Rozdział 6 Diament Wśród Paproci

592 68 0
                                    

Rozdział 6 Diament Wśród Paproci

Rhea milcząco wpatrywała się w widok zza okna karety. Teraz odczuwała spokój. Gdy opuszczała wieżę ubrana w niebieską, balową suknię zdobioną perłami i włosami ułożonymi w gustowną fryzurę, czuła się źle. Spojrzenia innych, nawet te ukradkowe, paliły jej skórę. Pragnęła nie być tak sceptyczna, ale domyślała się, co takiego o niej mówią. Wzięła się dla nich znikąd i została przedstawiona jako narzeczona Króla Popiołów. Domysły musiały być różnorodne i na pewno nie zabrakło takich, w których przedstawiana była jako pożeraczka męskich serc, uwodzicielka czy nawet kurtyzana. Zastanawiała się, jak wiele czasu minie, nim ktoś odkryje, że była zwykłą wieśniaczką, praktykującą w stary sposób.

Rhea westchnęła ciężko, opierając głowę o drewnianą ściankę. Nie obchodziło ją, że uczesanie mogło się nieco sponiewierać. Rozpuszczone włosy wraz z warkoczem, który imitował wianek, były ozdobione szafirami i perłami. Cała kreacja była utrzymywana w takim tonie. Akcentem była perłowa bransoletka. Miała również pod suknią wisiorek, ale rzemyk był wciąż zauważalny. Nie było jednak opcji, by go ściągnęła. Próbowano ją do tego przekonać, ale uparcie stała przy swoim. Kaladina to cieszyło. On sam przecież miał swój.

— Dlaczego nie przenieśliśmy się z pomocą magii?

Ciszę przerwało pytanie, które cisnęło się Rhei na usta praktycznie od samego wyjazdu. Tylko że nie było okazji go zadać. Widoki nieco zajęły kobietę, która od razu próbowała rozpoznawać gatunki mijanych roślin.

— To kwestia polityczna.

Rhea uniosła brew.

— Nawet przyjazd na bal jest grą? W jakim świecie ty żyjesz...

Rhea była tym naprawdę zmęczona, a nawet nie zaczęła brać w tym udziału. Wiedziała, że teraz będzie musiała myśleć osiem razy, zanim coś zrobi, ale wraz z dowiadywaniem się, jak niepozorne rzeczy są istotne, czuła się chora. Arystokracja była jak teatrzyk, tworzenie sztuki, w której najmniejszy błąd spotkać się mógł z krytyką. Mieli władzę, ale większości obcinano skrzydła tak, że w jej oczach nie było to życie.

— Wiem, Rheo, że będzie ci początkowo trudno — przyznał Kaladin, sięgając po dłoń kobiety. — Szanujesz każde życie, ale sztywne zasady i intrygi nie są twoją drogą. To piękne — zapewnił. — Nie chcę i nigdy bym od ciebie nie wymagał, abyś stała się taka, jak arystokratki. Bądź sobą, pozorami, intrygami zajmę się ja.

Miała więcej możliwości, praw, bo była jego narzeczoną. Wiedziała o tym. Podobnie jak o fakcie, że chociaż nikt albo mało kto skrytykowałby ją otwarcie, to plotki wciąż by się szerzyły. Dodatkowo taka wersja wydarzeń niosła za sobą jeszcze jedną konsekwencję. Nie mogłaby o wszystkim wiedzieć. To było wygodniejsze, ale strasznie ją irytowało. Oczywiście, że wolałaby stać daleko od wszystkiego, co mogłoby ją narazić. Najlepiej by się czuła, przesiadując w swojej chacie i przyglądając się tym płomieniom z daleka, ale teraz była tego częścią. I nie chciała być niczym dziecko we mgle.

— Nie — sprzeciwiła się.

Spojrzenie Kaladina stało się ostrzejsze.

— Rheo...

— Nie — powtórzyła spokojnie. — Wiem, że tak byłoby lepiej. Wiem, że nie będziesz w stanie powiedzieć mi wszystkiego, ale chcę wiedzieć tak wiele, jak to tylko możliwe. — Zacisnęła dłonie na materiale sukni. — Jestem już tego częścią, Kaladin i nie zamierzam być idiotką, która tylko czeka na to, co się stanie. Zdecydowałeś o moim udziale, wciąż jestem za to zła, ale nie zamierzam uciekać. To mnie zabije — zawyrokowała. — W tym świecie zagram tak, jak układają się nuty. Popełnię błędy, bo nienawidzę tej sztuczności, duszę się na samą myśl, co mnie czeka i nie raz będę narzekać, ale wiesz? Przynajmniej nie będę sobie pluć w brodę za bezczynność — podsumowała. — Dodatkowo, jeśli mamy to oboje przeżyć, to przyda ci się dodatkowa para zaufanych rąk.

List MagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz