| 20 |

42 5 0
                                    

Listopad był zawsze stresującym miesiącem dla Yunho. Nigdy nie wiedział, co może podarować Hongjoongowi w prezencie na urodziny, a dużo czasu nie miał. Od razu po przebudzeniu udał się do Jongho z rykiem, że jest bezradny i nie da rady w tak krótkim czasie czegoś wymyśleć. Młodszy współlokator wtedy marudził, że jest nieodpowiedzialny i sam jest sobie winien, bo miał wystarczająco czasu. Rozmawiali o tym jeszcze dłużej.

- Nie mam pojęcia co mu kupię! - krzyknął, kiedy podszedł do nich Mingi, jednak niezbyt się tym przejmował. - Co on lubi?

- Pytasz mnie, jakbyś wcale nie był jego przyjacielem - odparł znudzony Jongho i spojrzał na Songa. - Daj jakiś ciekawy temat, bo nie mogę już słuchać o Hongjoongu.

- Excuse me? - spojrzał na niego z widoczną irytacją, pojawiając się właściwie z nikąd wraz z Seonghwą i spojrzał na ich splecione dłonie, szybko zabierając tę swoją.

- Cały ostatni tydzień słuchałem Mic Drop, pierdolcie się - Yeosang podszedł jak zawsze pełny entuzjazmu i zaprezentował wszystkim swój środkowy palec.

- Hm, ciekawy temat... - zaczął się zastanawiać Mingi. - Wooyoung wraca dzisiaj na uczelnię.

- W czwartek? Nudziarz, i tak nie może tańczyć. Na jego miejscu poczekałbym do poniedziałku - prychnął Kim, wracając na swoje miejsce obok Parka. Faktem było, że Seonghwa nie musiał dużo robić, żeby Hongjoong nie mógł bez niego wytrzymać.

- No, ale to Wooyoung i on nie usiedzi na dupie - westchnął Kang. - Z trudem wytrzymał w łóżku przy zwrotkach Jimina i Jungkooka. A sąsiadów chyba ogłuszył na dobre.

- Hej - dołączył i San, pokazując swoje dołeczki właściwie nie wiadomo czemu, bo przecież Wooyounga nie było. Choć i tak po chwili już tam przybył.

- Przecież ty się dziecko zabijesz - Seonghwa wręcz złapał się za głowę, widząc z jakim trudem Jung poruszał się o kulach. Song nie mógł zrobić nic innego, jak tylko się z niego śmiać. - Chodź, pomogę ci.

- Biedny Woo - westchnął Jongho, przyglądając się mu z żalem.

- Jak się czujesz, słońce? - spytał starszy Choi, podchodząc bliżej niego.

- Słońce? - prychnął Yeosang. - Nie róbcie z niego takiej kaleki. Mógł uważać.

- Przecież to ten debil mi podstawił nogę, nie miałem nawet jak temu zapobiec.

- Ale ty biegasz jak szalony po domu jak gdybyś był zdrowy, a potem narzekasz, że cię boli.

- Przynajmniej rodzice się o mnie martwią - fuknął i obdarzył przyjaciela zirytowanym spojrzeniem. - Tata mnie dzisiaj podwiózł na uczelnię.

- Dobra, nie chwal się, niektórzy nie mają tu taty - wywrócił oczami i na tym skończył swoją wypowiedź. Nie sposób nie zauważyć, że przyjaciele Jongho właśnie na niego spojrzeli, nikt jednak nie zrozumiał i nie próbował. Cóż, tajne kody.

- Czas iść - mruknął niechętnie najstarszy, patrząc na swój zegarek, po czym spojrzał na najniższego, który ciągle trzymał się jego ręki. - Co ci się stało?

- Co?

- Coś się stało? Chcesz pogadać? - spytał z troską w głosie, a młodszy spojrzał niezrozumiale.

- Nie, wszystko okej, czemu pytasz?

- No nie wiem, ciągle się tulisz do mnie - zaśmiał się, ale ten tylko się uśmiechnął i uciekł do sali, w której miał mieć wykład. Tak zrobili też wszyscy, z wyjątkiem dwójki, która była w siebie niemile wpatrzona.

- Chciałeś się popisać tamtymi wiadomościami? - San nawet nie próbował być miłym dla Yeosanga. Uważał, że przesadził.

- Nie, chciałem spędzić czas z Wooyoungiem. Jest moim przyjacielem.

8 makes 1 team | ateezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz