3.

222 25 18
                                    

Zaliczyłyśmy razem z Luz chyba wszystkie możliwe stoiska z jedzeniem. Dawno nie wpakowałam w siebie tyle wysoko przetworzonej żywności. Rodzice chyba by zeszli z tego świata, gdyby to widzieli.

Do moich nozdrzy napłynął słodki zapach unoszący się w powietrzu. Ta istna słodycz dochodziła ze stoiska, które znajdowało się tuż obok nas.

-Luz, a co to za różowy puch?- zapytałam ciekawa.

-To głuptasie jest wata cukrowa.- zachichotała  na moje pytanie.

-Wciąż niewiele mi to mówi, ale chcę to!- powiedziałam z iskierkami w oczach.

Kupiłyśmy więc sobie po wacie od miłej starszej pani, która tam obsługiwała.
Gdzie ta słodycz się przede mną ukrywała przez tyle czasu?!

Po pewnym czasie, moja towarzyszka delikatnie się zaśmiała, z nieznanego mi powodu. Spojrzałam na nią pytająco, lecz moje porozumiewawcze spojrzenie zostało zignorowane przez jej dłoń, która znajdowała się teraz na moim policzku. Jej dotyk był dziwnie czuły i delikatny jednocześnie. Rzadko kiedy doznawałam jakiegokolwiek dotyku, stąd moja ekscytacja.

-Masz pełno waty na policzkach.- odparła ze  śmiechem.

Odpowiedziałam jej zwyczajnym uśmiechem.
Ta dziewczyna była naprawdę urocza. Jej radość zarażała każdego na kilometr.

Gdy zaczęło nam się powoli nudzić, Luz usłyszała z daleka swoją ukochaną piosenkę. Muzyka dobiegała ze sceny, do której właśnie ciągnęła mnie dziewczyna. Trochę się upierałam dając do zrozumienia, że nie uśmiechało mi się tam iść, lecz uszło to nieuwadze dziewczyny. Gdy to nie pomogło postanowiłam się zatrzymać.

-O co chodzi?- zapytała zdezorientowana.

Pięknie, masz za swoje, teraz się tłumacz Amity. Od początku było wiadome, że tam pójdziemy. Spuściłam głowę błądząc wzrokiem po ziemi oraz bawiąc się nerwowo końcami sukienki. Kiedy Luz zaczęła podchodzić bliżej wykrzyczałam.

-Ja nie umiem tańczyć!

Dziewczyna zaczęła się śmiać. Zdezorientowało mnie to, więc podniosłam wzrok pytająco ku jej wiecznie radosnej twarzy.

-Ja też nie! Wybacz mi moją reakcję, ale to dziecinnie proste. Musisz po prostu rozluźnić swoje ciało i pozwolić ponieść się rytmowi muzyki. To proste. Pokażę ci!

Nie chciałam wyjść na sztywniaka przy nowo poznanej znajomej, ale jednocześnie nie chciałam się ośmieszyć moim brakiem umiejętności tanecznych. Może było tak, jak Luz mówiła i wcale nie były mi one do niczego potrzebne. Czas się przekonać.

Gdy dotarłyśmy do sceny, moim oczom ukazał się cudowny widok. Widziałam wszystko wcześniej z daleka, lecz z bliska byłam w stanie lepiej dostrzec owe piękno. Reflektory przy scenie, kolorowe, migające światła po parkiecie, roześmiani ludzie dający się ponieść chwili. Coś pięknego.
Z transu wyrwała mnie Luz porywająca mnie do tańca. Chwyciła mnie za dłonie i pociągnęła w sam środek całego tłumu na parkiecie. Bawiłam się naprawdę świetnie.
Kolejny raz tego wieczoru nieźle się zdziwiłam, kiedy muzyka przybrała bardziej rytm ludowy, a ludzie zaczęli się ustawiać, jak gdyby do jakiegoś konkretnego tańca.

-Luz?- zapytałam

-Idź na drugą stronę, za tą grupką ludzi i rób to co oni, gdy zaczną kierować się w tę stronę wrócisz znowu do mnie i będziemy tańczyć w parze. Łapiesz?

-Nie.

-Po prostu rób to co ja, tylko po swojej stronie!

Kiedy muzyka stała się bardziej skoczna, zabawa się zaczęła. Taniec był, bardzo żwawy, a moja kondycja w nienajlepszym stanie, lecz nic nie mogło mi przeszkodzić. W końcu czułam, że żyłam.
Nadszedł czas na złączenie się par, tak jak moja towarzyszka mówiła.
Dziewczyna złapała mnie za ręce ciągnąć to w jedną, to w drugą stronę wykonując przy tym ruchy taneczne, takie jak inni wokół.
Ledwo nadążałam, ale to było w tym wszystkim najzabawniejsze. Miałyśmy z Luz naprawdę niezły ubaw z mojej nieudolności.

Liczyłam na dobrą zabawę bez zbędnych obaw przez cały wieczór, lecz wyszło jak zawsze. Podczas tańca przypomniałam sobie, że przecież ta chwila nie będzie trwała wiecznie i będę musiała wrócić do zamku, znosić wszelkie obelgi ze strony matki oraz jednocześnie nudzić się tam przez wieczność. Zamiast rozkoszować się chwilą, myślałam o tym, że zaraz nadejdzie jej koniec. Czemu tak sobie komplikowałam życie. Gdybym tylko mogła jakoś wyłączyć myślenie tylko na tę chwilę.
Na moje szczęście, bądź nieszczęście, moja zmiana nastroju dostała dostrzeżona przez moją towarzyszkę, której również uśmiech zszedł z twarzy.

-Coś cię trapi?- zapytała  odciągając mnie z parkietu.

-Oh Luz... Zapewne uznasz to za głupie, bo w końcu mam wszystko czego zapragnę i żyję w rodzinie królewskiej, jestem następczynią tronu, ale wiesz... czuję się jak w klatce. Nie chcę tak żyć. Chcę sama podejmować chociażby takie głupie decyzje, jak to z kim będę się zadawać, bo nawet takiego wyboru mi nie wolno dokonać. Wiem jestem zarozumiałą smarkulą i nie doceniam tego co...

Nie dokończyłam, bo dziewczyna w oku mgnienia mnie do siebie przytuliła. To było... miłe.
Bardzo miłe.
Uznałam, że więcej słów nie potrzeba i postanowiłam trwać w tym uścisku.

-Rozumiem. Życie potrafi dowalić, ale najważniejsze jest to jak ty sobie z tym radzisz, bo to świadczy o twej sile. Jesteś bardzo silna Amity, skoro to wszystko znosisz.

To były najmilsze słowa w moją stronę, jakie kiedykolwiek dane mi było usłyszeć.

Po tych słowach udałyśmy się jeszcze na parkiet, aby zażegnać smutki. Trafiłyśmy na kolejny skoczny taniec, tym razem wymagający wielu, naprawdę wielu podskoków i kręcenia się w kółko. Nieźle się zapowiadało.
Tym razem całkowicie dałam się ponieść rytmowi. Myślałam tylko o muzyce, Luz i dobrej zabawie.
Gdy nadszedł czas na kręcenie się wokół zamknęłam oczy i totalnie dałam się ponieść, kiedy poczułam, że ktoś mnie kurczowo ciągnie w swoją stronę.

-Luz!! Już ja lepiej załapałam ten taniec niż ty, to nie czas na...- mówiłam roześmiana.

Gdy otworzyłam oczy zamarłam.

Tymczasem w zamku Blight'ów

Odalia

-Co się z tą dziewczyną dzieje. Jak zwykle trzeba na nią czekać, albo błagać ją, żeby łaskawie pojawiła się na czas, ale tym razem przegięła. Wyraziłam się jasno co do zakazu opuszczania zamku. Co ona sobie myśli. Jeżeli nie nauczy się posłuszeństwa w młodym wieku, to współczuję jej w późniejszym życiu.

-Mamoo, daj spokój, nie znasz Mittens?- odparł żartobliwie Edric.

-Zajmij się teraz sobą synu, z tobą też mam do pogadania.

-Uuu, kłopoty?- zapytała z nutką ironii Emira.

-Wszyscy cisza!- zakończyłam rozmowę.

Zdenerwowana udałam się do podziemi zamku, aby zamienić z pewną osobistością słówko.
Gdy znalazłam się w docelowym miejscu rzuciłam hasłowo.

-Wiesz co masz robić. Znajdź ją.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Oto kolejny, trzeci już rozdział!
Spodziewacie się kim może być ta tajemnicza postać?
Ogromnie dziękuję, za czytanie tego opowiadania.💗
Naprawdę nie sądziłam, że ktokolwiek tutaj zajrzy.
Przeogromnie mi miło<3
Do następnego.
Byeeeeeee!!!<333

Royal Family ~ LumityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz