| 4 |

85 5 0
                                    

Yunho obudził się i nim zastanowił się kim jest i jaki jest dzień tygodnia poczuł wyrzuty sumienia. Ogromne wyrzuty sumienia. I w tym momencie chyba nikt nie miał by wątpliwości dlaczego. Nie dość, że wygłupił się przed ludźmi, to nawet za to nie przeprosił, jak gdyby było mu to obojętne, chociaż nie było. Po powrocie do domu nie myślał o całej sytuacji, dopiero teraz zaczął się zastanawiać. Wstał, udał się do kuchni, ignorując swojego współlokatora i wrócił do pokoju. Nie miało to najmniejszego sensu. Jedyne co wiedział, to to, że powinien porządnie przeprosić Seonghwę. Zdawał sobie sprawę z tego, że dostanie z pięści dwa razy w to samo miejsce nie było niczym przyjemnym.

Chłopak z czwórki przyjaciół przyszedł do szkoły najwcześniej, co z pewnością zaskoczy wszystkich. Nie miał kaca, miał normalne śniadanie i pół litrową butelkę wody. Krótko po zajęciu miejsca przy ścianie na korytarzu zauważył nieco wyższą, ale młodszą istotę zmierzającą w jego kierunku. Chłopak mrużył oczy, niedowierzając w co widzi.

- Hongjoong, czy ty właśnie jesteś w szkole i pijesz wodę czy mam zwidy? - zapytał, śmiejąc się spokojnie, udając zaciekawienie.

- Tak, tak, oto ja, stop paparazzi, możesz zwinąć czerwony dywan - wywrócił oczami i schował butelkę do plecaka.

- Park Seonghwa, przepraszam cię, naprawdę cię przepraszam, przemyślałem to, powinienem wysłuchać, byłem zły i jakoś nie myślałem, przepraszam, że cię uderzyłem, to już się nie... - nie nadążył wziąć oddechu i dokończyć, gdyż rozmówca opierający się przed nim o szafki skrzyżował ręce i sam zaczął mówić. Dwójka jego przyjaciół od razu odwróciła się w ich stronę, słysząc jego głos.

- Nic się nie stało. Niepotrzebnie się tak przejmujesz, Yunho - uśmiechnął się szeroko. - Jak powiedziałem wczoraj, nie musisz się o nic martwić. Przeprosiny przyjęte. Twój przyjaciel również jest już bezpieczny, tak mi się przynajmniej wydaje... Sami powinniście porozmawiać.

- Dziękuję, Park Seonghwa. Bardzo ci dziękuję - odwzajemnił uśmiech. Przyjaciele Seonghwy jak i Yunho po całej sytuacji natychmiast do nich podeszli witając się radośnie.

- Masz siny nos - mruknął Mingi. - Bardzo siny.

- Już teraz rozumiem, czemu nie chciałeś ze mną gadać rano - zaśmiał się Jongho. - Hej, wiecie może gdzie jest San?

- No żaden z nas raczej nie - powiedział Yeosang, patrząc na trójkę swoich przyjaciół - No chyba, że Wooyoung.

Chłopak o wspomnianym imieniu jedynie zmarszczył brwi z niezadowolenia.

- Nic nie mówił, że nie będzie go dzisiaj, więc pewnie przyjdzie - wzruszył ramionami najwyższy.

- On się nie spóźnia, a nie zostało za wiele czasu - mruknął smutno młody Choi w odpowiedzi.

- Przyznać się, który z nim gada i coś ukrywa - zaśmiał się Hongjoong z chytrym uśmiechem. Wszyscy tylko parsknęli.

Już powoli się rozchodzili, umówili się, że po pierwszych wykładach spotkają się w tym samym miejscu i poszukają Sana w szkole. Dwójka najstarszych cieszyła się, że już nie jest tak niekomfortowo i warto wspomnieć, że Kim już zmienił podejście do przyjaciół Parka. Nie bali się odezwać.
Mingi chwilę jednak zaczekał, aż wszyscy pójdą. Pobiegł za Yunho, zanim ten zdążył zniknąć ze swoim młodszym przyjacielem w sali komputerowej. Chwycił go delikatnie za ramię, aby go nie przestraszyć. Nie pociągnął go, przecież nie chciał go porwać.

- Chce się dowiedzieć jaki jesteś. Dokończymy rozmowę? - uśmiechnął się do starszego pokrzepiająco i nim ten zdążył odpowiedzieć on już truchtem biegł do sali, w której miał aktualnie wykład. Ani przez chwilę nie zastanawiał się, co pomyślał o nim wyższy lub co by odpowiedział, gdyby dał mu możliwość. Po prostu nie myślał o tym, starszy od niego chłopak go ciekawił.

8 makes 1 team | ateezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz