30.

91 13 19
                                    

Willow

Promienie słoneczne przedzierające się przez okna dotarły do moich oczu drażniąc je niemiłosiernie. Do moich uszu natomiast dopłynął poranny śpiew ptaków. Obróciłam się więc na drugi bok, aby ulżyć swym oczom. Poczułam wnet na swojej twarzy czyjś oddech. Delikatnie otworzyłam oczy i przerażona zastanym widokiem zadrżałam.

Moim oczom ukazał się nikt inny jak Hunter obejmujący mnie ramieniem.
Spał.
Tak spokojnie.

Próbowałam delikatnie sięgnąć po okulary leżące obok mnie. Nie chciałam go obudzić.

Zupełnie nie pamiętałam jak to się stało. Widocznie musieliśmy zwyczajnie przegrać ze zmęczeniem i zasnęliśmy. To by wyjaśniało fakt, dlaczego znajdowaliśmy się na sofie. O tyle dobrze, że była ona naprawdę spora i leżeliśmy na niej w poprzek. Z tym, że odległość między nami była znikoma. Wręcz niewidoczna. Gdy próbowałam założyć okulary, niechcący szturchnęłam chłopaka łokciem w twarz.

Skutkowało to jego przebudzeniem.

Jednak z początku wyłącznie coś pomrukiwał i umocnił uścisk, a potem powoli otworzył oczy.

-Hej Willow.- powiedział cicho.- Zasnęliśmy?

Przytaknęłam.

Wtedy zaskoczył mnie swoim zachowaniem.

Wydając z siebie poranne pomruki obrócił się na bok w moją stronę łagodnie wtulając się we mnie.

To było bardzo miłe i przyjemne.

Jednak po czasie musieliśmy się zbierać.

Ja musiałam wracać do domu, natomiast Hunter'a czekało sporo pracy.

Hunter

Odprowadziłem Willow, tuż pod sam dom. I kiedy się rozeszliśmy pomyślałem, jak dobrze, że los postanowił nas wszystkich połączyć. Nie chciałem nawet myśleć co by było gdyby...

Willow zachowała się naprawdę pięknie przychodząc do mnie wczoraj oraz mówiąc takie niesamowite słowa. Naprawdę, czułem się przy niej bardzo komfortowo i czułem, że ktoś mnie szczerze rozumie. Poniekąd widziałem w niej swoje odbicie. Zupełnie jak gdybym spoglądał w odbicie źródlane. Po drugiej stronie byłaby ona i jej piękne wnętrze.

Jednak przy takiej ilości spotkanego mnie dobra, przyszedł czas na gorsze rzeczy. Musiałem zająć się sprawami dotyczącymi koronacji, przyszykować przemówienie oraz samemu to wszystko jakoś pozbierać.

Jednak wszystko zmierzało już tylko ku dobremu. Występowały małe przeszkody, jednak co to by było za życie bez utrudnień?

Zajęło mi to sporo czasu.

Sporo pracy.

Sporo obowiązków.

Dzień koronacji zbliżał się wielkimi krokami.

Amity

Hunter nalegał, abyśmy z rodziną pozostali w zamku. Jednak moja matka próbowała wyjść z tego z twarzą najbardziej jak mogła. Postanowiła ona o naszej wyprowadzce do pewnej posiadłości należącej niegdyś do jej rodziny. Tak więc uczyniliśmy. Przeprowadziliśmy się na obrzeża miasta.

Ten dom skradł moje serce. Był bardzo przytulny, nie to co zamkowe komnaty wiejące pustką i przygnębieniem. W końcu mogłam poczuć się jak w domu. Matka oczywiście miała swoje dąsy i nie rozmawiała z nami, a tymbardziej z tatą, ale wierzyłam, że jej przejdzie z czasem.

Dzieliło mnie to trochę z Luz, ale rodzice dowiedziawszy się o niej, jako o mojej dziewczynie o dziwo przyzwalali na nasze spotkania.
Tata bardzo polubił tę dziewczynę i czułam od niego ogromne wsparcie. Bardzo mnie radował ten fakt.

Royal Family ~ LumityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz