| 28 |

64 5 10
                                    

Dla człowieka miesiąc grudzień kojarzy się tylko z jednym. Święta Bożego Narodzenia. Czas wtedy mijał albo piekielnie szybko, albo z kolei wolno, pozwalając wszystkim wejść w te magiczne aury spokoju, jak i zamieszania, prezentów i mile spędzonego czasu z rodziną. Yunho nim się obejrzał, już przygotowywał się do wspólnej Wigilii, którą mieli spędzić razem całą ósemką. Musiał oczywiście również słuchać narzekania Jongho, którego miłość pochłonęła już całkowicie i chciał wypaść przed Yeosangiem jak najlepiej. Jeong czuł się z tym poniekąd dziwnie, nie sądził, że Choi zakocha się szybciej niż on. Pośród ich przyjaciół były już dwie, może nie oficjalne pary, ale jakieś były. Miał tym na myśli Wooyounga i Sana, którzy czekali aż ktoś złączy ich na siłę oraz Seonghwa i Hongjoong, którzy sami nie wiedzieli czego chcą. Teraz kiedy nawet i Jongho znalazł kogoś, kto może nie odwzajemniał jego uczuć, ale i tak znalazł, Yunho był gdzieś po środku tego chaosu, nie wiedząc tak naprawdę czym jest miłość romantyczna. Te które doświadczył to ta rodzinna i ze strony przyjaciół. Patrząc na to ze strony drugiej czwórki był też Mingi. To znaczy Yeosang też się gdzieś tam podziewał i wszyscy z nich już w swojej wyobraźni złączyli go z Jongho, ale on cały czas się bronił przed miłością i związkami. Mingi? Właściwie nie słyszał od niego żadnych słów na ten temat. Nagle zaczęło go to bardzo ciekawić. Co z ich bliższym poznaniem? Nie tego właśnie Song chciał? Yunho już chyba wolał, żeby młodszy się narzucał, niż zostawiał go w niepewności. Raczej nie miał zamiaru sam z siebie się do niego odezwać. Po co miałby?

Jednak tym co najbardziej go denerwowało to sposób w jaki musiał zapakować prezenty, które przygotował dla przyjaciół. Niby mieli sobie nic nie kupować, ale jak zobaczył Jongho, który ewidentnie coś miał, to nie mógł iść z pustą ręką. Czasem uciążliwym było, że spotykali się akurat u nich w domu, ale teraz przeklinał Wooyounga, że jednak on miał większy dom i tym razem spotykają się u niego. Jeśli zrobiliby wigilię u współlokatorów, to nie miałby takiego problemu z pakunkami. A tak musiał iść z jedną wielką torbą i jeszcze dbać o to, żeby nic z niej nie wypadło. Zazdrościł przyjacielowi tego, że miał koszyk, który może lżejszy nie był, ale na pewno wygodniejszy.

Czuł się również spełniony dlatego, że nawet odezwał się do rodziców. Kochał z nimi rozmawiać, a oni z nim. Nie było nic lepszego niż życzenia właśnie od nich.

Jongho również miał okazję porozmawiać z mamą i na kamerce podczas rozmowy oglądać, jak ta zapala znicz za siebie i za niego na grobie.

Nie mógł powiedzieć, że się nie nudził. Lubił święta, ale nie chciało mu się już o nich słuchać. Wszędzie mówiono tylko o tym, by spędzić je z rodziną, kiedy jedyna rodzina, z którą mógł je spędzić to jego przyjaciele. Dlatego był wdzięczny Wooyoungowi, że nie złamał ich wspólnej tradycji, tak jak to zapowiadał rok temu i faktycznie ponownie urządził je u siebie. Mingi bardzo tęsknił za wspólnymi świętami ze swoimi rodzicami. Teraz pozostał mu tylko telefon, przez który mógł z nimi rozmawiać. Nie miał humoru już od samego poranka, mimo że jeszcze wczoraj tryskał energią. Przez rozmowę z nimi już był podminowany. Powiedzieli mu, że na następne święta przyjadą do Seulu, ale wiedział, że nie ważne jak bardzo jego rodzice go kochają i mu to powtarzają, to nieprawda. Nie przyjadą. Nie potrafił wyjaśnić dlaczego tak uważa, ale po prostu nie wierzył w to, że faktycznie będą się tłukli z Japonii do Korei tylko po to, by spędzić święta z synem.

Jego akademicki współlokator miał już dość patrzenia na jego minę. Sam nie miał możliwości spędzić świąt z rodzicami, ale nie psuł sobie całego dnia zaprzątając sobie tym głowę. Miał zamiar świetnie się bawić.

8 makes 1 team | ateezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz