Rozdział 2 cz. 2 Pierwszy raz...

621 72 1
                                    

Rozdział 2 cz. 2 Pierwszy raz...

Płomienie świec zafalowały, a Kaladin spojrzał na cienie, które rzucały. Otaczał się nimi, przywykł do ich widzenia i oswoił. Teraz zamierzał ich użyć. Uniósł szponiastą dłoń, aby na jednym z palców usiadł cienisty kruk.

— Strzeż jej, zawsze — nakazał, a zwierzę poderwało się w lot. Cienista istota wtopiła się w runę więzi. Podarek z pomocą magii prędko wylądował na smukłej szyi Rhei.

Kaladin poruszał się powoli, siadając obok nieprzytomnej kobiety. Sięgnął po jej nadgarstek, sprawdzając stan ciała i duszy. Poza drobnymi skaleczeniami, siniakami, otarciami oraz zmęczeniem była cała i zdrowa. Skrzywił się, niezadowolony, że te nędzne kreatury mogły położyć na niej choćby palec. Magia zawirowała, a burza za oknem przybrała na sile. Jedynie szyk wygłuszający zapewniał ciszę.

— Przepraszam, Rheo — wyszeptał, szponem przesuwając po splątanych włosach. — Tak bardzo chciałbym, by nasze spotkanie odbyło się inaczej.

Odchylił głowę do tyłu, wpatrując w zdobiony runami sufit. Przypomniał sobie, co pisała. Miał swoje podejrzenia co do zajścia i bardzo chciałby się mylić. Niestety, gdy już nabierał przeczuć, rzadko dochodziło do pomyłki.

— Jeśli to prawda, Rheo, to będę miał to sobie za złe przez resztę życia — szeptał. — Po raz pierwszy, ja, który poświęciłem wiele i wielu dla przyszłości świata, czuję wstręt na myśl, że będę musiał coś odebrać tobie.

Zamknął oczy.

Kaladin wpatrywał się w martwe ciało Lieve, które przytulał jej brat. Alor krzyczał, a magia wokół niego szalała. Jedynie osłony chroniły otoczenie przed ogromem zniszczeń.

— Dlaczego?! DLACZEGO?! — wrzeszczał Alor.

Kaladin milczał. Widział, jak gorące łzy kapią wprost na truchło. Przypatrywał się dziesięcioletniemu chłopcu, by w końcu wkroczyć do sfery szaleństwa. Gdy tylko przeszedł przez barierę, piasek zaatakował go zewsząd. Większość magów wycofałaby się. Tak było bezpieczniej.

— Mistrzu, wracaj! — zawołał ktoś zza pleców Kaladina.

Jednak Starszy Magicznej Wieży nie zaprzestał iść. Płynął w wirze piaskowym, a ani jedno ziarenko piasku nie mogło go dosięgnąć. Alor uniósł na niego wzrok, wyciągając z torby siostry myśliwski nóż.

— To ty! To ty ją zabiłeś! — krzyczało zrozpaczone dziecko.

Kaladin wciąż nie powiedział choćby słowa. Obserwował, jak chłopiec wstaje i szarżuje na niego. Gdy był zaledwie metr od celu, jego ciało zatrzymało się. Metalowe szpony spoczęły na głowie chłopca.

— Rozumiem twój ból i gniew, jednak nie na mnie powinieneś go kierować. Twoja siostra stała się ofiarą zarazy, chłopcze.

Magia odrzuciła Alora do tyłu, a ten upadł na ziemię, patrząc zapłakany na własne dłonie. Kaladin ukląkł przy nim.

— Nie odzyskałaby rozumu. Z każdym dniem traciłaby człowieczeństwo, aż ostatecznie stałaby się monstrum żądnym krwi innych. Cierpiała. Doskonale to wiesz — zauważył. — Wytrzymała tak długo, bo posiadała, tak jak ty, powinowactwo do magii. — Kaladin uniósł szponiastą dłoń w stronę chłopca. — Mogę cię uczyć, a wtedy zyskasz moc, by ukarać tych, którzy ją zarazili. Posiądziesz wiedzę, która uczyni cię potężnym.

Alor uniósł głowę, patrząc na Kaladina z wściekłością. Chwycił jego dłoń, drżąc. I mimo strachu powiedział coś, na co nie odważyło się wielu.

— Zdobędę moc i wtedy... Zabiję cię!

Kaladin skinął głową, a burza piaskowa została przytłoczona o wiele silniejszą aurą.

— Niech tak będzie.

To było ich pierwsze spotkanie. Kaladin widząc wrodzone predyspozycje Alora, zdecydował się go uczyć. Uczeń, który miał zabójcze zamiary wobec mistrza, wywołał sporo kontrowersji wśród magów. Dwa lata zajęło, by Alor porzucił zamiar. Zrozumiał prawdę i zaakceptował ją. Może nie zabił Kaladina, ale zdecydowanie stał się najbardziej uciążliwą ze znajomości. Jednocześnie też najbliższym mu człowiekiem. Nie znał szczerej przyjaźni, nauczył się jej dzięki chłopcu, którego również wychował. Odebrał mu w życiu wiele, początkowo nawet nie traktował szczerze. Wszystko dla celu. I nie czuł się z tym źle. Nigdy. Teraz przez kobietę, od której chciał tak naprawdę o wiele mniej, czuł wstyd i obrzydzenie.

— Tym jest miłość? — spytał szeptem, nie spuszczając wzroku z sufitu.

Widział wiele wyrazów uczucia, którego nazwę wypowiedział. Zawsze było tak różne, wydawało się mu odległe, teraz nieświadomie wpadł najprawdopodobniej w jego sidła. Skrzywił się, a w oczach pojawił się niebezpieczny błysk. Wiedział, że miłość stała się jego słabością. Tą, której nie mógłby się pozbyć. Kątem oka spojrzał na oddychającą miarowo kobietę.

— Skarby powinno się kryć. To twoje słowa.

Wpływ Rhei na Kaladina i jego moc był wręcz nierealny. Nie rozumiał, jak jej energia mogła tak dobrze dopasować się do jego własnej, koić ją, gdy jeszcze była mu obca. Wraz z tym, jak znacząca stała się w jego sercu, wpływ się poszerzał. Teraz jej obecność sprawiała, że nie tylko moc Kaladina, ale i burza ustępowały. Za oknem po raz pierwszy od dawna panował spokój, a słońce górowało nad chmurami. Promienie słońca coraz bardziej kierowały się w stronę kobiety. Jednym ruchem dłoni zasłony zagwarantowały ciemność. Pozostało światło świec, które wzrosło.

W tym czasie Kaladin wezwał do siebie otrzymany od Rhei list i księgę. Na nowo studiował to, co doskonale znał. Pamiętał doskonale treść, a jednak ciągle podawał w wątpliwość ten fakt. Wolał przeczytać to po raz tysięczny, aby mieć pewność, że niczego nie przeoczy niż spocząć na laurach. Co jakiś czas kontrolował stan Rhei, sprawdzając, czy nie pojawiły się żadne niepokojące oznaki. Gdy Alor pojawił się w progu, Kaladin przymknął oczy. Widział przed tym, jak blady stał się jego uczeń. Wszystko stało się jasne.

Zaraza Cey powróciła.

~ CDN ~

Zgodnie z decyzją, od dzisiaj będą pojawiać się całe rozdziały. Te będą wpadać raz w tygodniu w pon/czw/niedz (jeden z tych dni). To ostatni rozdział podzielony na części. I powiem tak, Kaladin może i coś czuje, ale nasza Rhea... Jak się obudzi i jej przedstawi swój pomysł, to na pewno nie będzie zadowolona. Oj nie. 

Data pierwszej publikacji: 10.04.2023

List MagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz