| 17 |

40 4 0
                                    

Poranek Wooyounga był naprawdę ciężki. Wieczór też, bo rodzice nieźle się na niego zdenerwowali i powiedzieli, że gdy tylko wróci do chodzenia, to pójdą z nim na uczelnię i zażądają rozmowy z rodzicami Hana. Natomiast obudziła go jego mama. Nic w tym dziwnego, że się martwiła, w końcu jej syn musiał leżeć nieruchomo i na dodatek musiał zostać sam w domu. Przyniosła mu do pokoju śniadanie i dwie butelki wody, ale reszty nie mogła przemyśleć i nie miała pojęcia jak on dostanie się do toalety. Już chyba by wolała, żeby został w szpitalu, ktoś miałby przynajmniej na niego wgląd. Ale kiedy weszła do pokoju musiała jeszcze  raz wrócić, bo okazało się, że Wooyoung ma wysoką temperaturę i nie czuł się najlepiej, nie tylko pod względem nogi.

- Nie mogę z tobą zostać... - westchnęła załamana, siadając obok niego na łóżku. - Co ja mam z tobą zrobić, co?

- Przecież dam sobie radę - wywrócił oczami, mówiąc słabym głosem. Kobieta spojrzała na niego kpiąco. - Nawet ty we mnie nie wierzysz...

- Jak mam ci wierzyć, jak nawet nie raczyłeś mnie poinformować, że dzieje ci się krzyw- - nie zdążyła dokończyć, kiedy drzwi się otworzyły. To był oczywiście jej mąż, poganiający ją. - No dobrze Woo. Mam nadzieję, że się nie zabijesz. Przynajmniej się postaraj - uśmiechnęła się zmartwiona, ucałowała jego rozpalone czoło i zeszła na dół. Spakowała jeszcze sałatkę sobie i mężowi, po czym już miała wychodzić, ale ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyła w pośpiechu, nawet nie zaglądając. - W domu nikogo nie ma, ja właśnie wychodzę.

- Dzień dobry - przywitał się chłopak w wieku Wooyounga i ukłonił się. Podał kobiecie rękę - Choi San.

- Jung Heonji - uścisnęła jego rękę. - Naprawdę przepraszam, ale muszę wyjść do pracy.

- Ale ja do pani syna - uśmiechnął się. - Jestem jego kolegą ze studiów. Wiem, że będzie ciężko, więc chciałem mu pomóc.

- Nie idziesz na uczelnię? Woo dojeżdża, a skoro jesteś tutaj, to zaraz spóźnisz się na autobus - westchnęła. - Nie wiem czy mogę ci zaufać, ale skoro tak mówisz, to możesz wejść. Nie zniszcz mi domu i niech Woo się do mnie odzywa. Ufam ci i nie zmarnuj tej szansy - kiwnęła głową, przepuściła chłopaka i w biegu do samochodu jeszcze się odwróciła. - Będę chciała z tobą porozmawiać!

- Jasne, Pani Jung! - zaśmiał się i rozejrzał. Był już tam, więc nie miał problemu z tym, co gdzie się znajduje. Zdjął więc buty i kurtkę, po czym udał się po schodach do góry, by następnie na ślepo odnaleźć pokój Wooyounga. - Cześć!

- San? - otworzył oczy, ale lekko przymrużył, kiedy starszy zapalił światło. - Co ty robisz? Spóźnisz się na uczelnię, a autobus, który jeździ najbliżej już odjechał.

- Wiem. Zostało to przemyślane. Nie idę dzisiaj. Przyszedłem do ciebie - uśmiechnął się i usiadł koło niego. - Bez urazy, jesteś naprawdę piękny, ale wyglądasz okropnie.

- Dziękuję, po prostu jestem chory - westchnął i spróbował chociaż usiąść, ale wyższy mu zabronił. - Nie jestem niepełnosprawny. Z moją odpornością tak jest, kiedyś zachorowałem bo nabiłem sobie siniaka.

- Co? - zawiesił się na chwilę, po czym się zaśmiał. - To nie dobrze. Jesteś rozpalony.

- Nie, San, bez przesady. Fajnie, że przyszedłeś, ale aż tak mi się nie udziela.

- Przestań żartować. Brałeś leki?

- Tak.

- Przynieść ci coś? Jadłeś śniadanie?

- Dam sobie radę, tato.

- Nie przesadzaj.

- Tatusiu?

8 makes 1 team | ateezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz