Rozdział 1 cz. 1 Wiedźma Paproci

878 80 1
                                    

Rozdział 1 cz. 1 Wiedźma Paproci

Ciężka praca była codziennością dla większości. Lud, arystokracja, rośliny, zwierzęta oraz inne istoty. Wszyscy mieli swoje zadania i powinności. Rhea wiedziała, że każda z tych grup ma swoje liczne wady. Jedną z nich był powszechny brak zrozumienia innych. Częstym było nazywać drugą istotę bezużyteczną. To był tak pośpieszny osąd, że z prawdą miał niewiele wspólnego. Sama wielokrotnie była nazywana nic niewartą dzikuską. I adresatami obelg nie byli szlachcice, a ludzie z gminu. Była w końcu odmieńcem. Niewiele osób wybierało życie, takie jak prowadziła. Przy rozwoju miast, ludzkich ambicjach, niepojętym było żyć z własnego wyboru w lesie.

Rhea uśmiechnęła się na wspomnienie ostatniej rozmowy z piekarzem, który chwalił się sukcesami syna. Chłopak dostał się na uczelnię w większym mieście. Uważała to za wspaniałe, ale nie przeznaczone dla niej. Gdy padały pytania o plany na przyszłość, zawsze zgrabnie zmieniała temat. Przywykła, że ludziom nie powinno się mówić wszystkiego. Czasami nawet właściwsze było kłamstwo niż prawda.

Odrzuciła na plecy dwa, luźno splecione warkocze i dmuchnęła w stronę jednego z niesfornych kosmyków, który opadł jej na oczy. Poprawiła skórzaną torbę na ramieniu i rozejrzała się. Znała las jak własną kieszeń. Wybierała się do niego, od kiedy skończyła siedem lat. Najpierw w towarzystwie matki, a później samotnie. Wcześniej chodziła w spódnicach lub sukienkach, ale z wiekiem przyszło zrozumienie, że najlepszym strojem do przygód są skórzane spodnie i biała koszula.

Rhea była zielarką, wytwarzającą najlepsze specyfiki w okolicy oraz praktykującą stare oblicze magii. Miała licznych klientów i większość z nich uważała ją za straszliwą dziwaczkę. Dzieciom opowiadało się o Wiedźmie Paproci, która kontroluje każdy skrawek lasu. Opowieści były tak porażające, że ludzie zaczęli pytać o zgodę, by móc odwiedzić gęstwiny. Rheę to bawiło, ale nie zależało jej na obaleniu pomówień. Były wygodne.

— Mam cię! — mruknęła pod nosem, dostrzegając małe drzewo sandałowe.

Przy ostatnim kliencie wyczerpała zapas kilku składników. Znalazła już fiołki, irysy, juniper i pozostało jej drzewo sandałowe. Trochę się martwiła, że nie zdoła znaleźć rośliny. Rosła jedynie w suchych miejscach i rosła powoli, bardzo łatwo było ją przeoczyć albo pomylić. Chociaż wciąż nie było to najrzadsza rzecz, którą udawało się jej znaleźć albo nabyć. Czasami musiała przemierzać las przez kilka dni, schodzić do jaskiń albo wyruszać w nieco odleglejsze podróże. Uśmiechnęła się mimowolnie. Przyjaźń z Kaladinem przyniosła jej pewne ułatwienie. Mag sam wysłał jej czasami rzadkie rośliny. Była wdzięczna, nieco zakłopotana i zawsze próbowała się odwdzięczyć. Z perspektywy czasu byli naprawdę dziwnymi przyjaciółmi. Magowie praktykowali nowoczesną magię, która była efektywniejsza, mogła kreować świat od razu, a ona natomiast zajmowała się tym, co stare, powolne i wpływające bardziej na ducha. Mogła zgodzić się z tym, że magowie z wieży mogli mieć więcej na raz, ale nigdy nie przyznałaby racji, że jej praktyka jest słabsza. Tyczyła się innej sfery życia i jej głównym atutem była trwałość. To była jej opinia.

Po zebraniu i zabezpieczeniu zdobyczy odwróciła się, gotowa wracać do domu. Droga powrotna nie była skomplikowana dla kogoś, kto niezliczoną ilość razy już przemierzał to miejsce. Cała reszta mogłaby się z łatwością zgubić.

Najpierw Rhea planowała trzymać się prostej trasy, ale ostatecznie nieco z niej zboczyła. Czuła, że jej dłonie są klejące. To był jej sekret, ale nienawidziła uczucia brudnych rąk. Zawsze musiała je umyć, bo inaczej czuła się tylko i wyłącznie gorzej. To był powód, dla którego pokierowała się w stronę strumyka.

Uśmiechnęła się, słysząc przyjemny dla ucha śpiew ptaków. Wiele razy obiecywała sobie, że nauczy się rozpoznawać dane gatunki, ale ilekroć zabierała się do nauki, szybko rezygnowała. Rhea potrafiła być bardzo uparta i pracowita, ale były takie tematy, których nie potrafiła opracować.

Uklękła na mchu, zanurzając dłonie w wodzie. Westchnęła.

— Cudowne...

Nim mogła pomyśleć dłużej nad wspaniałością uczucia chłodu, dostrzegła, że na skałce niedaleko ktoś leży. Rhea sięgnęła do schowanego w bucie nożyka. Mag broniłby się zaklęciami, ale zwykłemu człowiekowi pozostawały tradycyjne metody. Gdyby była to istota, to mogłaby, przykładowo, użyć do odpędzenia zebranych ziół.

— Halo? — spytała, chcąc sprawdzić, czy obca osoba kontaktuje.

Zero odpowiedzi. 

~ CDN ~

Zdecydowałam, że jednak List Maga będzie mieć swoje dni publikacji. Ustaliłam je na wtorek i czwartek, a w piątek będzie wpadać Bezkres. Terminarz obowiązuje od przyszłego tygodnia, a ja serdecznie was zapraszam do poznania z Rheą. Uprzedzam teraz, bo szybciej zapomniałam. W książce pojawią się motywy z różnych kultur, możliwe, że wiar. Będę je modyfikować na swoje potrzeby i nie ma to na celu urażenia kogokolwiek. 

Miłego dnia! <3

Data pierwszej publikacji: 15.03.2023

List MagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz