| 31 |

43 5 15
                                    

Wybudził się gwałtownie, jak to miał w zwyczaju. Spojrzał na śpiącego obok Seonghwę i rozejrzał się po pomieszczeniu, zastanawiając się co tam robi. Dopiero później przypomniało mu się, że ostatnie dwa dni po sylwestrze spędził właśnie u starszego i dlatego u niego nocował. Następnie zerwał się i potrząsnął Parkiem.

- Seonghwa, wstawaj! Na uczelnię się spóźnimy! - potrząsnął nim ponownie, ale ten nie był tak szybki jak on i delikatnie uchylił oczy.

- Która godzina?

- Czekaj! - wziął głęboki wdech i włączył telefon. - Dziesiąta.

- Czyli już i tak się spóźniliśmy - mruknął i wtulił się w bok młodszego, który spojrzał na niego jak na niepoważnego.

- Ale możemy zdążyć na następne! Wstawaj i się szykuj, młotku! - machnął go ręką po głowie, próbując wstać, ale Seonghwa mu to uniemożliwił.

- Hongjoongie... A czy nie możemy zostać i się potulić...? - wymamrotał zaspany, trzymając go kurczowo przy sobie. - Wczoraj nie chciałeś mnie puścić, a teraz na mnie krzyczysz. To ty miałeś budzik nastawić...

- Ale śniadanie powinniśmy zjeść - powiedział, czekając aż starszy go puści. Po dwóch minutach ponownie na niego spojrzał, kiedy jego uścisk się rozluźnił i zorientował się, że ten znów zasnął. Westchnął i mimowolnie uśmiechnął się na ten widok. Położył się obok i wtulił w niego - niech ci już będzie, Hwa.

Yunho wstał kompletnie bez sił i jedyne o czym marzył, to powrót do domu. Kto wymyślił wykłady dwa dni po sylwestrze? Nie pozwolili mu nawet dobrze nacieszyć się nowym rokiem, a już wzywali do nauki. Jongho, nawet jeśli lubił się uczyć, podzielał jego zdanie i razem stali, wyczekując przyjaciół i narzekając na wykłady, które się jeszcze nie zaczęły. Dołączył do nich San, w grobowej ciszy przyglądając się im obu. Nic się właściwie nie zmieniło, niewiadomo skąd wziął się ten złowieszczy wzrok przyjaciel. Może coś się wydarzyło? Lub równie dobrze był tak samo niechętny do całego dnia nauki jak oni.

- Nie uwierzycie mi - mruknął Yeosang, zatrzymując się przy szafkach i chwytając się za serce, oddychając głęboko. Jongho zareagował najszybciej, kiedy starszy mało się nie przewrócił. Jako iż był silniejszy przytrzymał go, a ten zdziwiony jedynie na niego spojrzał. - Wooyoung jest chory.

- Ale jeszcze wczoraj wszystko było okej - odpowiedział na to San, mając rację, bo cały wczorajszy dzień spędził z Jungiem i dopiero na noc wrócił do domu.

- Się wyziębił w tego sylwestra, w striptizerkę mu się zachciało bawić. Przecież on prawie nic na sobie nie miał, trząsł się cały. A ja chyba złapie od niego.

- To znaczy? - spojrzał na niego Jongho, nadal go podtrzymując, bo zrobiło mu się za wygodnie i nie raczył się ruszyć, przez co cały jego ciężar spadł na Choi'a.

- Tak mi oczy łzawiły, że prawie uczelnie przegapiłem. Byłem u niego zaledwie rano, ale gardło mnie boli jak cholera. A Seonghwy nie ma, żeby się mną zaopiekował.

- Jak tak to opieka, ale jak już jest z nami to na niego narzekasz - odparł Mingi, który jak zwykle postanowił pojawić się znikąd. - A Hongjoong i Woo?

- Woo chory - odpowiedział ponownie Yeosang i wreszcie dał odpocząć Jongho i po prostu usiadł na pobliskiej ławce. - A Hongjoonga i Hwę coś chyba porwało.

8 makes 1 team | ateezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz