7.

174 20 37
                                    

Amity

Będąc już na miejscu mieliśmy do wyboru pewnego rodzaju „plażę", na której było trochę ludzi lub dziką „plażę". Wybraliśmy tę dziką bez ludzi.
Zaczęliśmy rozkładać koc, wyciągać jedzenie i inne takie. Uwinęliśmy się z tym bardzo szybko i uznaliśmy, że nie ma na co czekać, więc ruszyliśmy czym prędzej w stronę wody. Trafiło nam się molo tuż obok miejsca, na którym się rozłożyliśmy z rzeczami. Najlepszym pomysłem było skakanie z tego molo do wody. Zabawa była niesamowita
Do czasu...

Gdy siedzieliśmy właśnie na kocu śmiejąc się z opowiedzianego przez Luz przed chwilą żartu, dostrzegłam znajomą twarz w oddali. W zasadzie była to grupka. Im bliżej się znajdowali, tym więcej osób rozpoznawałam. Jako pierwsza rzuciła mi się w oczy różowa czupryna. Bosha.
Jej rodzice chociaż są na tyle normalni, że ma więcej luzu, co do wychodzenia z domu.
Jej kompanami byli Scara i Matt- również dzieciaki z zamożnych rodzin. Ogarnął mnie niepokój gdy kierowali się w naszą stronę. Różowowłosa zauważyła mnie i kiedy myślałam, że przyjdzie się przywitać i walnąć głupią gadkę o tym, że rodzice mnie w końcu wypuścili, ta ostatecznie skręciła.
Ominęli nas. Kamień spadł mi z serca.

Nie mogłam być spokojna na długo. Przybysze rozłożyli się z rzeczami i postanowili wejść na molo, na którym właśnie się znajdowaliśmy.
Poczułam na sobie przeszywający wzrok Boshy. Patrzyła na mnie z pewnego rodzaju wyższością i podstępnym uśmieszkiem mówiącym „mam na ciebie haka". Teraz ma mnie w garści mogąc wypaplać wszystko moim rodzicom, ale za pewne tego nie zrobi. Udaje taką niezależną, a obie wiemy, że nie wytrzymała by beze mnie. Po każdej naszej sprzeczce odrazu do mnie leci.

-Patrzcie komu rodzice pozwolili wyjść z domu.- Bosha zadrwiła, lecz niby w przyjacielski sposób jak się mogło zdawać- Oh, chyba że nasza posłuszna rodzicom dziewczynka stała się niegrzeczna dając nogę z zamku.- mówiąc to teatralnie przyłożyła dłoń do ust, a na twarzy wymalowane miała sztuczne zszokowanie.

Moi towarzysze byli zmieszani, a ja nerwowo chwyciłam się za ramię.

-Widzę też, że dorobiłaś się przydupasów.- zaśmiała się Bosha.

-To moi nowi znajomi!-powiedziałam stanowczo.

-Kto? Oni? Kogoś takiego nazywasz znajomymi? Teraz zadajesz się z prostakami? Blight, kiedy upadłaś tak nisko? Chodź z nami.- przerzuciła ramię przeze mnie i zaczęła mnie odciągać.

-Kogo nazywasz prostakami?!- oburzyła się Luz, na co się uśmiechnęłam. Uwielbiam jej temperament.

Bosha przystanęła i po chwili odwróciła się razem ze mną w jej stronę.

-Coś mówiłaś?- na te słowa reszta jej towarzyszy zaśmiała się.

-Mówiłam, że wcale nie jesteśmy prostakami, a ty jesteś wredna.

-Oh, odważnie. Ty chyba naprawdę nie wiesz z kim właśnie rozmawiasz. Znieważasz moją osobę.

-Nie myśl sobie, że twoja posada w jakikolwiek sposób usprawiedliwia twoje paskudne zachowanie.- dogryzła jej Luz.

Bosha już nic nie mówiła, tylko rzuciła ciszej do swoich znajomych coś w stylu „Idziemy stąd, nie będę z kimś takim więcej rozmawiała". Problem był w tym, że nadal ciągnęła mnie ze sobą. Nie wiedziałam jak sformułować zdanie, aby jej skutecznie odmówić.
Uznałam słowa za zbędne. Zsunęłam z siebie jej rękę i zwróciłam się w stronę znajomych, z którymi tu przyszłam.

-A ty dokąd?- zapytała zdezorientowana Bosha.- Hello, przyszliśmy cię od nich zabrać, a ty co?

-Żartujesz sobie? Zostaw mnie w spokoju.

Mimo mojego braku aprobaty dziewczyna zaczęła mnie szarpać w swoją stronę. Wyszło, że zaczęłyśmy się trochę kłócić, a naszą szarpaninę przerwał Gus, który dawał znać całym sobą, że jest już zmęczony zaistniałą sytuacją. Bosha nakazała Mattowi pozbyć się Gus'a, gdyż przeszkadzał w naszej „rozmowie", na co ten zepchnął go z siłą do wody.
Chłopak wynurzył się, a gdy wrócił z powrotem na molo popchnął Matta mówiąc:

-Zwariowałeś?

-Co się burzysz, to nic takiego.- odparł prześmiewczo Matt.

Z jednej sprzeczki powstały dwie. Wnet do akcji wkroczyła Willow krzycząc, żeby wszyscy natychmiast się uspokoili.
Każdy zaprzestał, natomiast Bosha się odezwała.

-Jak sobie chcesz Blight, ale pamiętaj, że to ty uciekłaś z domu.

Po tych słowach odeszła wraz z przyjaciółmi.
Cóż, ma na mnie tego haka.

Było mi bardzo głupio, że wyszła taka akcja, akurat przy moich nowych znajomych. Czemu zawsze jak gdzieś jestem to przyciągam problemy? Bawili by się o wiele lepiej beze mnie.

-Rany, wybaczcie, jest mi naprawdę przykro, że musieliście być świadkami, a nawet uczestnikami tego całego sporu.

-Żartujesz sobie? Przynajmniej coś się działo.- oznajmił z entuzjazmem Gus!

Luz popatrzyła na niego z lekkim, żartobliwym zażenowaniem i zaczęła:

-Słuchaj Amity, może tego nie wiesz, ale prawie na każdym naszym spotkaniu coś się musi spaprać.

-To zawsze wina Luz!- wtrącił Gus, a dziewczyna tylko spiorunowała go wrogim spojrzeniem.

-No więc, jak mówiłam za każdym razem ktoś z nas odwala coś głupiego...- przerwała, gdyż ta sama osoba znów jej weszła w słowo.

-Ty odwalasz!

-Ucisz się wreszcie.- jej słowa wywołały śmiech u każdego łącznie ze mną- Sama widzisz. Rozmawiasz właśnie z osobą, która wręcz przyciąga problemy. Nie masz czym się martwić. U nas nie ma miejsca na kłótnie między nami czy obrazy z takich powodów. Jesteś jedną z nas, więc dlaczego mielibyśmy być źli akurat na ciebie? To oni zawinili.

-Oh, Luz. Dlaczego ty mnie tak usprawiedliwiasz. Nie zasłużyłam na to.

-Mówiłam, jesteś jedną z nas, a my dbamy o swoje.

-Jesteście najlepsi.- na te słowa grupowo się przytuliliśmy.

Ogromnie się cieszyłam, że ich poznałam. Jak każdy z nich pałał entuzjazmem i dobrem, tak Luz skrycie ceniłam najbardziej. Sama nie wiem jak ona to robi, ale sprawia, że czuję się przy niej jak najwspanialsza osoba na świecie. Szkoda tylko, że w domu czuję się jak najgorsza.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Krótszy rozdział, gdyż więcej pomysłów mam na kolejny, a nie chcę wciskać niepotrzebnych zapychaczy.
Staram się, aby każdy miał w okolicach tysiąca.
Dziękuję, do następnego!
Byeeeee!!!<333

Royal Family ~ LumityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz