| 8 |

47 3 0
                                    

Kiedy Yunho wstał, było już dość późno. Jongho był na nogach, dawno po śniadaniu, ubrany w świeżo wyprane ciuchy i uszykowany na nowy dzień na uczelni. Nie zdziwiło to starszego, był przyzwyczajony, że młodszy szykuje się wieczorami. Ciągle go pospieszał i marudził, że jak to można się tak ociągać i w ogóle wstawać o tej porze. Tak, młodszy z lokatorów był rannym ptaszkiem. Jeong jednak ku zaskoczeniu Choi'a szybko się uwinął i zaprzestał jego skarżeniom.

- Hongjoong, wszedłeś na dobrą drogę życia - stwierdził najmłodszy z zebranych, trzymając swoją dłoń na ramieniu starszego. Ten przewrócił oczami i pokręcił głową.

- Jongho ma rację, w końcu wyglądasz jak człowiek - przytaknął San, za co dostał w głowę. - Ja tak, a on nie dostał!?

- Przestańcie, robicie wstyd - skarcił ich Yunho, machając do kogoś. Wkrótce tamci się zjawili, jeden z szerokim uśmiechem, drugi jak zwykle bardzo podzielał jego entuzjazm.

- Nie dajcie się zwieść, zapomniał pracy domowej - zaczął starszy, przerywając ciszę między nimi panującą.

- Nie prawda! To znaczy, prawda, ale i tak mam dobry humor i nic tego nie zmieni - fuknął młodszy, udając obrażonego.

- Twierdzisz, że nic tego nie zmieni, ale zacząłeś się foszyć. Przestań, bo nie grzeszysz urodą.

- Yeosang, starczy uwag - uspokoił go nowo przybyły, wyłaniając się zza pleców nadal obrażonego Mingiego.

- Gdzie Seonghwa? - zapytał Hongjoong, spoglądając na jego przyjaciół.

- Myślę, że nie ty powinieneś się martwić jako pierwszy - wtrącił się San, a chłopak spojrzał pytająco. - Wiesz, ostatnio nie potraktowałeś go dobrze.

- Co masz na myśli?

- No, na przykład krzyknąłeś na niego, że ma cię nie dotykać, a chciał się tylko z tobą pożegnać, jak z każdym z nas - wyjaśnił, gestykulując. Reszta chłopaków dopiero wtedy zaczęła o tym myśleć, nie przejęli się tym wcześniej. Faktycznie, to mogło mieć znaczenie z chwilowym brakiem Parka.

- Nie krzyknąłem na niego. Nie lubię się przytulać, tyle. Już mu powiedziałem, że ma się do mnie nie zbliżać i najwyraźniej do niego nie dotarło - powiedział, nie widząc w tym w ogóle swojej winy.

- Wystarczy, chłopcy - mruknął Wooyoung zażenowany.

- Nie. Jesteś moim przyjacielem, Hongjoong, ale widziałem, że Seonghwie było przykro - ciągnął to dalej, być może dlatego, że rozmawiał z nim.

- Wiedziałem, że wasza rozmowa była na mój temat - prychnął, przypominając sobie sytuację w aucie, kiedy wracali z Busan. Wtedy jednak nie przejął się tym, bo nie sądził, że mógł coś zrobić źle.

- Co z tego? Nie musiałem z nim rozmawiać, żeby to zauważyć. Dziwię się, że ty tego nie widzisz. Może już go wycałowałeś i teraz go potraktujesz, jak on ciebie? - zarzucił starszemu, a ten rozszerzył oczy niedowierzając. - Wiesz, taka zemsta, co o tym myślisz?

- Naprawdę za takiego mnie masz? Nie, nie całowałem się z nim i nie mam zamiaru, pogodziliśmy się, ale nie próbowałem nawet mu robić jakiejś pierdolonej nadziei u cholery!

- Dość - powiedział, jak się okazało sam Park. Obu kłócących się pewnie zalał aktualnie zimny pot. - Nie chce się tego słuchać.

- Czyli Hongjoong wszedł na dobrą drogę, a Seonghwa zboczył z trasy - bąknął Jongho do Yunho, kiedy wszyscy poszli na wykłady, a oni szli na swoje. Starszy westchnął, kiwając do niższego.

8 makes 1 team | ateezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz