Rozdział 12 Niezrozumiałe cierpienie

436 62 3
                                    

Rozdział 12 Niezrozumiałe cierpienie

Pytanie pogorszyło nastrój Rhei, która sama nie wiedziała, jaka dokładnie jest odpowiedź. Czarownica wbiła spojrzenie w podłogę.

— Wysłał cię Alor?

Podejrzewała, że te wszystkie pytania były sprawką maga. W końcu wyglądał na bardzo zainteresowanego sytuacją. Chyba się martwił, ale Rhea umiejętnie ignorowała wszelkie próby rozmowy na ten temat, zmieniając temat. Tylko była tym już zmęczona.

— Nie — zaprzeczyła Aspen, siadając obok Rhei. — Sama się martwię. O ciebie i Kaladina.

Brązowowłosa uniosła brew.

— Praktycznie w ogóle mnie nie znasz.

Aspen pokiwał głową, pstrykając palcami lewej dłoni. Wtedy uwaga Rhei spoczęła na kwiecistym tatuażu z motywem chabrów.

— Znam za to Kaladina, a ty jesteś dla niego ważna, więc chcąc nie chcąc, dołączyłaś do naszej małej rodzinki.

Rhea mruknęła coś pod nosem, podwijając nogi pod brodę. Przymknęła oczy.

— Jestem tylko lekiem. Gdybym była ważna, on nigdy by nie...

Zapanowała cisza, która przygwoździła Rheę. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz chciało się jej płakać, ale teraz naprawdę miała ochotę pozwolić łzom płynąć. To wszystko było zbyt trudne, zbyt nieznane i przerażające.

— Cierpisz, bo przestał być stałym elementem twojego dnia. Wcześniej o tym nie myślałaś, może nawet byłaś zła, że przerwał twoją monotonnie, ale teraz? Oddałabyś wszystko za te pełne niepokoju dni.

Aspen mówiła spokojnie, nawet delikatnie i czule, ale każde jej słowo docierało do Tadern zbyt wyraźnie. Nie mogła zaprzeczyć, powiedzieć, że to nie tak, bo właśnie tak było.

— Rheo, znam to — rzekła elfka, kładąc dłoń na ramieniu kobiety. — Poznałam Alora w czasie wojny i wierz mi, nie zaczęliśmy tego dobrze. Uważałam go i innych magów, tak, jak większość elfów, za złodziei. Możesz tego nie wiedzieć, ale każdy obdarzony to potomek elfów. Ludzie może i czczą Boga Chwały, ale to nie on ich stworzył. Dał za to początek nam, ale ludzi zawsze było więcej. Historia mówi, że było wiele wojen i nadużyć. Z obu stron, a elfy to niezwykle dumny i pamiętliwy naród — przyznała, a Rhea uniosła głowę, aby na nią spojrzeć. Aspen się uśmiechała. — Dlatego, gdy Kaladin wraz ze świtą wkroczyli na elficki dwór, prosząc mojego ojca o pomoc, ten ich wykpił. Tak samo, jak większość królewskiej rady. Sama nie patrzyłam przychylnie na współpracę z ludźmi, ale wiedziałam, że sami nie pokonamy zagrożenia. Szybko wraz z bratem udowodniliśmy ten fakt radnym, aż w końcu ojciec musiał ulegnąć. Miał mi za złe, że pośrednio podważyłam jego autorytet, dlatego mianował mnie reprezentantką i zalecił udanie się z magami. Byłam wściekła i czułam się upokorzona, ale musiałam wykonać rozkaz. Z biegiem lat sądzę, że jego kara dała mi więcej niż jakakolwiek z nagród.

W oczach Tadern pojawił się błysk. Przypuszczała, że Aspen chce poprzez historię coś jej pokazać, może pomóc zrozumieć własną sytuację. Nie tego tyczył się problem, ale już zauważyła pewne podobieństwo.

— Ja też nie byłam początkowo zadowolona, że muszę tu zostać... — mruknęła.

— Teraz jest inaczej? — zagadnęła Aspen.

Rhea skinęła głową dopiero po chwili, nie dodając nic więcej. To było na swój sposób zawstydzające...

— Poznałam wtedy bliżej Alora, którego wraz z kilkoma innymi magami odprawiono do opieki nade mną. Wielokrotnie z nich kpiłam, mówiąc, że mogłabym pokonać każdego z nich. W końcu zostało to sprawdzone. Pokonałam każdego poza Alorem i tę porażkę uważałam za najgorszą z plam na moim honorze. Po tym wyzwałam go jeszcze kilka razy, ale zawsze przegrywałam. Te pojedynki, rozmowy i drobne uszczypliwości nas do siebie zbliżyły. Wtedy był cichszy i bardziej ponury niż teraz, żył żałobą i zemstą, ale dzięki mnie potrafił się uśmiechać. Szybko jego uśmiech stał się dla mnie cenniejszy od jakiegokolwiek klejnotu i skarbu. Pokochałam go, chociaż jeszcze tego nie wiedziałam i żyłam w przekonaniu, że wciąż jestem taka sama. Popełniłam wtedy nieświadomie błąd, przez który go zraniłam. Zapomniałam się, mówiłam, że nigdy nie pozwolę się zbrukać magowi, bo to niegodni niczego złodzieje. Gdy odszedł zasmucony, zrozumiałam, co zrobiłam, ale było za późno. Alor zaczął mnie unikać, a ja byłam zbyt zawstydzona. Liczyłam, że wszystko wróci z czasem do normalności, ale tak się nie działo. Cierpiał w ciszy, bo taki właśnie jest. Wiesz, Rheo, mężczyźni racy jak Kaladin i Alor przywykli do tego, że są sami. Zranieni, próbują cierpieć w ciszy i oddalają się, bo nie potrafią znieść bólu.

Rhea drgnęła, mrugając. Tak było... Wszystko zaczęło się od tej rozmowy. Tylko... Nie powiedziała wtedy nic złego! Nie obraziła go, wręcz nazwała go najważniejszym, a więc o co chodziło? To całkowicie bez sensu!

— Kaladin jest taki od naszej rozmowy. Poruszaliśmy temat jego przeszłości i naszej więzi. Nie powiedziałam mu nic złego — stwierdziła, przeczesując włosy i ciężko wzdychając.

Aspen uśmiechnęła się słabo, wstając i machnęła dłonią, a z szafy wyłoniła się zawieszona na wieszaku bladoróżowa kreacja. Była to przewiewna, długa suknia zdobiona kryształkami. Miała długie rękawy, których ozdoby sięgały do ziemi. W tym Rhea wyglądać miała jak wróżka.

— Przeszłości jest dla Kaladina trudna, ale myślę, że to nie jest rzecz, która go boli. Chodź, trzeba się przygotować.

Rhea milczała, zagrażając wargę i podchodząc do zasłony, za którą zaraz wciągnęła ubranie. Zawsze wykonywała większość pracy sama, ale ostatecznie zapiąć się nie mogła. Doceniała więc pomoc.

— Może... Chodzi o to, że przypomniałam mu o jego miłości?

Rhea myślała na głos, więc Aspen doskonale słyszała, co powiedziała. Wysunęła się zza zasłony, ubrana już w fioletową suknię, która ozdabiały kwieciste hafty.

— Miłość?

Rhea skinęła głową.

— Rozmawialiśmy o miłości i wtedy zaczął robić się dziwny. Odszedł, gdy spytałam go, czy był kiedyś zakochany i jak to się skończyło.

Twarz Aspen przez chwilę nic nie wyrażał, a po tym wybuchła ona śmiechem. Poprawiła złotą ozdobę na nadgarstku i uśmiechnęła się.

— Wszystko jasne.

— Co jest jasne? — spytała zdezorientowana Rhea. — O czym ty mówisz?

— Rheo, myślę, że rozumiesz Kaladina bardziej, niż ci się wydaje. I czuję, że już niedługo zostanie wyjaśnione.

Ciemnowłosa uniosła brew niezadowolona z odpowiedzi.

— Jesteś wieszczką?

Aspen wzruszyła ramionami.

— Nie, ale słyszę przyrodę, a ta śpiewa o waszym zjednoczeniu — zażartowała, mrugając, a Rhea nie wiedziała, czy traktować te słowa poważnie, czy też może nie.

W końcu Aspen wyszła, prosząc, aby narzeczona maga dołączyła do nich za około dziesięć minut. Rhea odwróciła się w stronę lustra i zacisnęła dłonie w pięści. Co to wszystko miało znaczyć? 

~ CDN ~

Ostatni dzień sierpnia i zaraz wrzesień... Nie wiem, jak u was, ale u mnie rozpoczęcie wytypowano na 4 września. Czyli coś tam wolnego jeszcze mam. No i dobrze. Choć nowego roku się nie boję, będzie jak będzie. Życzę wszystkim przyjemnego dnia! ^^

Data pierwszej publikacji: 31.08.2023

List MagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz