Rozdział 26 Poszukiwanie ofiary

230 43 3
                                    

Rozdział 26 Poszukiwanie ofiary

Choć faktycznie pragnęła otrzymać audiencję, to nie miała ona odbywać się w tak wrogiej atmosferze. Zgromadzeni dookoła urzędnicy i członkowie rady wyraźnie uważali Rheę za główną sprawczynię kryzysu. Sama kobieta stała naprzeciw tronu nieskrępowana, chociaż po obu jej stronach stali strażnicy. Trzymali dłonie na mieczach, gotowi w każdej chwili ich dobyć i zamordować kobietę.

Tadern milczała, po prostu nasłuchując.

— Gdyby nie ten mag, wszyscy moglibyśmy być teraz martwi...

Komentarz przykuł szczególną uwagę brązowowłosej. Nie odwróciła się ku mówcy, ale starała się wytężyć słuch. W sercu jednak kpiła. Kares uważany za bohatera... To było śmieszne. Wzniecił ogień, aby móc go gasić i zyskać posłuch?

— Tak, uratował nas od wielkiego nieszczęścia.

— To prawy człowiek, nie to, co do Kaladin de Raidne, który zamordował naszego ukochanego władcę.

Ktoś splunął, a Rhea przymknęła oczy. Naprawdę wolała, gdy obrażano ją. Jakoś prościej było znieść obelgi rzucane we własną osobę.

Strażnik stojący przy drzwiach sali tronowej uderzył halabardą o ziemię, informując zgromadzonych o nadejściu księcia. Wszyscy od razu umilkli, wbijając spojrzenie w kroczącego Ilvo. Młodzieniec wyglądał na opanowanego, a każdy jego krok był przepełniony pewnością siebie. Za nim lewitowała ubrana w czarny płaszcz postać. Gdy Oculia zajął tron, obcy znalazł się po jego lewej stronie. Nikt tego nie podważył.

— Fala zarażonych została odparta.

Rhea przymknęła oczy, rozumiejąc, że jej brat ogłosił jedno. Fakt, że ci wszyscy ludzie skończyli martwi. Gdyby tylko mógł istnieć jakiś lek... Błogosławieństwo mogło uratować jedną osobę, a więc musiał istnieć i inny sposób. Po prostu nie został odkryty. I prawdopodobnie jedyną osobą, która mogłaby coś o nim wiedzieć, był cholerny Kares.

— Osoby, które miały z nimi kontakt, poddano natomiast kwarantannie. Dzięki współpracy z Wieżą Magów straty są minimalne.

Ktoś prychnął, a po kilku minutach zbliżył się i ukląkł przed tronem.

— Książę, przybycie narzeczonej królobójcy i ten atak muszą być ze sobą powiązane — stwierdził. — Wnoszę o uwięzienie Rhei Tadern i przesłuchanie jej. Należy w końcu rozwiązać tę sprawę.

Gdy o niej wspomniano, Rhea uniosła głowę i spojrzała wprost w oczy brata. Ilvo milczał przez chwilę, po czym wstał. W kilku krokach znalazł się przy kobiecie i spojrzał na zgromadzoną szlachtę.

— Ona nie jest nawet magiem — zauważył. — Nie ma mocy, aby sprowadzić zarażonych albo by rozpowszechnić zarazę. Kaladin de Raidne jest natomiast uwięziony w lochu.

Rodzeństwo wymieniało się spojrzeniami, które mówiły im więcej niż cokolwiek innego. Ilvo nie chciał wątpić w siostrę, ale musiał rozważyć, że ten atak miał z nią związek.

— Panie, mag może mieć pomocników. Możliwe, że wszyscy w...

— Drodzy Państwo, nie przesadzacie? — zapytał słodkim tonem tajemniczy mag. — Mogę zapewnić, że atak nie ma nic wspólnego z Wieżą Magów. To były zainfekowane Fenox i ich ofiary.

Nie rozumiała, dlaczego to zrobił. Przez moment zwątpiła w to, czy to aby na pewno Kares, ale zaraz porzuciła ten sposób myślenia. Możliwe, że o to chodziło, o uśpienie czujności i wzbudzenie zaufania.

— Słyszałem, że ta dziewka wychowała się w lesie.

Szlachta naprawdę była niczym chorągiewka. W jednej chwili byli mili, aby w następnej obrażać cię w rozmowie z kimś innym. Rhea z przekąsem stwierdziła, że w tym działaniu był jeden element godny podziwu. Fakt, że potrafili się nie pogubić.

List MagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz