Rozdział 13 Diakon

430 57 3
                                    

Rozdział 13 Diakon

Nie myliła się, sądząc, że będą podróżować osobno. Towarzyszyła jej Aspen, która poinformowała, że Kaladin wraz z Alorem udali się do świątyni szybciej. Humor Rhei natychmiast się pogorszył. Milczała przez całą drogę, a młodego diakona, który otworzył drzwi karety, uraczyła ponurym wyrazem twarzy. Młodzieniec wyglądał na zestresowanego, a niezadowolenie narzeczonej tak wielkiej sławy, wcale mu nie pomagało. Speszył się, jąkając.

— W-Witam panie w Głównej Świątyni Boga Chwały. P-Przełożeni poprosili, abym został pań przewodnikiem i-i...

Aspen poprawiła rude kosmyki. Uniosła wzrok, a w jej oczach pojawiło się coś dziwnego. Smutek mieszał się z tęsknotą.

— Diakonie, twoją główną podopieczną będzie moja towarzyszka. Nie bierz do siebie jej ponurej miny, wcale nie jest tak groźna, na jaką wygląda — poinformowała uprzejmie. — Znam świątynie i jestem umówiona z kapłanką Izeldą.

Diakon pokiwał pospiesznie głową.

— Poinformowano mnie o tym, pani.

Rhea wymruczała mimochodem ciche przywitanie, ignorując rozmowę. Jej wzrok skupił się na budynku, który wręcz emanował bogactwem. Miał kształt prostokąta, w którego kątach znajdowały się cztery wielkie wieże. Wyróżniającym się elementem była również kopuła i wielki balkon i plac. Na pierwszym zbierało się kapłaństwo, na drugim lud. Goście z wyższych sfer mieli przydzielane prywatne kwatery. Była pewna, że witraże wykonane z najróżniejszego kryształowego szkła, były cenniejsze od wioski, w której mieszkała. Nie była ślepa, widziała, że wiele elementów posiadało wykonane ze złota zdobienia. Pozostałych drogocennych materiałów nawet nie znała. Widok zapierał dech w piersi, ale Rhea nie czuła radości. Wręcz przeciwnie, odczuwała dziwną ciężkość i żal. Wiedziała, że to datki utrzymują wszystkie świątynie. Zwłaszcza te, bo budynek znajdujący się niedaleko jej dawnego zamieszkania nie był tak ekstrawagancki. Kościół miał kilka przedsiębiorstw, ale jego główna rola wiązała się z duchowieństwem. I to nie było zaskakujące, ale kler nie był bez skaz. Wiara stanowiła jedną z czterech władz Oculii i chociaż przez program nigdy nie wystąpiłaby przeciw koronie, to wciąż kapłani mogli czerpać ze swoich funkcji niewiarygodne zyski. Zepsucie, zakłamanie i terror nie oszczędzały nawet miejsca, do którego ludzie uciekali po pomoc. Ktokolwiek wchodził do uświęconego miejsca, poszukiwał łaski, wybaczenia, błogosławieństwa bądź odpowiedzi. Czasami wszystkiego na raz. Niejednokrotnie zostało to wykorzystane, ale z pomocą sprytnej manipulacji kler mógł pozbywać się tych grzeszków. To nie tak, że Rhea nie wierzyła w dobroć całego zgromadzenia. Na własne oczy widziała, jak pomagają sierotą, chorym czy też kalekim, ale również znała mroki. Rok temu przybyła do niej dziewczyna, która zapragnęła pozbyć się dziecka, które nosiła. Rhea odmówiła, ale wtedy nastolatka wpadła w panikę i opowiedziała swoją historię. Jakkolwiek Tadern nie próbowała tego sprawdzić, nic nie podważało prawdomówności dziewczyny.

Przymknęła oczy, nie chcąc bardziej przypomnieć sobie o tamtym dniu.

— P-Panienko Tadern...? — zapytał niepewnie Diakon. — C-Czy ma panienka ochotę na spacer po-po świątynnych ogrodach? Do ceremonii z-zostało jeszcze sporo czasu i...

Aspen odeszła. Rhea od razu to zrozumiała. Spojrzała na młodzieńca i skinęła głową.

— Skorzystam z twojej propozycji.

Nie miała ochoty na spacer, w ogóle na nic, ale diakon nie był niczemu winny, a jego aura mówiła, że to bardzo dobry człowiek. Piastował swoją funkcję szczerze.

— Cieszę się, panienko. Proszę! — zachęcił, uśmiechając się i ruchem ręki wskazując drogę.

Był jak mały szczeniak, któremu rzucono ulubioną zabawkę. Może by się rozbawiła albo lekko rozczuliła, ale gdy tylko próbowała, przypominała sobie taniec z Kaladinem. Delikatny dotyk, deklarację tego, jak są dla siebie ważni. To wszystko było zbyt żywe, a w obecnej sytuacji stanowiło sól sypaną na jątrzącą się ranę.

List MagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz