Rozdział 21 Splamieni
— I to wszystko.
Rhea w końcu mogła odetchnąć i wygodnie rozsiąść się na fotelu. Spoglądała w stronę skupionego Kaladina ciekawa jego przemyśleń. Mag jednak milczał, wyraźnie pochłonięty myślami. Wykorzystała tę okazję, aby móc bezkarnie się mu przypatrywać. Widziała zaciśniętą szczękę i stukający o ramię szpon. Wstała, podchodząc do niego i w ciszy przytuliła się.
— Nic nie mów — poprosiła szeptem.
Nie chciała psuć tej chwili, a wciąż nie wyznała mu swoich uczuć. Zamiast tego przyniosła druzgoczące informacje i problemy. Stali tak w ciszy, choć Kaladin nie był bierny. Objął kobietę.
W tej jednej chwili ich dwójka była poza całym światem. Nic nie miało znaczenia. Nic poza ich dwójką.
— Kares, Bóg Chwały i Svar. Wszyscy jesteśmy narzędziami w ich grze — podsumowała niepocieszona.
Kaladin nic nie powiedział. Był milczący od momentu, gdy Rhea opowiedziała mu o klątwie. W końcu tego nie wytrzymała i nieco zbyt mocno nacisnęła palcem na jego pierś.
— Wiem, że mówiłam, abyś był cicho, ale dość. Powiedz coś. Cokolwiek.
Nakaz spotkał się z westchnieniem mężczyzny i przesunięciem jego szponiastej dłoni po ramieniu wiedźmy.
— Podczas wojny zawarłem porozumienie ze Splamionymi. Zyskałem przez to więcej mocy, ale w części zatraciłem ludzki wygląd i stałem się niestabilny.
Rhea wiedziała, że metal nie znajdował się tylko na pokrytej szponami dłońmi. Również na klatce piersiowej. Zacisnęła usta.
— Układy ze Splamionymi to szaleństwo — skarciła.
Mag skinął głową.
— Masz w pełni rację. Rzecz w tym, że wtedy nie było innego wyjścia. Wolałem poświęcić siebie, ale zakończyć tę wojnę, niż dalej patrzeć na przelewanie niewinnej krwi. Świat zbyt wiele wycierpiał.
Nie obchodził jej świat, a on. Rhea była niezadowolona. Sądziła, że Kaladin zbyt bardzo troszczy się o wszystko. Zbyt bardzo wczuł się w rolę bohatera, a każdy zrzucał na niego wszelkiego rodzaju odpowiedzialności. Był człowiekiem. Potężnym, ale i pokrzywdzonym przez życie. Dlaczego miał dalej walczyć?
— Ty wycierpiałeś o wiele więcej... — mruknęła pod nosem.
Podziwiała go za to oddanie sprawie, ale i dostawała bólu głowy, gdy myślała, że pewnego dnia mógłby rzucić się w wir walki dla dobra narodu i zginąć. Nie chciała tego. Czuła, że gdyby coś się mu stało, pękłoby jej serce.
— Wtedy było mi obojętne, czy przeżyję, czy też nie, Rheo — wyznał. — Najważniejszy był cel. Teraz bardziej cenię własne życie. Dałaś mi powód do tego.
Słowa były uspokajającym kokonem, ale i bolesną szpilką. Nie dała mu odpowiedzi, a gdyby otrzymał negatywną, czy nie zniechęciłoby go to? Uznał ją za swój powód do życia i to było w jej odczuciu nierozsądne. Powinien chcieć żyć dla samego siebie.
Nagle Rhea drgnęła, odsuwając się o krok, aby móc złapać spojrzenie maga.
— Nie wspominałbyś o Splamionych bez powodu — stwierdziła. — Chcesz znowu się z nimi spotkać?
Głos kobiety nieznacznie się uniósł, a brew zmarszczyła. Mimo to Kaladin po prostu skinął głową.
— Rozważam to. Kares mnie przewyższa, a uderzy. Przyjdzie po ciebie, aby uwolnić Svara, o ile wciąż tego nie zrobił.
![](https://img.wattpad.com/cover/335556653-288-k757885.jpg)
CZYTASZ
List Maga
RomanceRhea napisała list, który źle zaadresowała. I w ten sposób nawiązała korespondencyjną znajomość z pewnym samotnikiem. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że tajemniczy przyjaciel jest człowiekiem, którego imię przeszło do legend. Pan Magicznej Wieży, które...