16.

211 22 52
                                    

Luz

Pare chwil temu przekroczyłam próg mojego domu. Cieszyłam się, że wróciłam. Nie ważne jak długo i jak daleko bym uciekała od problemu, to w ten sposób bym go nie rozwiązała. Zbyt długi czas byłam z tym sama. Właściwie podzieliłam się owymi wydarzeniami z babcią, lecz pominęłam pewne szczegóły.

Odłożyłam swoje rzeczy do pokoju oraz chwilę na nie patrzyłam stojąc w progu drzwi zastanawiając się czy rozpakować się odrazu.
„Nie.". Powiedziałam do siebie leniwie i wyszłam z pomieszczenia.

Z racji, że mama udała się na drugą zmianę do pracy postanowiłam zobaczyć się z przyjaciółmi. Bardzo za nimi tęskniłam.

Jako pierwszą odwiedziłam Willow i razem z nią udałam się do Gus'a.
Wszyscy ucieszyliśmy się na swój widok, lecz chłopak  zdawał się nie być sobą. Wyglądał jakby coś go gryzło.

-Panie smutna minka, coś nie tak?- zapytałam z odrobiną humoru.

-Wiesz Luz, podczas twojego wyjazdu coś dziwnego miało miejsce. To może być dla ciebie dość... szokujące.

Jego słowa sprawiły, że ta „odrobina humoru" mnie opuściła, a jej miejsce zajęła odrobina przerażenia.

-Chodzi o to, że...- przerwał na moment.- Z dobrych wieści twoje łzy poszły na marne.- mina moja i Willow to była jedna wielka dezorientacja.- To znaczy... ach, właściwie to wcale nie były dobre wieści. Próbuję powiedzieć, że...

-Rodzice Amity o niczym się nie dowiedzieli i Amity szła do ciebie, ale spotkała Gus'a, który jej powiedział, że wyjechałaś, ale ona nie dała mu dokończyć i uciekła, więc teraz pewnie myśli, że wyjechałaś na stałe i jest załamana.- wypaplała na jednym oddechu Willow.

Oboje czekali na moją reakcję, której nazwanie opóźnioną byłoby niedopowiedzeniem.

-Chcecie powiedzieć, że zmarnowałyśmy tyle czasu... przez głupie nieporozumienie?! Czemu do niej nie poszliście  i nie poinformowaliście, że źle cię zrozumiała Gus?

-Uwierz, próbowaliśmy, ale przed balem straż jest zdwojona.- odpowiedział.

-Bal!!!- krzyknęłam i zaczęłam miotać się po pokoju Gus'a.- Wystawiłam Amity!

-To na co jeszcze czekasz? Bal jest dopiero wieczorem. Masz jeszcze czas.- odparła Willow.

-Na pewno ma już innego partnera.- powiedziałam smutno.

-Lepiej spróbować niż się poddać.- odpowiedziała.

Podniosłam wzrok na dziewczynę i po chwili przytuliłam mocno przyjaciół.

-Masz rację Willow. Lecę się przebrać i ruszam ratować naszą przyjaźń!

Mówiąc to szłam w stronę drzwi wyjściowych, a następnie w pośpiechu ruszyłam w stronę swojego domu.

Całe szczęście ubrania miałam już przygotowane. Chociaż tej jednej rzeczy w życiu nie odłożyłam jak zwykle na później.
Strój składał się z koszuli, żakietu, przylegających spodni oraz spódniczki. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego jak komicznie musiało to wyglądać, ale razem z Amity uparłyśmy się, że powinnam wyglądem oddać swoją osobowość. Niestandardowość to idealne słowo opisujące mnie jak tak samo jak i owy strój.

Udałam się do łazienki w celu ułożenia swoich krótkich brązowych włosów. Za mną było mnóstwo nieudanych prób i sporo zużytego żelu utrwalającego, ale ostatecznie wyszło nieźle.

Zbliżał się wieczór. Czas mnie naglił, więc kiedy byłam już gotowa, opuściłam dom w pośpiechu uprzednio zostawiając dla mamy kartkę z informacją dokąd poszłam.
Nie byłam pewna czy między mną a dziewczyną nadal by było tak samo. Dopuszczałam do siebie najgorsze. Bałam się, że mogłaby być na mnie zła, gdyż nie poinformowałam jej o rzekomym wyjeździe, podczas gdy był to zwyczajny wyjazd na parę dni.

Po chwili, gdy dotarłam na miejsce, zamiast rozmyślać postanowiłam zająć się wykombinowaniem jak ominąć straż.
Rodzice Amity wiedzieli, że dziewczyna miała zamiar stawić się z przyjaciółką na balu, lecz jeszcze nie wiedzieli kim jest ta przyjaciółka. Dowiedzieć się tego mieli pare dni temu, lecz nie stało się tak przez moją nieobecność.

Gus miał rację. Ich było zbyt wielu. Nie miałam szans na przedostanie się. To był mój koniec.

Zrezygnowana z resztką nadziei szłam wzdłuż wysokich kamiennych murów zamku, aż wywiało mnie praktycznie za zamek. W takim razie czekał mnie nieco dłuższy powrót, ale postanowiłam na moment przysiąść na trawie opierając się o owy mur. Czułam się taka bezradna, taka mała i nic nie znacząca. Wszystko się zawaliło.

-Luz?

Usłyszałam szept niedaleko. Rozejrzałam się w obie strony, lecz nikogo nie zauważyłam, gdyż robiło się ciemno. Wnet usłyszałam ponownie jak ktoś woła moje imię, tym razem odrobinę głośniej. Dzięki temu byłam w stanie poznać, że należy on do jakiegoś młodego mężczyzny, bądź starszego nastolatka, ale nie byłam pewna.

-Luz, oh całe szczęście to ty. Już myślałem, że z kimś cię pomyliłem.- nagle pojawił się znikąd i nieźle mnie wystraszył.

-Skąd wiesz jak mi na imię i kim ty właściwie...  oh, z-złoty... strażnik.

-Ten teren został właśnie objęty patrolem. Masz ogromne szczęście, że trafiłaś akurat na mnie. Zaraz zjawią się tu inni strażnicy, ale mam pomysł jak możemy cię przedostać do zamku.

Nie byłam w stanie opisać mojego zdziwienia, ale skoro nie doniósł na Amity ostatnim razem, to faktycznie chyba mogłam mu zaufać. Co miałam do stracenia.

Jego plan był następujący. Miał on zamiar wprowadzić mnie jako rzekomego więźnia. Początkowo zabrzmiało to dla mnie absurdalnie. Wprowadzić mnie jako więźnia na bal? Przecież trafiłabym odrazu do celi. Lecz owy strażnik poinformował mnie, że to gadka dla innych strażników, którzy za pięć minut zapomnieliby o zdarzeniu, a król i królowa o niczym by się nie dowiedzieli. Każdy pilnował tu wyłącznie własnego nosa.
Nigdy bym nie wpadła, że tak się tutaj podchodzi do  spraw.

Przez całą drogę serce waliło mi jak szalone. Dopuszczałam do siebie myśli, że coś mogłoby pójść nie tak, albo co gorsza on wcale nie chciał mi pomóc tylko mnie wykiwać.

Kiedy żadna z tych rzeczy się nie wydarzyła, a główna straż nawet nie zapytała z kim prowadzący mnie chłopak udaje się do zamku kamień spadł mi z serca.

Szliśmy właśnie przez pusty korytarz, więc postanowiłam spytać.

-Po co to robisz?

-Twoja nieobecność łamie jej serce.- po chwili ciszy dodał.- Choć nie powie tego głośno, zależy jej na tobie bardziej niż ci się może wydawać.

Spuściłam wzrok z jego maski i już się nie odzywałam wykorzystując czas na przemyślenie tego.

-Jesteśmy, oto pokój Amity. Śmiało wejdź.

Chwyciłam za klamkę, a serce mi waliło tak, jakby miało zaraz wyskoczyć.
Otworzyłam drzwi, a widok nie był tym czego się spodziewałam. Zwróciłam głowę w stronę strażnika i rzekłam.

-Ale tu nikogo nie ma.

~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i zniknęła, taka akcja.
Dziękuję za wszelką interakcję lovvv.
Byeee!!!<333

Royal Family ~ LumityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz