Rozdział 2 cz. 1 Runa Więzi

619 73 2
                                    

Rozdział 2 cz. 1 Runa Więzi

Dziesięciolecia minęły, od kiedy Kaladin opuścił podziemny azyl i widziało go tak wielu ludzi. W Wieży Magów od razu zauważono brak Wielkiego, ponieważ magia w powietrzu przerzedziła się. Uczniowie reagowali różnie. Niektórzy ze strachem czekali na to, co się stanie, a inni z podekscytowaniem starali się dowiedzieć czegoś więcej. Byli również tacy, co wydawali się niezainteresowani zjawiskiem. Obojętność była złudna. Każdy myślał o sprawie, która musiała to sprowokować. W żadnej z głów nie narodził się jednak pomysł, który byłby chociaż częściowo zgodny z prawdą. Gdy ujrzano Kaladina i Alora u wrót, dokoła zebrał się niemały tłum, który zaraz zaczął szeptać. W ramionach Wielkiego spoczywała nieznajoma kobieta, której twarz przysłaniały włosy i płaszcz.

Alor wystąpił do przodu, przybierając poważny wyraz twarzy. Wiedział, że musiał opanować sytuację, nim Kaladinowi skończy się cierpliwość. Chociaż przeczucie mu mówiło, że nawet w nerwach nie straciłby kontroli. Nie gdy miał ją w ramionach.

— Co to za zgromadzenie? — spytał spokojnym oraz stanowczym tonem. — Christopher! — zawołał, gdy spojrzeniem odszukał swojego ucznia.

Chłopak podskoczył, by zaraz wysunąć się naprzód. Z szacunkiem skinął głową magowi.

— Opanuj to. Natychmiast.

Christopher odwrócił się w stronę tłumu i zaczął wydawać polecenia. Był poważany, a i posiadał władzę przez swój status. Alor wiedział, że dostarczył mu sporo stresu, ale miało to jedynie go pokrzepić. W życiu spotka o wiele trudniejsze sytuacje i powinien umieć sobie z nimi poradzić.

Kaladin w ciszy ruszył przed siebie, wywołując u Alora dreszcze. Ponura aura stawała się coraz gęstsza, a twarze wychowanków bladły, gdy schodzili z drogi maga. Paraliżującą ciszę przerwał dźwięk upadającego na kamienie metalu. Kaladin przystanął, widząc, że z kieszeni Rhei wysunął się metalowy wisiorek. Aura nieco osłabła. Poznawał przedmiot, dał jej go na ostatnie urodziny. Kilku stojących niedaleko uczniów sapnęło, gdy przedmiot uniósł się w powietrze i zaczął podążać za idącym dalej Królem Popiołów. Znikł w przejściu, a Alor ruszył za nim. Słyszał szepty.

— To runa więzi...

— Ta kobieta musi być ważna.

— Czy może być żoną...?

Głosy mieszały się ze sobą. Alor nie pozwolił, by jego twarz zdradziła cokolwiek, ale wpatrywał się w plecy przyjaciela, samemu się zastanawiając. Z pomocą przejścia dotarli do kwater Kaladina prędko, a Rhea spoczęła w wygodnymi łóżku. Metalowy szpon dotknął jej policzka, a ta przez sen nawet nie drgnęła.

— Mówiłeś, że nic dla ciebie nie znaczy — przypomniał Alor.

Kaladin zatrzymał się, wpatrując wciąż w kobiecą twarz.

— Tak jest. To tylko narzędzie.

W odpowiedzi usłyszał śmiech. Alor złapał się teatralnie za brzuch, ocierając niewidzialną łezkę z oka.

— Milcz. Obudzisz ją — zganił Kaladin, co uspokoiło śmiech, ale wywołało szeroki uśmiech u drugiego mężczyzny.

— Dla narzędzia nie zrobiłbyś tego wszystkiego. Nie sprowadziłbyś jej tutaj, a już na pewno nie chciałbyś, by ktokolwiek to widział. Wpadłeś wtedy w szał i gdyby nie ona, zabiłbyś Fenox o wiele brutalniej. Naprawdę musimy przechodzić przez to, jak sam siebie oszukujesz?

Alor widział już wiele osób, które podążało tą drogą. I zawsze rodziło to problemy. Wiedział, że Kaladin nie miał obycia z kobietami, całe życie poświęcił wojnie i kształceniu, ale w końcu i jego musiało to uderzyć. Miłość dopadnie każdego i była przy tym niezwykle kapryśna.

— Troszczysz się o nią. Gdy na nią patrzysz, to widzisz ważną dla ciebie osobę, a nie narzędzie. Dałeś jej runę, którą ofiarować miałeś tylko swojej przyszłej żonie — przypomniał. — Jest dla ciebie ważna. Prawdopodobnie tak jak Aspen dla mnie. Nie zaprzeczaj.

Kaladin milczał.

— Spotkałbyś się z nią, gdyby nie dzisiejsze?

Pytanie Alora zawisło w powietrzu. W końcu drugi mag przymknął powieki.

— Tak.

Uśmiech Alora stał się jeszcze szerszy, gdy obserwował siadającego przy kobiecie mężczyznę.

— Jest dla mnie cenna — zgodził się, dotykając szponem policzka. — Zbadaj to, co zostało ze zwłok.

Alor nie drgnął.

— Zostaw mnie samego.

Herold Pustkowi ukłonił się teatralnie, powoli wycofując. Nie w jego stylu byłoby odejść w ciszy.

— To nie grzech kochać, Kaladinie. Nawet jeśli niebo nad tobą zacznie płonąć, kochaj — rzekł Alor. — Cóż... Ja dla Aspen na wieczność mógłbym być żyrafą!

Cichy śmiech zniknął w obłokach piasku. Kaladin został z Rheą sam i dopiero teraz się rozluźnił. 

~ CDN ~

Czy świadomość uczuć czyni je prostszymi? Można tak powiedzieć, ale tak naprawdę dla Kaladina nic nie jest proste. Zwłaszcza, że zataił wiele spraw. Nie chciał tego spotkania w ten sposób, ale cóż począć? Pozdrawiam cieplutko!

Data pierwszej publikacji: 04.04.2023

List MagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz