrew zakazom, użyć jego mocy. Sęk w tym, że tamten chłopiec nie pilnował przeciętnego pudełka. Pilnował samej Szkatułki Matki. Miraculum Pawia dające moc ożywiania emocji, miało obudzić do życia stworzenie, które pomieści w sobie wręcz wszystkie miracula ze starożytnej świątyni.
- Młodzieniec głoszący zakazaną ideologię chciał je ukraść. - byłam zszokowana własnym stwierdzeniem. Jak można być tak bezczelnym, by chcieć okradać swoich mistrzów i to jeszcze z artefaktów, będących ich bezcennym skarbem?
- Chciał wynieść ze świątyni wszystkie codo jednego. Nie spodziewał się jednak, że chłopiec, któremu powierzył zadanie, zawiedzie jego oczekiwania. Stracił on kontrolę nad utworzonym sentimonster, to z kolei bez opamiętania zaczęło pożerać wszystko, co napotkało na swojej drodze. Młodzieniec, chcąc uratować siebie oraz swoich popleczników, wziął miraculum Wilka z powierzonej mu szkatułki i użył jego mocy. Wzniecił on pożar w świątyni, który na moment zdezorientował potwora. Każdy z popleczników swego zbuntowanego mistrza wziął po szkatułce i z nią zbiegł. Likantrop, gdyż takie imię przybrał ów młodzieniec, zebrał wszystkich wyznawców swej ideologii w jaskini. Wszystkich... z wyjątkiem chłopca z pawim miraculum. Udało mu się odnaleźć go po kilku godzinach nieustannego przeczesywania gór. Dowiedział się on, iż chłopiec zdołał uciec potworowi na chwilę po tym, gdy cała zawartość świątyni wraz z mnichami przepadła w paszczy potwora. Zdołał on jednak ocalić Szkatułkę Matkę, zbiór wszystkich najpotężniejszych miraculi, jakie istnieją. Likantrop nalegał, aby chłopiec mu ją oddał, ale ten nie chciał tego uczynić. Czuł się oszukany przez młodocianego mnicha, któremu zaufał, niczym starszemu bratu. Doszło do walki. Chłopcu udało się umknąć jedynie, dzięki użyciu miraculum migracji. Do dziś nie wiadomo, gdzie się podział. Prawi mnichowie, niewielu z tych, którzy zdołali przetrwać kataklizm, próbowali go odszukać. Z marnym skutkiem. Od tamtej pory, potęga strażników znacznie osłabła. Zamarliśmy wraz ze świątynią. Przeciwnie, zaś Likantrop i jego ideologia rozszerzyła się, tworząc tak zwany Zakon Protestantów. Ich potomkowie zdobywają coraz to więcej miraculów, poszerzając ich możliwości bez spoglądania na ryzyko. Są niezwyciężeni. Miracula, które wpadną im w ręce, nigdy już nie opuszczają ich pilnie strzeżonych skarbców.
CZYTASZ
Miraculum : Sieć Intrygi - pamiętnik tej drugiej
FanfictionKto by nie kojarzył bajki "Piękna i Bestia." Urodziwa dziewczyna, która pokochała potwora. Potwora, pod powłoką którego krył się królewicz o złotym sercu. NIGDY nie słyszałam większej bzdury. W moim przypadku piękna nie cofnie się przed niczym, by b...