2.

250 23 7
                                    

Amity

Chwyciłam się za bolące wskutek uderzenia ramię. Nie było to takie delikatne zetknięcie. Ja szłam szybkim marszem pełnym zdruzgotania, nie zwracając uwagi na otoczenie. Natomiast osoba idąca z naprzeciwka również nie zdawała się szczególnie uważać na to jak szła. Była cała w skowronkach z wymalowanym uśmiechem na twarzy, który zdawał się nigdy z niej nie schodzić. Mina jej zrzedła, gdy tylko zorientowała się na kogo właśnie wpadła. Pech chciał, że słodki napój trzymany przez tę osobę wylądował na mojej balowej sukni. Nie, żeby było mi jej szkoda, po prostu matka by się wkurzyła.

-Ogromnie cię przepraszam, nie zauważyłam... Księżniczka Amity?! Z całego serca ja Luzura błagam na kolanach o wybaczenie. - dziewczyna o czekoladowych oczach i tego samego koloru krótkich włosach przyklękła.

Nie byłam w stanie wyłapać, czy brunetka mówiła ironicznie, czy na poważnie.
Niezwłocznie pokazałam jej gestem, aby wstała.

-Zapewniam, wszystko jest w należytym porządku. Proszę mów mi po prostu Amity.

-Oczywiście księżniczko. To znaczy Amity. Oczywiście Amity. Pobiegnę po chusteczki!- krzyknęła jak poparzona.

Dziewczyna była porywcza, nie ma co.

-Nie! To znaczy, nie trzeba, jest w porządku.- również popisałam się temperamentem, który rzadko się ukazywał w moim przypadku.

-Ale twoja sukienka.

-Ta uwierająca szmatka? Wierz mi na słowo, nawet lepiej dla mnie jeśli nie będzie już zdatna do użytku. Ciśnie mnie każda możliwa część ciała.

Mówiąc to zaczęłam się śmiać, a mój rozmówca nie do końca wiedział co ze sobą zrobić w tym momencie.

Fakt faktem gorset wpinany w suknię dla piętnastolatki powinien być zakazany. Cierpienie niemiłosierne. 

Porozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę. Dowiedziałam się, że jej imię brzmi Luz, a nie Luzura. Tak myślałam, że Luzura jest mi dziwnie znajome. Okazało się, że tom ksiąg  „Dobra Wiedźma Azura" to nasz wspólny konik. Ucieszyłam się ogromnie, gdy mogłam zamienić z nią parę zdań na temat tej niesamowitej twórczości.
Nie miałam nikogo, z kim mogłabym o tym chociażby porozmawiać. Moja mama sądziła, że fantastyka nie jest mi, ani mojemu rodzeństwu do niczego potrzebna i lepiej dla nas, jeżeli pozostaniemy przy tematach przyziemnych.
Natomiast rozmowa z Luz o „Azurze" po pewnym czasie przeszła na etap żywej oraz energicznej.
Sporo się śmiałyśmy, lecz Luz zdawała się być lekko spięta. Rozmowa z członkiem rodziny królewskiej to raczej niecodzienna okazja. Uwierz Luz, dla mnie kontakt z rówieśnikiem, to również niecodzienna okazja.

Zachodzące słońce przypomniało mi o kolacji z rodziną, na której musiałam się niezwłocznie pojawić. Dlaczego akurat w takim momencie?
Jak na zawołanie moja mina zrzedła, co zauważyła Luz.

-Hej, coś nie tak?- zapytała z troską w głosie.

-Wiesz, może ci się to wydawać dziwne, ale nie wolno mi się spotykać z ludźmi takimi jak... um, z ludźmi niższej warstwy. Właściwie nie wolno mi mieć żadnych znajomych z własnego wyboru. Wielu rzeczy mi nie wolno, ale wiesz co? Walić tę kolację, walić to królestwo a tymbardziej walić moją matkę!- wykrzyczałam pewna siebie, po chwili zdając sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziałam.

Automatycznie zakryłam dłonią usta, a dziewczyna patrzyła na mnie z wypisanym zszokowaniem na twarzy.

-Wybacz mi. Nigdy nie używam takich słów.- powiedziałam z przerażeniem, lecz po chwili obie wybuchłyśmy śmiechem.- Wiesz co? Chodźmy stąd gdzieś daleko!

-Mam lepszy pomysł.- mówiąc to chwyciła mnie za rękę- Pokażę ci czym jest dobra zabawa!

Zaufałam jej, ale kiedy zorientowałam się dokąd nas ciągnęła próbowałam się zatrzymać. Samo centrum zabawy, którym był parkiet z drewnianą sceną oraz miejscowym zespołem muzycznym nie było dobrym pomysłem. Moja rodzina miała widok na te miejsce z komnaty, w której zasiadaliśmy do rodzinnych posiłków.

-Co jest Amity?- zapytała Luz

-Wiesz, tam powinnam się teraz znajdować, a jak ktoś mnie tu zobaczy, to po mnie. Znając moją matkę, to i także po tobie.- mówiąc wskazałam na okno znajdujące się na wprost nas.

Brązowooka natychmiastowo utraciła swój entuzjazm, a błysk w jej oku zgasł. Zrezygnowana puściła moją dłoń, na co ja złapałam jej ponownie.

-Kto nie zaryzykuje, ten nie opija szampana, nie?- powiedziałam dumnie z nutką niepewności.

-Amity, nie tak to szło. Widać, że nie znasz się na  zabawie.- odparła ze śmiechem.

Pognałyśmy więc ku dobrej zabawie. Do głowy przyszła mi jednak pewna przeszkoda. Złoty strażnik...
Ten człowiek był nieziemsko sprytny i zawsze jest o krok przed tobą. Dziwne, że mojemu rodzeństwu uchodziły wszystkie niestosowne zachowania na sucho. Za pewne przymykał na nich oko, gdyż upominani, czy nie i tak postępowali tak samo. Cali Em i Ed.
Zadziwiającym jest to, że nigdy nie widziałam tego, co skrywał pod swą zbrojną maską. Właściwie, to nigdy mi za wiele nie mówiono w tej rodzinie, ale zawsze mnie ciekawiło dlaczego był on tak wyjątkowy.

On i część gwardii rycerskiej patrolowali tego typu wydarzenia, jak dzisiejsze. Impreza odbywała się już „po godzinach", gdyż zamożne rodziny się rozeszły w swoje strony. W takim razie o straż jednak mogłam być spokojna, tak myślałam.
Wystarczy się dobrze bawić i nie rzucać w oczy. Aczkolwiek znając temperament tej dziewczyny, mogło być ciężko.

~~~~~~~~~~~~

OKAAAY!!!
Ten rozdział ma nieco mniej słów, ale wprowadzony został wątek złotego strażnika. Mam w planach trooochę go rozwinąć i dotrzeć do jego historii, nieco różniącej się od tej w serialu.
Byeee!!!<333

Royal Family ~ LumityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz