Rozdział 1 cz. 4 Metalowe szpony

619 69 2
                                    

Rozdział 1 cz. 4 Metalowe szpony

Szelest stał się głośniejszy, a zza jej pleców dobiegł piskliwy chichot. Zerknąwszy przez ramię, ujrzała uśmiechniętą istotę, której zęby przypomniały rekinie kły.

Wezwała swoich. Rhea była tego pewna. Pluła sobie w brodę, że nie wiedziała, co to za gatunek. Mogła być odważna, umieć działać pod presją, ale w tej chwili czuła oddech śmierci na karku. Była pewna, że zginie. Nie chciała tylko zbyt łatwo dać skóry ani się poddawać. Musiała walczyć, myśleć, bo zawsze mogła przyjść szansa.

Zmasowany wrzask na moment ją ogłuszył, a gdy się odwróciła, ujrzała pędzącą ku niej parę dziwnych istot. Sięgnęła po leżące na uboczu widły, starając się odgonić wroga. Pozostali patrzyli, jakby obserwowali interesujący spektakl. Zamachnęła się raz, uderzając w ramię, drugim zamachem zraniła kolejnego. Czuła, jak zaczyna brakować jej sił, ale wciąż trzymała broń. Nie przewidziała jednego, faktu, że istota przy drzwiach w końcu wymyśli sposób na ominięcie przeszkody. Nie spodziewała się ataku zza pleców i to ją pogrążyło. W jednej chwili upadła, czując w ustach ziemię. Stworzenie wydało z siebie zadowolony pomruk, a Rhea poczuła jak coś na nią kapie. Przeszły ją dreszcze obrzydzenia. Pomimo tragizmu położenia, nie poddała się, próbując zrzucić z siebie wroga. Była zbyt słaba.

W końcu przestała się szamotać i zamknęła oczy, przytulając policzek do ziemi. Potrafiła przyznać się do porażki, chociaż odpuszczenie było dla niej trudne.

Czas zdawał się zwolnić, gdy nagle przeszły ją dreszcze i prąd. Czuła nietypową aurę, która należała do kogoś niewyobrażalnie potężnego. Była też energia, która zdawała się łączyć z wszystkim dookoła. Dodatkowo druga, również silna aura i uczucie ciepła. Ciężar znikł z pleców Rhei, a ta ujrzała, że na kreaturę rzuciła się inna. Cień o kształcie psa z okrągłymi, pozbawionymi wyrazu, białymi ślepiami. Wyglądał jak wyjęty prosto z koszmaru. Zaraz pojawiły się kolejne. Były jak fala, która zalewała wroga, nie pozwalając na oddech. I to nie było tylko to. Widziała, jak ziemia dookoła zaczyna pokrywać się pęknięciami. Atmosfera stała się dusząca i mroczna.

— A może nie obracaj w popiół jej domu, co?

Rhea podniosła się, unosząc głowę w stronę źródła głosu. To był mężczyzna, ale nim zdołała się mu dobrze przyjrzeć, przebiegł przed nią kolejny z widmowych psów. Horda potworów krzyczała, walcząc i uciekając. Pogoń ruszyła za nią, gryząc i szarpiąc. Widok martwych ciał był makabryczny.

Skupienie powróciło do Rhei, gdy przed jej twarzą pojawiła się dłoń, która od nadgarstka aż po ostre paznokcie pokryta była metalem. Wyglądała jak szpony, a jednak należała do człowieka. To on roztaczał wokół siebie gęstą, mroczną aurę. Czarne, przydługie włosy rozwiewał delikatnie wiatr, a bursztynowe oczy wpatrywały się wprost w te brązowo-zielone. Miał jasną skórę i elegancki strój. Wydawał się szczupły, nieco nawet mizerny, ale jego spojrzenie nie należało do kogoś słabego. Był jak łowca, który przybrał niewinną postać, aby przyciągnąć ofiarę. Dostrzegła kruka na jego ramieniu, a także wiele innych krążących nad nimi.

Nie wiedziała dlaczego, ale czuła, że pomimo aury i mocy, a także niezbyt przyjaznego wyglądu, mężczyzna nie chce jej zranić. Czuła narastający w głowie ból i wydawało się jej, że słyszy własne bicie serca. Uniosła dłoń, dotykając opuszkami palców tajemniczej kończyny. I w tym samym momencie ogarnęła ją nagła słabość, przez którą zaczęła lecieć do tyłu. Nim upadła, wokół niej owinęły się sztywne, ale ciepłe ramiona. 

~ CDN ~

I przybyli goście. Co za goście? Jednego poznano, a o drugim wspomniano. Pozdrawiam was wszystkich cieplutko <3

Data pierwszej publikacji: 28.03.2023

List MagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz