Rozdział 20 Złote szkło

370 44 0
                                    

Rozdział 20 Złote szkło

Zerkała ku Izeldzie, która prowadziła ją przez pokrętne korytarze świątyni. Rhea już dawno się zgubiła i nie starała się zapamiętać drogi, a jedynie doszukać się jakiś charakterystycznych cech. Te drobne elementy mogłyby okazać się przydatne, gdyby zmuszona była uciekać. Chociaż mało prawdopodobne było, aby Ilvo okazał się wrogiem i zechciał ją zabić, brała to pod uwagę. Tak samo, jak pozostali, choć Kaladin, o dziwo, był najmniej przejęty.

— Nie skrzywdzi cię, córeczko. Twój brat, tak samo, jak ty, z całych sił pragnął tego spotkania.

Rhea zatrzymała się, a Izelda odwróciła się ku niej. Widząc szok na twarzy młodej dziewczyny, uśmiechnęła się.

— Znowu do ciebie przemawia.

Rhea skinęła głową w odpowiedzi. Miała ochotę uciszyć własne serce, aby lepiej słyszeć ten głos. Faktycznie za nią tęskniła.

— Idź, on już na ciebie czeka.

Czeka... dziewczyna zerknęła w stronę kapłanki, której twarz okrywała maska. Z tego, co pamiętała, nie tak brzmiał plan.

— Gdzie przebywa teraz książę? — spytała ciekawa Rhea.

Izelda skinęła głową.

— W świątynnej bibliotece. Tam ma na mnie oczekiwać.

Ilvo musiał opuścić to miejsce. Z jakiego powodu? Rhea westchnęła, zastanawiając się, czy to nie jej matka go do tego zachęciła. W końcu on też musiał ją słyszeć. Nie zdradzając tej wiedzy Izeldzie, Rhea skinęła głową, ruszając dalej. Zastanawiała się nad tą ilością tajemnic. Było ich zbyt wiele. Sama już się gubiła w tym, co było prawdą, a co fikcją. Jak wiele mogła jeszcze tego znieść?

Zamyślona nie obserwowała już trasy. Uspokajała ją myśl, że w momencie największych kłopotów prawdopodobnie zostałaby jej udzielona pomoc. Chciałabym odpowiedzieć matce, ale nie była pewna, czy ta słyszy jej myśli, czy może jedynie to, co zostanie wypowiedziane. Ta wiedza sporo by ostatecznie ułatwiła.

Północna wieża była najpilniej strzeżonym obszarem. Chronili go nie tylko wojownicy świątyni, ale i potężne zaklęcia. Każdy uważał, że źródłem ich mocy jest sam Bóg Chwały, ale w świetle ostatnich wydarzeń Rhea wiedziała, że było inaczej. Zadawała sobie pytanie. Czy władze świątyni naprawdę nic nie wiedzą na temat bariery? W końcu były sposoby wykrycia obecności Najwyższego, ostatecznie jakoś musieliby się zaniepokoić brakiem jego energii. Chyba że zastosowano podstęp. Używano czegoś nasączonego jego mocą, aby ukryć prawdę. Ciekawe, czy wystarczyłaby do tego bliskość jakiegoś artefaktu, który komuś ofiarował...

W końcu Izelda stanęła, marszcząc pod maską brwi, gdy dostrzegła, kto taki opiera się o ścianę naprzeciw. Rhea słabo się uśmiechnęła. Faktycznie tutaj był. Dokładnie przy ścianie ze złotego szkła, która stanowiła wejście do komnat Einire. Nie było szans zaprzeczać. Głos w głowie, obecność księcia i dogodność wydarzeń były jednomyślne. Rhea naprawdę była Dzieckiem Światła.

— Witaj, Młodsze Słońce Imperium. Sądziłam, że oczekujesz na mnie w bibliotece — zauważyła kapłanka, skrywając pod pozdrowieniami upomnienie. Choć Ilvo był księciem, nie powinien panoszyć się po świątyni bez opieki.

Ilvo uniósł brew, po czym skierował swoje spojrzenie ku Rhei. Potraktował starszą dość protekcjonalnie, ale najwyraźniej nie czuł się z tego powodu źle. Może i mógł się tak zachować. Nie był w końcu zwykłym, szarym obywatelem, a przyszłym władcą.

— Jestem synem arcykapłanki Einire. Mam prawo chodzić gdzie zapragnę. Zwłaszcza w okolice jej komnat — zauważył. — Spotkanie z moją siostrą natomiast nie powinno być dłużej odwlekane. Zostaw nas, Izeldo.

List MagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz