Rozdział 33 Mętna woda

183 41 0
                                    

Rozdział 33 Mętna woda

Nie chciała i nie potrafiła odpoczywać. Całe jej ciało lekko drżało, a leżenie wywoływało jedynie irytację. Wolała znaleźć się obok niego, a nie tutaj, w zamkowej komnacie. Westchnęła ciężko, przymykając oczy. Gdy usłyszała pukanie, natychmiast powstała. Pamiętała, że miał przyjść. To musiał być on. W kilku krokach znalazła się przy drzwiach, pośpiesznie je otwierając. Jej wzrok szybko natrafił na zamaskowaną postać, która na widok potarganych włosów kobiety, roześmiał się. Lekko, miło.

— Jesteś jak szczeniak — skomentował.

Rhea nie zareagowała. Naprawdę jej to w tej chwili nie obchodziło. Choć jej oczy zabłyszczały, zupełnie jakby rzucała magowi przed sobą ciche wyzwanie. Kares przestał się śmiać, chwytając wiedźmę za ramię. Coś się zmieniło w jego aurze.

— Ej, Tadern, nie zapominaj się — wyszeptał ponuro. — Choć współpracujemy, wciąż mogę utrudnić ci życie. Nie prowokuj mnie.

Zacisnęła usta, odwracając wzrok. Był dziwny, zbyt zmienny i mało stabilny. Z kimś takim ciężko było rozmawiać. W końcu... Musiał być szalony. Nikt inny nie chciałby zamordować boga. Przymknęła oczy.

— Przepraszam.

To było jedno słowo, ale wraz z jego wymówieniem Rhei zrobiło się nieco wstyd. Kiedyś by tego nie zrobiła, ale teraz, gdy człowiek poznaje smak tego, co najcenniejsze, nie zważa już tak na własną dumę. To był prawdopodobnie dowód miłości — gotowość poświęcenia wszystkiego, aby tylko ujrzeć twarz tego, kogo się kochało.

Aura Karesa ponownie stała się stabilna, a on sam wycofał się. W ciszy spoglądał na ramię Rhei i ostatecznie westchnął, odwracając się do niej plecami.

— Ty tam — zawołał jednego ze strażników i rzucił w jego stronę jakiś pergamin. — Książę nakazuje ci zaprowadzić dziewczynę do więźnia — stwierdził, zaczynając odchodzić. Przystanął na moment. — A, prawie zapomniałem. Bądź delikatny. Ma wrócić cała i zdrowa, w stanie nie gorszym od tego, w którym jest teraz. I wierz mi, nie chcesz się przekonać, co cię spotka, jeśli będzie inaczej.

Oczy rycerza wyraziły przez moment lęk. Coś w głosie maga wywoływało w nim pierwotne instynkty, nakazujące uciekać. I choć się powstrzymał, nie mógł opanować drżenia własnego głosu.

— Zgodnie z rozkazem.

Kares zerknął na Rheę przez ramię.

— Bądź grzeczna, Aradio.

Znowu to imię. Wtedy, w świątyni, również go użył. Przymknęła oczy. Aradia... Naprawdę nie pamiętała, od kiedy było to jej imię. Zamknęła oczy, w ogóle nie reagując na podchodzącego bliżej żołnierza. Nawet nie zwróciła większej uwagi na groźby Karesa. Była zmęczona, ale jednocześnie nie mogła odpocząć, a brak odpowiedzi na dręczące od dawna pytania jedynie utrudniał spokojne egzystowanie. Zupełnie jakby jej życie już nie było dość trudne.

Mężczyzna obok odchrząknął.

— Pani, chodźmy — poprosił.

Teraz traktowali ją ogółem lepiej, ale łatka narzeczonej królobójcy nie zniknęła. Niektórzy szeptali, inni powtarzali, że była przeklęta i zdradziła rodzinę, ale Rhea niezbyt się tym przejmowała. Opinia publiczna mogła zniszczyć człowieka, ale tylko wtedy, gdy jego najbliżsi w nią wierzyli.

Otworzyła oczy i skinęła głową, podążając zamkowymi korytarzami z wojownikiem. Prowadził ją pokrętnymi ścieżkami, których dotąd nie zwiedziła. Starała się wszystko dokładnie zapamiętać, ale po dłuższej chwili zrezygnowała. Brzmiało to nieprawdopodobnie, choć mapa zamku na pewno by się przydała — jak nie jej, to Alorowi. Musiała wykorzystać odpowiedni moment i poprosić o nią Ilvo, o ile nikt inny już nie wpadł na ten pomysł. Czasami za przebiegłością magów nie dało się nadążyć. Gorzką prawdą było, że nawet ona była na swój sposób pionkiem w ich grze, ale czy nie to od początku jej mówiono? Czasami brak wiedzy był bardziej rozsądny... i zdecydowanie prostszy.

List MagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz