Rozdział 26

23 3 5
                                    

"But lately, I been thinkin' I'ma have to
Lettin' go of things that I'm attached to"

- NF, "Change"

WTEDY

Felicity opiera się o blat z założonymi rękoma, a za nami plącze się Jake, który od czasu do czasu zagląda w tę stronę. 

Przyjaciółka patrzy na mnie przenikliwym wzrokiem kiedy ja udaję, że przeglądam notes ze starymi niewyrzuconymi zamówieniami. Odchrząkuję czując dyskomfort i uśmiecham się do niej niemrawo. 

- Bawi cię to? - pyta, a ja wzruszam ramionami. - Nie wiesz jak zareagować, jasne. Niefajnie kiedy w związku pojawia się martwa eks twojego chłopaka. 

Nie powiedziałam jej prawdy. Cóż, przynajmniej nie wszystko. 

Wspomniałam o tym, że Dion zabrał mnie na występ i o Richardzie, który przez cały wieczór go zaczepiał. Kiedy doszłam do Olivii, mówiłam tylko o tym że nie żyje i że nie znam szczegółów. 

Nie wypadało dzielić się informacjami, które były lub nie były prawdziwe. Sama jeszcze nie wiem jak to jest, ale musiałam komuś się wygadać, a gdyby miała być to moja matka, to przyjechałaby tutaj z policją i założyłaby mi kłódki we wszystkich drzwiach. Śmierć dla niektórych ludzi jest jednostajna i niezmienna, po prostu przerażająca. Dla innych ma głębsze znaczenie, niekoniecznie zawsze trzeba się jej bać. Ale moja mama należała do tych, którzy chcą się od niej trzymać z daleka, nawet jeśli chodzi o rozjechanego na drodze jeża. Za dużo paniki wniosłaby do mojego i tak skomplikowanego życia. 

Kiedyś, kiedy ojciec jej przyjaciółki z pracy popełnił samobójstwo, przestała się z nią już tak często widywać. Zupełnie jakby sądziła, że można się tym zarazić. Nie było więc powodu by ją martwić. Słyszała o Dionie same dobre rzeczy i na razie lepiej, że w nie wierzy. 

- Nie gadaliśmy o tym jeszcze - mówię do swoich dłoni. - Nie wiem o co mam spytać. 

Felicity wzdycha. 

- Cóż, skoro ten cały Richard powiedział ci... czekaj, jak to było? Że Dion tylko ją kochał? Oj, wybacz... 

- Nie, to nic...

- Cóż, ona nie żyje, a ty tak. 

Przenoszę na nią karcące spojrzenie, a ona unosi dłonie w obronnym geście. 

- Co? Przecież mówię prawdę - tłumaczy się. - Nawet jeśli ją kochał, to do niej nie wróci. Nie zostawi cię. Nie była lepsza od ciebie, skoro nazywają ją potworem. Może porwała komuś dziecko? Albooo oszukiwała w karty? Co myślisz?

- Felicity... 

- To moja zasada, Connie. Nie mówi się źle o zmarłych, ale możesz sobie ulżyć kiedy pomyślisz o tym, że wcale nie mogła być taka idealna. To samo się tyczy żywych ludzi. Nikt nie jest perfekcyjny, a ty jesteś dla Diona za dobra. 

Może. 

A może to nie miało nawet znaczenia. Może byłam zastępstwem, plastrem na rany. Może on po prostu nie umie być sam. 

Wiedziałam jedno na pewno: nie chcę tkwić w tym układzie jeśli rzeczywiście to tak dla niego wygląda. 

Dzwonek w drzwiach sprawia, że Felicity odsuwa się i podchodzi do lady. Mruga do mnie z uśmieszkiem i przyjmuje zamówienie, które dla niej przygotowuję: jedna karmelowa z bitą śmietaną i kruszonymi ciastkami. 

Podaję jej zamówienie, a potem czuję w kieszeni spodni krótkie wibracje. Rozglądam się żeby sprawdzić, czy nikt nie patrzy i szybko zerkam na ekran. 

Nothing To SaveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz