CHAPTER XI; "You want me"

527 34 5
                                    

– Czy uważasz, że Jeon to osoba godna, aby słuchać się jego durnych i niepotrzebnych rad? – spojrzałam na Sana, który siedział przy biurku, pisząc sobie długopisem po ręce

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

– Czy uważasz, że Jeon to osoba godna, aby słuchać się jego durnych i niepotrzebnych rad? – spojrzałam na Sana, który siedział przy biurku, pisząc sobie długopisem po ręce.

– Nie – odpowiedziałam od razu. Przewróciłam się na bok, dzięki czemu widziałam go dokładniej. Jego blond pasemko opadło niezgrabnie na brązowe pasma włosów, wyróżniając się. Zdawał się być skupiony na rysunku goblina na swojej dłoni. San zacisnął mocniej długopis, po czym posłał mi sztuczny uśmiech.

– Więc dlaczego go posłuchałaś? – zapytał, zaciskając mocno zęby.

– Powtarzam Ci to już siódmy raz. Nie mam bladego pojęcia – powiedziałam, poprawiając się na łóżku.

Minął tydzień odkąd wyszłam ze szpitala. Byłam w znacznie lepszej formie i mogłam wrócić do szkoły, dlatego też właśnie dzisiaj San przyszedł znacznie wcześniej, aby razem ze mną pojechać autobusem.

– Jak to nie masz bladego pojęcia!? Widzisz co się teraz przez to stało!? Nie, to pozwól, że Ci powiem! Twoja matka cię nienawidzi jeszcze bardziej! – krzyknął szeptem.

– San, nie musisz szeptać, jesteśmy tylko my – rzuciłam, i podniosłam się do siadu. Stanęłam na nogi i spojrzałam na chłopaka, dając mu znak, że musimy się zbierać. Choi nie protestował a cicho udał się za mną.

– To nie tak, że byłeś przeciwny, aby ta kobieta miała ze mną w ogóle jakąkolwiek relacje? – zapytałam podsmiechując się. Starszy jedynie westchnął.

– Fakt, ale nie zmienia to faktu, że nie powinnaś tego robić, jeżeli byłaś-

– Nie San. Nie byłam szczęśliwa. Nie cofnę tego co powinnam – powiedziałam od razu. Chłopak nie odezwał się już więcej, i oboje zaczęliśmy się ubierać. Gdy zawiązałam sznurówkę, wyszłam od razu z domu, sprawdzając jeszcze, czy pies ma aby na pewno wszystko.

Gdy oboje opuściliśmy posesję skierowaliśmy się na przystanek. San podał mi swoją jedną słuchawkę, dlatego też oboje poruszaliśmy się w rytm Rover.

Na przystanek dotarliśmy o dziwo szybko, co bardzo mnie uszczęśliwiło, bo nie musieliśmy biec na autobus tak jak ostatnim razem.

*

– Dobrze jak już wiecie w przyszłą sobotę, jest dla nas ważne wydarzenie, ponieważ nasza drużyna koszykarska, ma mecz z drużyną, która zawsze była naszym największym konkurentem, dlatego jako dyrektor chciałbym powołać osoby odpowiedzialne za przyszykowanie naszego liceum do tego jakże ważnego wydarzenia – powiedział dyrektor.

Praktycznie każdy udawał, że go słuchał, ponieważ każdy apel rozpoczynał się historią naszej szkoły, początek jego przemówienia znałam na pamięć, dlatego zaczęłam słuchać dopiero gdy zaczął mówić o zawodach.

Co roku, kiedy tylko zaczynał się sezon meczy koszykarskich, każda ze szkół miała zorganizować dzień otwarty, aby przed meczem wprowadzić w dobrą atmosferę, i przy okazji przyciągnąć uwagę prasy, jak i nowych kandydatów, do rekrutacji w przyszłym roku. W Seulu było mnóstwo szkół, dlatego też nasza szkoła miała jako jedna z ostatnich. Mieliśmy więcej czasu na zaplanowanie wszystkiego.

– Jako, że wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, chciałbym przywołać kilka osób, które wyznaczę na organizatorów. – dodał, po czym zaczął odczytywać nazwiska – Kim Seyoung, Choi San, Park Hyeri, Kang Jaehyun..

I dalej już nie słuchałam. To był mój drugi rok jako przewodnicząca, dlatego też wiedziałam co zrobić aby było dobrze, i aby zachęcić wszystkich. Po ustaleniu wszystkiego z dyrektorem, zaraz po tym gdy apel się skończył, zostałam sama wraz z osobami, które miały mi pomagać.

– Dobra, a więc mamy jakieś pomysły? – zapytałam, uderzając długopisem o zeszyt. Siedzieliśmy na trybunach, i próbowaliśmy coś ustalić.

– Może niech każda sala będzie tematyczna? – zaproponowała jedna z dziewczyn.

– Za dużo roboty, a poza tym nikt nie będzie się chciał w to angażować – rzucił Jaehyun. Przewróciłam oczami.

– Mamy cały tydzień, i prawie sześćset uczniów w szkole. Na pewno znajdzie się ktoś, kto będzie chciał pomóc – wzruszyłam ramionami.

– No niby tak, ale-

– Pomysł z tematycznymi salami jest naprawdę dobry, niech każdy znajdzie conajmniej cztery osoby, które byłyby zainteresowane przygotowaniem poszczególnej sali, i wymyśleniem jakiejś aktywności, aby przyciągnąć ludzi – powiedziałam, i zapisałam to zgrabnie w zeszycie.

– I tak uważam, że to totalnie głupi pomysł – powiedział.

– Nie wydaje mi się, aby ktokolwiek spytał się ciebie o zdanie, hm? – spojrzałam na niego, podczas gdy ten jedynie przewrócił oczami – Pomysł jest naprawdę dobry, a to że ty nie jesteś na tyle kreatywny, żeby cokolwiek wymyślić, to już nie mój problem – rzuciłam, i zapisałam jeszcze w zeszycie kilka ważnych rzeczy.

Chłopak nie odezwał się już, za co byłam wdzięczna. Był osobą, która najwięcej komentowała, a najmniej robiła. Można było dostać z nim poważnej nerwicy, ale musimy dać radę. Mamy tydzień, i dużo rzeczy do zrobienia. Zapisałam kto z obecnych osób zgłasza się do jakiej sali, i co przygotuję.

Wyszłam z sali i od razu skierowałam się na piętro, żeby udać się do sali. Przywitałam się ze znajomą, z którą chodziłam do podstawówki, i poczułam jak uderzam całym ciałem w coś twardego, wyklnęłam ścianę na przeciwko mnie i chciałam ją wyminąć, ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę;

Ścianą, w którą weszłam.

Był Jeon Jeongguk.

– Naucz się chociaż chodzić, byłbym bardzo wdzięczny – wyczuwałam kpinę w jego głosie. Prychnęłam pod nosem i odsunęłam się.

– Przestań w końcu wyrastać z ziemi – rzuciłam, krzyżując ręce na klatce piersiowej – Może powinnam się dołożyć do wody święconej? Muszę się nad tym poważnie zastanowić.

– Bardzo zabawne, ale tak się składa, że stać mnie na cały kilku litrowy baniak, nie potrzebuje twojej zapłaty – powiedział.

– No co jest, Jeon. Kupujesz specjalnie dla mnie wodę święconą, co oznacza, że o mnie myślisz. Cały czas. Po prostu przyznaj, że mnie chcesz – powiedziałam, podchodząc bliżej. Uniosłam głowę, tak abym mogła go idealnie widzieć. Zacisnął mocno szczękę, a jego język przepchnął policzek. Uśmiechnęłam się pewnie.

– Nie wkurwiaj mnie, Seyoung – powiedział.

– Nie wkurwiłam cię, tylko mówię to co jest wiadome, prawda Ggukie? – zapytałam, przechylając delikatnie głowę. Wziął głęboki wdech, i zaczął podchodzić bliżej.

Cofnęłam się o kilka króków, ale nie miało to sensu, bo zaraz stałam pod ścianą. Lekcje zaczęły się kilka minut temu więc nie miałam nawet jak się uratować. Jego twarz znajdowała się blisko mojej. Uśmiechnął się szeroko, i wsunął palce na mój podbródek. Moje serce biło w niebywale szybkim tempie. Przełknęłam ślinę, gdy jego usta znajdowały się kilka milimetrów od tych moich. Chciałam złapać go za policzki i pocałować. Chciałam zrobić to jak nigdy. Wierzchem dłoni przesunął po moim policzku, a ja byłam pewna, że mam na całym ciele gęsią skórkę.

– Prawda jest taka – powiedział cicho – Że to Ty w tym momencie jesteś gotowa mnie pocałować. Twoje ciało uwielbia sposób w jaki cię dotykam, i nie jesteś w stanie zaprzeczyć. Czuję to pod palcami. Powinnaś popracować nad tym, Seyoungie – wyszeptał do mojego ucha. Czułam jak całą się gotuję. Miałam ochotę go uderzyć z całej siły w twarz.

Jeon posłał mi jedynie cyniczny uśmiech i odszedł, zostawiając mnie zmieszaną.

Obiecuje ci Jeon, że się zemszczę.

𝔐𝔦𝔡𝔡𝔩𝔢 𝔒𝔣 𝔗𝔥𝔢 𝔑𝔦𝔤𝔥𝔱  | 𝔍𝔢𝔬𝔫 𝔍𝔢𝔬𝔫𝔤𝔤𝔲𝔨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz