| 10 |

45 4 0
                                    

Yunho musiał wstać wcześniej tego dnia. To znaczy, nie musiał, ale chciał. Nastawił budzik na wcześniejszą godzinę i wcześniej też poszedł spać. Wcześniej niż zwykle, ale też wcześniej niż zwykle wstaje Jongho. I tak jak się spodziewał, młodszy jeszcze spał. Udał się więc do kuchni, napił się wody i przygotował podwójne śniadanie, jedno dla niego, drugie dla przyjaciela. Następnie wziął łyżkę i garnek. Nie sposób nie domyślić się, co się stało potem.

Jeong wraz ze swoim sprzętem poszedł do pokoju współlokatora, stanął nad jego łóżkiem i się przygotował. Podciągnął rękawy i z chytrym uśmiechem nachylił się nad śpiącym chłopakiem. Przystawił nad jego głową garnek i z całej swojej siły - a mimo wszystko miał jej dużo, walnął łyżką w garnek. Efekt, który dała ta sytuacja, nie był zamierzony. Choi miał się wystraszyć i po prostu być złym na starszego.

Tymczasem on gwałtownie się podniósł, przez co uderzył głową o twardy garnek. Wyższy zakrył usta ręką w przerażeniu, kiedy drugi cicho przeklinał ból. Zrobił mu śniadanie, żeby jakoś wybaczył mu taką, a nie inną pobudkę, ale nie chciał zrobić mu krzywdy, miała to być mini zemsta. Teraz? Teraz powinien błagać go na kolanach o przebaczenie. Przynajmniej według niego.

- Przyniesiesz mi lód? - mruknął cicho, masując miejsce, w które przywalił, ze spuszczoną głową. Starszy od razu pobiegł do kuchni i wrócił z paczką, od razu mu ją podając. - Która godzina?

- Szósta... - bąknął niechętnie, spodziewając się złości młodszego.

- Chyba po raz pierwszy się odpłaciłeś - zaśmiał się, poprawiając lód przy czole. Podniósł głowę i spojrzał na szatyna.

- Co? Nie chciałem cię uderzyć, przepraszam, chciałem cię tylko obudzić-

- Wyluzuj, Yunho. Nic się nie stało, trochę poboli i przestanie - uśmiechnął się szeroko i wreszcie wstał z łóżka. Starszy, który dotychczas siedział na krzesełku kiwnął głową i sam poszedł się szykować. W pokoju usłyszał jeszcze "dziękuję" od młodszego, prawdopodobnie za śniadanie.



- Jeju, co ci się stało? - zapytał zmartwiony San, uważnie oglądając guza równego wzrostu przyjaciela.

- Tak jakby dostałem garnkiem od Yunho - zaczął się śmiać, ale najstarszemu nie było tak do śmiechu, kiedy zmierzył się wzrokiem ze starszym Choi'em.

- Nie wnikam, dziwnie żyjecie - wzruszył ramionami i zaczął grzebać w plecaku.

- Cześć! - pomachał im w biegu Seonghwa. No właśnie, w biegu. Po dosłownie mrugnięciu okiem chłopak siedział na ziemi. Po całym korytarzu latały jego kartki, książki i zeszyty, a on sam miał wygniecioną, białą koszulkę. Rudy od razu poleciał mu z pomocą, ale ktoś go wyprzedził, przez co jedynie stał jak wryty. Wtem oto zjawił się Hongjoong, który powoli, bez pośpiechu zbierał książki starszego. Ten czując się bardzo niezręcznie również rzucił się, układając wszystkie rzeczy w ten sam sposób.

- Trzymaj - uśmiechnął się lekko, podając Parkowi ostatni już zeszyt, który leżał na podłodze.

On zdążył już wstać i otrzepać się z brudu, którego woźne prawdopodobnie "nie zauważyły". Seonghwa bardzo chciał już ulec. Ale stwierdził, że póki Kim nie powie mu w twarz, że nie chce się przyjaźnić, będzie zgrywać złego. Więc wyrwał mu swoją rzecz z ręki, zamiast kulturalnie zabrać i wsadził do swojej torby. Następnie zwinnym krokiem odszedł do sali psychologicznej, kompletnie zapominając, że miał iść do nowych przyjaciół.

8 makes 1 team | ateezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz