| 22 |

51 4 0
                                    

Współlokatorów obudziła nietypowa wiadomość. Oboje zostali dodani do grupy, w której znajdowali się oprócz nich tylko Yeosang i San. Poprosili o spotkanie ze wszystkimi, chcąc po cichu pogodzić się z Wooyoungiem. Miał to być sekret oczywiście, po prostu zdawali sobie sprawę z tego, że sam na sam chłopak się z nimi nie spotka. Poprzedniego dnia nie mieli już okazji go zobaczyć, bo ten zaszył się gdzieś z Yeonjunem. Do domu też mu się nie mogli wpraszać, a Yeosang podejrzewał, że jego rodzice mogą mieć wobec niego jakieś zainteresowania, po tym, jak Wooyoung nocował u Seonghwy, nie u niego. Więc nie chciał już ingerować, a Sana i tak nie znali najlepiej. Przemilczeli to, myśląc swój plan. Fakt faktem, Kang nadal nie był przekonany co do Choi'a. Wiedział jednak, że Jung nie odpuści, jeśli pstryknie palcami, czy mu się to opłaci, czy nie. Poprzednio też nie odpuścił, może nie wyszło mu to na dobre, ale spróbował i wiedział, na co może sobie pozwolić i jak szybko. A Yeosang mimo wszystko go nie zostawi, nawet jeśli by mu powiedział, że ma zerwać kontakt z Sanem, on by nie posłuchał i cierpiał, i tak by przy nim został. Całkiem nie dawno zresztą się pogodzili po kłótni, a tu kolejna. Kang wiedział, że musi być ostrożniejszy, bo nie wyjdzie to dobrze na psychice Wooyounga, już było cienko.

- Cześć - uśmiechnął się Hongjoong, witając się z Yunho w progu. - Gruba sprawa...

- Niby tak, ale wiesz, śmiesznie ze strony Sana i Yeosanga. Dyskutowali tak, jakby żadnej kłótni nie było. Zresztą wiesz jak to wygląda, nie zdawało by się nikomu, że dojdzie do takiego czegoś. Dogadywali się w porządku, Wooyoung źle na nich działa - westchnął Jongho. Wkrótce zawitał u nich też San i dołączył się do rozmowy.

- Ja wiem co sobie myślicie - wywrócił oczami. - Ta sytuacja jest nieźle pogmatwana. Przez to wszystko prawie powiedziałem Yeosangowi, że Jongho się w nim buja.

- Zamknij się! - skarcił go Yunho. Było to co najmniej przerażające, bo po krótkiej chwili do ich domu weszli niejaki Yeosang i Mingi. - Słyszeliście o czym gadamy?

- A powinniśmy? - uniósł brew Song.

- Nie słyszeliśmy - zapewnił ich Kang, ale skończył na skanowaniu sylwetki młodszego Choi'a. Nie wiedział, czy ma się bać, czy czego jest świadkiem. Mógł się tylko modlić, że Yeosang naprawdę miał ochotę go pooglądać i nie słyszał nic.

- To boli! - usłyszeli z klatki schodowej głos Seonghwy. San podszedł i otworzył drzwi. Yeosang automatycznie się spiął. - Wbijasz mi kule w żebro!

- Ale ja nie umiem z tym chodzić! Kurwa! - kiedy doszli już do odpowiedniego piętra, jedna z lasek, które pomagały mu w chodzeniu, wypadła mu z ręki, a sam San podniósł ją.

- Nie tak agresywnie, Woo - uśmiechnął się lekko, chcąc załagodzić napięcie między nimi, któremu doglądał się Seonghwa.

- Nie potrzebuje niańki - mruknął cicho, wyrwał mu przedmiot z ręki i z jego pomocą wszedł do środka.

- Wooyoung - Yeosang z grzeczności wstał z miejsca. - Wiem, że jesteś zły, ale-

- Jestem sprawny psychicznie - przerwał mu. - Nie mam żadnego rodzaju autyzmu czy innego pierdolonego zaburzenia, jestem zdrowy jak ryba. Fizycznie akurat tak się trafiło, że nie, ale przejdzie, więc pozwól łaskawie, że będę radzić sobie w życiu sam.

- Jasne, ale jestem twoi-

- Oj, ta śpiewka jest już nudna. Wiem, że jesteś moim przyjacielem. Ale przyjaciele tak nie robią.

- Dasz mi się odezwać do cholery!? - pozwolił sobie się unieść, ale szybko się opanował i spojrzał w stronę rudego. - Ja i San chcieliśmy cię przeprosić. Rozmawialiśmy trochę i wiemy jak to wygląda od jego, a jak od mojej strony. Zrozumieliśmy siebie, jak i ciebie.

8 makes 1 team | ateezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz