*Randall*
Gdybym miał zliczyć, ile razy w ciągu ostatnich tygodni przyszło mi okłamać rodziców, rachubę straciłbym już przy swej pierwszej konfrontacji z Czarną Wdową. Nie chciałem ryzykować kolejnymi, ale nie miałem w tej kwestii jakoś szczególnie dużego wyboru. Z pomocą mamy, ojciec zdążył już dojść do wniosku, że został potraktowany czarem rzuconym przez miraculum Czarnego Łabędzia. Kwestią czasu jest odkrycie przez nich, że to ja się do tego przyczyniłem. Nie mam wyjścia. Muszę wyciągnąć od Harry'ego klucz do wizji, nim ci jeszcze się nie połapali. Gdyby wszystko to, co obecnie wyprawia się za ich plecami, teraz wyszło na jaw, wszyscy mielibyśmy ostro przerąbane.
- Nie mogę uwierzyć, że Darkwoodowie próbowali mnie zwieść, żeby dać Harry'emu uciec. Nie, ja nie popuszczę im tego płazem. Jeszcze przed skazaniem Harry'ego, wyrzucę Jamesa z rady. A jeśli jeszcze będą się stawiać, cała jego rodzina pożegna się z protestanctwem. - warknął ojciec, maltretując Bogu ducha winną jajecznicę w trakcie wspólnego śniadania. Jednego z nielicznych wspólnych śniadań, nawiasem mówiąc.
- Cała rodzina dotknięta amnezją? - mama spojrzała na ojca, wyrażając tym swój sceptycyzm wobec tejże wizji.
- To zbyt ryzykowne, Edwardzie. Jeszcze się nami gazety zainteresują. - aż delikatnie się do siebie uśmiechnąłem. Identycznym spojrzeniem mama poczęstowała mnie, kiedy w wieku siedmiu lat byłem tak zafascynowany swoim nowo pozyskanym miraculum, że zacząłem się ścigać z samochodami. Mama prócz swego karcącego spojrzenia, pogroziła mi też palcem, informując przy tym, iż nie ma zamiaru pisać do gazet, by wytłumaczyć okolicznym mieszkańcom wybryki niewyrośniętego Flasha.
- Dajcie mi z nim pogadać. - przerwałem rodzicom dyskusję, samemu powracając do rzeczywistości.
- Powiem Harry'emu, że Mer mnie przysłała. Może mi uwierzy i coś powie. - zasugerowałem jedynie dla uzyskania ich zgody. Moja rodzicielka nie wyglądała na przekonaną, jednak ostateczna decyzja i tak należała do ojca.
- No dobrze. Spróbuj się dowiedzieć przede wszystkim, gdzie Harry ukrył skradzione miraculum. Chcę mieć je u siebie, nim zapadnie wyrok o usunięcie go z protestanckiego kręgu.
- Oczywiście, tato. - zgodziłem się bez zbędnego, "ale." Niestety póki nie dowiem się, co skłoniło Harry'ego do ucieczki ze skarabeuszowym klejnotem, ojcu nie przyjdzie dowiedzieć się, iż miraculum to obecnie spoczywa w mojej kieszeni. Chciałem napisać do Silvii, że nie będzie mnie dzisiaj w szkole, gdyż jadę do siedziby protestanctwa porozmawiać z dawnym przyjacielem, lecz wczoraj rozładował mi się telefon i jakoś nie miałem głowy do tego, aby go naładować. Teraz jednak jeszcze przed samym wyjściem podłączyłem go do ładowarki, by później móc powrócić do łatwego kontaktu ze światem zewnętrznym. Ale wracając. Nasza siedziba znajdowała się na obrzeżach Manhattanu. Mój ojciec był właścicielem pokaźnej sieci lombardów, a tutaj znajdowało się główne centrum jego zarządzania, chociaż nas na tę chwilę interesowało to, co działo się na tak zwanym zapleczu. Prawdą jest, że wszystkie trzy minusowe piętra były kwaterą główną protestantów. Właściciele miraculów z mniej, lub bardziej znaczących rodzin dwoili się i troili, badając cudowne kamienie, ich właściwości, starali się też zwiększyć ich potencjał. Byli również i tacy, którzy poprzez technikę nie posiadającą ograniczeń na magię, monitorowali, czy gdzieś na świecie nie pojawiło się zupełnie nowe kwami, które jeszcze nie zostało umieszczone w żadnym z magicznych kamieni. W praktyce wyglądało to trochę, jak badanie śladów UFO. Mnie na ten moment interesowało jednak piętro minus trzecie. To właśnie tam zasiadali radni starannie wybrani przez mojego ojca do wspólnego zarządzania cudownym światem. W teorii starannie, gdyż tata poważnie zaczął już rozważać odprawienie ze stanowiska Jamesa Darkwooda. Tutaj także zatrzymano Harry'ego, który w areszcie oczekiwał na proces. Tata szybko zostawił mnie samego, gdy jedna z jego sekretarek podała mu listę zadań na dzisiaj. Było mi to jak najbardziej na rękę, gdyż umożliwiło mi to rozmowę z Harrym sam na sam. Sprawę dodatkowo ułatwił ochroniarz, który pod przemianą umożliwioną przez miraculum Kangura, stał na straży drzwi prowadzących do pokoju przesłuchań. Samemu darując sobie przemianę w Białego Wilka, podszedłem do mężczyzny z poważnym wyrazem twarzy.
CZYTASZ
Miraculum : Sieć Intrygi - pamiętnik tej drugiej
FanfictionKto by nie kojarzył bajki "Piękna i Bestia." Urodziwa dziewczyna, która pokochała potwora. Potwora, pod powłoką którego krył się królewicz o złotym sercu. NIGDY nie słyszałam większej bzdury. W moim przypadku piękna nie cofnie się przed niczym, by b...