Epilog

216 37 2
                                    

Epilog

Ogień trzeszczał w palenisku. Rhea przypatrywała się mu w ciszy, a jej twarz była matowa i pozbawiona wyrazu. Siedząca obok Aspen westchnęła, dotykając ramienia kobiety.

— Powinnaś się przespać.

Tadern nie odpowiedziała. Propozycja wydała się jej śmieszna. Od dnia, gdy Kaladin siłą zmusił ją do odejścia z rytualnej sali, nie mogła spokojnie spać. Początkowo po pojawieniu się obok Alora, chciała wracać. Nakazywała mu odesłać ją z powrotem, ale mag odmówił. Później nie było już na to czasu. Po raz kolejni zostali przeniesieni, a Oculię otoczyła potężna bariera. Ludzie byli przerażeni i jedynie obecność Ilvo pozwoliła się im zorganizować. Obecność na dzikich terenach za to zrodziła liczne problemy. Jednym z nich była jej tożsamość. Alor i Ilvo bez wahania wykonali zaklęcie, dodając do ofiarowanej Rhei przez Kaladina runie czar ukrycia. Teraz ponownie była niezauważalna dla swojego ojca. Kolejne wiązały się z przeżyciem. Dzięki pomocy magów wzniesiono pierwsze domy, a Aspen pomogła przy identyfikacji jadalnych roślin.

Od tamtego momentu minęło kilka miesięcy, a Rhea wciąż ledwie się odzywała. Aspen próbowała wszystkiego, ale bez skutku.

— Rheo, pomyśl o...

Wiedźma odwróciła się w stronę elfki, a ta zamilkła.

— Zostaw nas — poprosił ktoś cicho. Był to Ilvo, który z pomocą magii niezauważalne wszedł do środka.

Aspen wyszła, ciężko wzdychając. Wzrok Rhei na nowo spoczął na ogniu, zupełnie, jakby nie dostrzegła obecności brata. Ilvo usiadł obok. Nie wyglądał już tak dostojnie, jak zwykle. Szlacheckie szaty zostały zastąpione przez prosty, wygodniejszy do pracy strój. Włosy miał zaczesane do tyłu, a twarz bledszą. Schudł, ale nic nie pozbawiło go motywacji, która płonęła w jego oczach.

— Kaladin poświęcił się dla ciebie.

Nie zareagowała.

— Chciał, abyś żył i abyś wychowała dziecko, które nosisz — dodał.

Drgnęła, obracając się tak, aby spojrzeć mu prosto w oczy. Nikt nie mówił do niej o jej stanie wprost, chociaż teraz nie dało się go już ukryć. Termin rozwiązania zbliżał się wielkimi krokami.

— Jak mam żyć, gdy on tkwi w kamieniu? — spytała cicho, ochrypłym głosem, a jej oczy zaszły łzami. — Jak mam poradzić sobie z pogonią Splamionych?

Ilvo objął ją, wzdychając.

— Ukryjemy je, tak jak ciebie — zapewnił.

Pokręciła głową, szlochając. Wątpiła. Gdy teraz patrzyło się na Rheę, nie było w niej śladu po wcześniejszej sile i determinacji. Złamała się pod ciężarem wydarzeń, na które nie była gotowa.

— Rheo, zawsze jest nadzieja. Kares zdołał powrócić po wiekach, Kaladin również...

— Ja nie mam wieków — przerwała cicho.

Mag musiał przyznać siostrze rację. Magia była w stanie utrzymać władającego przy życiu dłużej niż zwykłego człowieka. Zapomniał, bo Rhea nie była zwyczajna. Spojrzał na błogosławieństwo, które oplatało jej dłoń i przesunął po nim czule palcami.

— Wiąże cię umowa ze Splamionymi — zaczął. — Musisz oddać sztylet, ale jeśli to zrobisz, zabiorą ci dziecko. Nie możesz więc umrzeć ani go im zwrócić. Odmowa za to ściągnie na ciebie konsekwencje.

Skrzywiła się, nie chcąc dłużej słuchać słów brata.

— Dlaczego mi o tym mówisz?

Ilvo objął Rheę, wzdychając.

— Jest jedno wyjście.

Drgnęła, a w jej oczach pojawiła się nadzieja. Chciała, aby Ilvo mówił, ale ten wciąż milczał. Szturchnęła go raz i drugi. Zareagował dopiero po trzecim ciosie.

— Jeśli obrócimy cię w kamień, będziesz żyć do czasu wyzwolenia, a brak możliwości zwrócenia sztyletu sprawi, że nie dopadną cię konsekwencję — stwierdził. — Twoje dziecko wychowam jak własne. Pojmę żonę, stworzę historię, aby każdy w to uwierzył i ukryję je przed oczami Boga Chwały i Splamionych. Prawdopodobnie będzie magiem, więc nauczę je, jak się bronić.

Zamrugała, patrząc w oczy brata. Starała się złożyć każde z jego słów w coś trwałego, ciągłego i musiała przyznać, że mężczyzna był szalony. Ten plan nie był idealny. Miał wiele wad i luk, które mogły zostać wykorzystane. Stanowił jedynie odwleczenie w czasie, ale może na tyle długie, aby jej skarb mógł dorosnąć i zyskać siłę, aby bronić się samej. Króla Splamionym mogło się oszukać. Wystarczyło, aby przyjął zwykłą krew, ale Rhea nie miała na to siły i możliwości. Westchnęła, opierając głowę o pierś brata.

— Wtedy to ono stanie się pionkiem na planszy silnych.

Ta myśl ją smuciła. Nie chciała, aby to małe istnienie szło drogą podobną do jej własnej. Zamknęła oczy, nie odzywając się. Humor nieznacznie poprawiała jej myśl, że w odróżnieniu od niej, to dziecko wychowa się zarówno w świadomości, jak i prawdopodobnie z siłą, przez którą będzie mogło stać się kimś więcej.

— Dobrze, zrób to, bracie.

Ilvo skinął głową, przytulając swoją siostrę i wpatrując się w płomienie. To miał być ostatni raz, gdy mogli być razem. Znali się zbyt krótko, aby móc w pełni poznać, ale dość długo, aby poczuli się rodziną. Mag nie chciał tego robić, ale wiedział, że jest to jedyna szansa na to, aby jego siostra kiedykolwiek jeszcze się uśmiechnęła. Dlatego był gotowy na wiele. Miał pewność, że cała ta historia dopiero się rozpoczęła.

~ CDN ~

Tak, to koniec historii Rhei i Kaladina. Przynajmniej obecnie, bo epilog pozostawia miejsce do kontynuacji tej przygody. I myślę, że się jej podejmę, chociaż dopiero za jakiś czas. Muszę rozpisać wszystko, co mi potrzebne, przejrzeć świat, który zbudowałam w Liście, ogarnąć kwestię matury, pracy etc. Dlatego obecnie to koniec, ale bardziej chwilowy niż stały. Zachęcam was do czytania Kochanków i śledzenia mojego profilu!

Miłego dnia kochani!

I dziękuję za to, że towarzyszyliście mi przy tej historii <3

Twitter: @___Mefi___

Instagram: @qitria

Data pierwszej publikacji: 23.04.2024

List MagaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz